Mam na imię Ola, moją pasją było malarstwo, rysunek i wszystko co wiązało się z tworzeniem "sztuki".
Sześć lat temu mój świat runął... Straciłam wyczekiwane dziecko, ze szpitala nie wiele pamiętam. Jedynie to, że wypuszczono mnie bez żadnego wpisu lub rady, aby zgłosić się do psycholoa, psychiatry. Popadłam w depresję, przez pół roku praktycznie nie jadłam, nie piłam, nie odzywałam się ani słowem. Po kilku miesiącach załamanie przeszedł również mój były partner, u niego jednak objawiło się to inaczej. Stałam się dla niego 'workiem treningowym'. Uniemożliwał mi jakiekolwiek próby odejścia. Nawet gdy zdecydowałam się na obdukcję, usłyszałam od lekarza, że widocznie lubię być bitą. W tamtym momencie zrozumiałam, że nie mogę liczyć na wsparcie. Dalsze lata były jedynie równią pochyłą...
Z idealnego życia, studiów, pracy, lat wolontariatu pozostały zgliszcza. Nie chcę opisywać co działo się z moją psychiką, ile prób samobójczych mam za sobą...
W ubiegłym roku w końcu zebrałam w sobie resztki sił i uciekłam na drugi koniec Polski. Przez pewien czas tułałam się aż w końcu udało mi się z pomocą MOPRU znaleźć własny kąt. Zapomoga to moje jedyne źródło utrzymania, bo czym byłoby życie gdyby nie ironia losu. Stając powoli na nogi okazało się, że moje zdrowie nie pozwala mi na podjęcie pracy. Dzień przed 27 urodzinami miałam pierwszy stan przedzawałowy, dwa tygodnie później kolejny. Obecnie czekam na całą listę badań, między innymi gastroskopię z podejrzeniem wrzodów. Czeka mnie również wizyta u neurologa, bo w nocy wyrywa mnie ból, który można porównać z rażeniem paralizatorem kręgosłupa. Leczę się też psychiatrycznie z podejrzeniem choroby dwubiegunowej.
Zdaję sobie sprawę, że inni ludzie mają poważniejsze problemy. Ja chciałabym poprostu wrócić do normalnego życia. Do pracy, studiów, swoich pasji. Zebrane pieniądze pomogą mi podnieść się i zacząć żyć bez strachu, że nie będę musiała wybierać czy wykupić leki czy kupić jedzenie... Nie chcę, żeby ktoś myślał, że proszę o pomoc z lenistwa i wygodnictwa. Marzę o tym, żeby znowu móc pracować, studiować i być dumna ze swoich osiągnięć, ale żyjąc w ciągłej niepewności jest to niemożliwe... Tęsknię za wolontariatem, pomocą innym, ale mój stan zdrowia fizycznego i psychicznego narazie mi na to nie pozwala.
Opisanie tego wszystkiego było dla mnie ciężkie, bo nie przywykłam do proszenia o pomoc. Kwota, którą próbuję uzbierać też jest niewielka, ale pozwoli na zapewnienie napilniejszych potrzeb i kupno nowych farb, płóta, pędzli, abym znów mogła zacząć malować.
Wierzę, że są wśród Was ludzie którzy otarli się o dno i zaczęli normalne życie tylko dzięki pomocy ludzi o ogromnym sercu i empatii.
Będę wdzięczna za każdą złotówkę lub inną formę pomocy.
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!