Jesteśmy grupą kilku wolontariuszek, dziewczyn, które mają za miękkie serca, aby przejść obojętnie obok cierpienia „braci mniejszych”… Zajmujemy się pomocą bezdomnym i chorym kotom w potrzebie z terenu Wrocławia i okolic. Nasza nieformalna grupa nazywa się Koci Los (można nas znaleźć na FB). Zbiórkę tą jesteśmy zmuszone utworzyć, bo tak źle jak jest u nas w tej chwili, jeszcze nie było, po prostu toniemy... Nie mamy za co kupić leków i karmy dla kotów, które są pod naszą opieką i znajdują się w domach tymczasowych. Brakuje dosłownie wszystkiego, od karmy, przez żwirek, podkłady, leki itp. Mamy długi w lecznicy, w której leczymy naszych kocich podopiecznych. :(
Wszystko co robimy - poświęcając prywatny czas i prywatne fundusze - robimy dla nich, tj. dla kotów, ale nie tych ślicznych i zadbanych, z pięknych i słodkich filmików, które tak wszyscy lubimy oglądać ciesząc oczy, ale dla tych niechcianych, zapomnianych, porzucanych, często kopanych i przeganianych przez wrogich ludzi, dla których kot na ulicy nie ma znaczenia, żadnej wartości i stanowi „śmieć”, który po prostu śmierdzi, robimy do dla tych kotów, które są bez szans na przeżycie bez pomocy człowieka. Dla nas nie są "niczym", dla nas są bardzo ważne i jesteśmy gotowe na wszelkie poświęcenia, aby tylko ulżyć ich cierpieniu!
Często, gdy w zamierzeniu udzielenia doraźnej pomocy weterynaryjnej łapiemy kota, czy też wyłapujemy kotkę do sterylizacji, trafia nam się sytuacja, w której, okazuje się, że złapany kot/kotka musi już z nami pozostać do końca swoich dni, ponieważ jest chory i nie może wrócić w miejsce bytowania (np. z powodu nowotworu, chorych nerek, czy trwałego uszkodzenia łapy utrudniającego chodzenie, bez której nie poradzi sobie „na wolności”). Takie koty zostają pod naszą opieką już na zawsze, a to oznacza, że co miesiąc musimy pokrywać koszty zakupu dla nich leków, wizyt u weterynarza, jedzenia, żwiru, często również opatrunków, czy kroplówek.
Pod opieką mamy koty z nowotworami m.in. wątroby i listwy mlecznej, kota sparaliżowanego (codziennie potrzebuje góry pampersów i podkładów), koty, z poważnymi problemami z nerkami, tarczycą i wątrobą, czy jelitami, a także kocich seniorów, którzy po latach tułaczki na mrozie i głodzie teraz wreszcie mają ciepło i dzięki nam przeżyją swoją kocią starość w ciepłym domu tymczasowym (i unikną samotnej śmierci gdzieś "pod płotem"), koty z uszkodzonymi kończynami (nie wiadomo, czy kopnął zły człowiek, czy potrącił je samochód, czy to efekt wielu lat na zimnie), mamy maluchy z kocim katarem, zapaleniem płuc, dla których moment złapania był ostatnią szansą na udzielenie pomocy i ocalenie. Mamy też kocią rodzinę, którą ktoś podrzucił nam w kartonie (kotka matka i 6 małych)…
Posiadamy pod opieką koty, które przedstawiają całe spektrum kocich dolegliwości i nieszczęść :(
Na naszym pokładzie są aktualnie m.in.: Irys, King, Zębuszka, Hela, Kitka, Kiwi, Jagoda, Cola, Kaj, Blanka, Bobi, Bolek, Lolek, Frotka, Joga, Artan.
Oczywiście mamy pod opieką również koty zdrowe, które wyleczyłyśmy i szukamy dla nich kochających serc, które przygarną je do rodziny i otoczą opieką już na zawsze.
Ostatnio pod nasze skrzydła trafiła kolejna kotka, której życie nie oszczędzało...
Ta drobniutka, wystraszona, futrzana kuleczka otrzymała imię Dyzia. Kotka żyła w miejscu, gdzie rozpoczęła się budowa nowego osiedla. Karmiciel, który opiekował się okolicznymi kotami od jakiegoś czasu wręcz błagał o pomoc w odłowieniu i sterylizacji kotów.Dyzia jako jeden z nielicznych kotów z tamtego rejonu była oswojona, ale nikt nie miał dla niej miejsca. Miałyśmy do wyboru albo wziąć ją pod opiekę, albo wypuścić na teren rozpoczynającej się budowy. Czekał ja powrót pod barak na budowie, a to jak wiadomo mogło zakończyć się tragedią... Popatrzyłyśmy w jej oczy, które błagalnie się w nas wpatrywały i nie potrafiłyśmy odmówić... Górę nad zdrowym rozsądkiem wzięły emocje i przyjęłyśmy kolejnego kota i tak Dyzia jest z nami, pomimo kompletnego braku funduszy, który nas paraliżuje i przeraża.
Zawsze wierzyłyśmy, że nasze zaangażowanie i miłość do zwierząt wystarczą… ale w tym momencie mamy ogromny kryzys wiary, w to, czy podołamy, czy tym razem podniesiemy się z długów i wyjdziemy na prostą…
Oczywiście organizujemy również bazarki, na których sprzedajemy drobne fanty, ale w tej chwili to nie wystarczy na spłatę długów i wykarmienie kocich brzuszków w potrzebie :( Dlatego bardzo prosimy o pomoc, choćby o przysłowiową złotówkę…
Bez Państwa pomocy, pomocy Ludzi o Wielkich Sercach nie damy rady wyjść z tej tragicznej sytuacji obronną ręką i kontynuować działań.
Błagamy w imieniu naszych podopiecznych, wesprzyjcie nas i pomóżcie nam pomagać.
Poniżej zdjęcia naszych aktualnych i byłych podopiecznych.
Proszę popatrzcie tylko w ich oczęta i odpowiedzcie na jedno pytanie… czy nie warto pomagać?
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Beata Jędryszek
Powodzenia!
Anonimowy Darczyńca
:)
Dagmara
Dziękujemy za to co robicie dla zwierzaków!
Anonimowy Darczyńca
Bo naprawdę warto pomagać. Super, że jesteście.
Beata Jędryszek
Powodzenia i zdrówka!
Monika Szyszka-Rabęda - Organizator zbiórki
Bardzo serdecznie dziękujemy!