Witam.
Do niedawna byliśmy szczęśliwą pięcioosobową rodziną mieszkająca w Holandii (ja,moja żona Weronika, córka Gabrysia-2,5 roku oraz bliźnięta Ania i Grzes urodzeni 8-go stycznia 2019r). Niestety 21-go sierpnia nasze życie zamieniło się w koszmar...
Niespodziewanie nasza kochana Ania w wieku niespełna ośmiu miesięcy odeszła z tego świata.
Ania była zdrowym i wesołym dzieckiem. W trakcie drzemki jej serduszko przestało bić, po godzinnej reanimacji udało się przywrócić krążenie ale w nocy w szpitalu lekarze stwierdzili śmierć pnia mózgu. Sekcja zwlok nie wykazala rzadnych nieprawidlowosci, lekarze nazywaja to smiercia lozeczkowa. Pogrzeb odbył się w Polsce w naszej rodzinnej miejscowości, lecz po kilku dniach musieliśmy wracać do Holandii. To był dla nas prawdziwy koszmar, każdy przejechany kilometr bolał coraz bardziej. Nigdy nie potrafilismy odnalesc sie na obczyznie, od poczatku planowalismy wyjazd do Holandii na jakis czas tylko w celach zarobkowych. W obecnej sytuacji pragniemy jak najszybciej wrocic do naszaej Anulci, Kazdy dzien tutaj to udreka, czujemy sie tak, jakbysmy kazdego dnia tracili ja jeszcze bardziej.
Niestety nasz powrot do Polski jest przez najblizszych kilka lat niemożliwy. Ze względu na przebytą przeze mnie chorobę (przepuklina miedzykregowa od 2015r.) nasz budżet domowy legł w gruzach. Koszty leczenia przerosły nasze możliwości. Po skończeniu terapii zostaliśmy z pustym kontem i długami na kwotę 10000euro. Dodatkowo doszły koszty pogrzebowe... to nas całkowicie pogrążyło.
Powrót do Ani jest możliwy tylko po spłacie zobowiązań, lecz my sami nie jesteśmy w stanie spłacić takiej kwoty a z każdym dniem rosną odsetki...
Po smierci Ani zdecydowalismy, ze wiecej nie wyslemy dzieci do zlobka. Wiemy, ze opiekunka ze zlobka w niczym nie przyczynila sie do smierci Ani, lecz my teraz nie potrafimy nikomu zaufac na tyle, zyby zostawic dzieci pod czyjas opieka. Nasza opiekunke znamy juz od roku, od kiedy Gabusia zaczela swoja przygode ze zlobkiem. Ufalismy jej bardzo, Gabi od poczatku czula sie dobrze w jej towarzystwie, dlatego tak szybko blizniaki do niej dolaczyly (poza tym w Holandii urlop macierzynski trwa maksymalnie do 16 tyg.). Blizniaki urodzily sie 8 stycznia a moja zona 10 kwietnia wrocila do pracy. Ja odbywalem w tym czasie bezplatny staz z urzedu pracy, poniewaz po chorobie nie moglem wrocic do swojego zawodu, wiec "inwestowalem" w nowa prace.
Obecnie pracujemy z zona na niepelne etaty, zebysmy nie musieli ani na chwile wysylac dzieci do zlobka. Nie mamy tutaj nikogo, kto moglby nam chociaz na chwile pomoc, ani nie ma mozliwosci, zeby ktokolwiek z naszej rodziny do nas przyjechal na dluzszy czas. Musimy radzic sobie sami. W zwiazku z tym nasz budzet starcza tylko na biezace utrzymanie. Nie wiemy juz, gdzie szukac pomocy, co zrobic. Nigdy nie sadzilismy, ze spotka nas taka tragedia.
Wpłata nawet najmniejszej kwoty przybliży nas do powrotu do naszej córeczki oraz da nam możliwość dbania o grób naszego aniołka.
Wszystkim darczyńcom z góry dziękuje w imieniu moim oraz mojej rodziny
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!