Szanowni Darczyńcy,
Mam 48 lat. Choruję na nowotwór złośliwy dna jamy ustnej, żuchwy z przerzutami na krtań. Z chwilą poznania diagnozy zawalił się mój cały dotychczasowy świat - rodzinny, ale też zawodowy, co z kolei spowodowało zapaść finansową, wiarę w siebie i otoczenie. Choroba wykluczyła całkowicie wykonywanie przeze mnie dotychczasowego zawodu. Więc jestem "na garnuszku rodziny".
Pieniądze zbieram na różne potrzeby: zapewnienia sobie minimum socjalnego do chwili zmiany zawodu (aktywizacji zawodowej), co jest bardzo kosztowne szczególnie w mojej obecnej, beznadziejnej sytuacji finansowej. nie chcę przysłowiowej ryby, chcę wędki! Wędki, która pozwoli mi dostosować się się do nowej rzeczywistości, do której scenariusz pisze choroba. Zbiórka pozwoli mi na sfinansowanie części usuniętej żuchwy, implantów uzębienia, które w wyniku zabiegów albo musiałem usunąć albo w wyniku chemio i radioterapii same wypadły.
Finansowania (dość wysokiego)wymaga także odżywianie. Mam założony tzw. PEG czyli odżywianie pozajelitowe (rurka do żołądka i strzykawką wprowadzany pokarm). Część posiłk przygotowuję sam lecz wymaga to także uzupełniania diety spe bardziej pomogę bliskim, rodziniecjalistycznymi preparatami farmakologicznymi. Dość powiedzieć, że w ciągu kilku miesięcy moja waga spadła z 77 kg na 44,5 kg!
Chciałem wreszcie pomóc i pokazać poznanym w szpitalu z podobnymi problemami, że nie warto się wstydzić i użalać na zły los. Przeciwnie trzeba walczyć przede wszystkim o siebie i dla siebie. Bo zdrowy "ja" bardziej pomogę bliskim, rodzinie czy innym chorym niż zgorzkniały "roszczeniowiec" utyskujący na wszystko i wszystkich.
Jak już wspomniałem nie czuję wstydu. Jego miejsce zastąpiła determinacjja, wola walki, wiara że dzięki pozyskanym środkom będę mógł powrócić do społeczeństwa w nowej rzeczywistości z nową ofertą siebie. Pewności siebie, poczucia bezpieczeństwa planując kolejny dzień.
Jeżeli doczytaliście Państwo do tego miejsca, to już stanowi dla mnie powód do wdzięczności, to naprawdę bardzo wiele dla mnmie znaczy. Wiele osób tzw. przyjaciół odwróciło sie ode mnie i nawet tych kilku zdań nie chciało słuchać. Wielu potencjalnych pracodawców zamykało przede mną drzwi słysząc o chorobie. A przecież tracheotomia to nie lobotomia! Intelekt mam sprawny, a nad ciałem popracuję później, gdy wyzdrowieję.
Na sam koniec informuję potencjalnych darczyńców, że nie wstydzę się mojej choroby i pozwalam za pośrednictwem fundacji na wgląd do mojej dokumentacji szpitalnej, a z kolei samych darczyńców zachęcam do ewentualnej analizy dokumentowanych, spożytkowanych środków. Oczywiście kontakt przez fundację.
JESZCZE BĘDZIE PRZEPIĘKNIE, JESZCZE BĘDZIE NORMALNIE ...
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!