To jest Majra. Majra ma rok i cztery miesiące, i w ciągu swego krótkiego życia trochę już przecierpiała.
W wieku sześciu miesięcy konieczne było zoperowanie łapek, gdyż kość ramieniowa blokowała kość promieniową w obu łapkach. Był to ostatni moment na taką operację. Kość ramieniowa lewej łapki zrosła się całkowicie, w lewej jest parę milimetrów tkanki łącznej. Kości promieniowe się nieco wyprostowały, ale obie przednie łapki są krótsze o 2-3 cm niż u jej sióstr.
Po miesiącu następna operacja i wyciąganie blaszek. Razem ponad dwa miesiące w bandażach.
Majra ma poza tym dysplazję stawów łokciowych, jej łapki bez futra wyglądają teraz tak:
Mimo dysplazji i krótszych łapek, Majra biega, pływa, skacze w trawie i bawi się z innymi psami. Męczy się szybciej, ale nadrabia zapałem :)
Jest radosnym i kochanym psem, przyjaznym dla wszystkich.
Dwa tygodnie temu u Majry zaczął się horror z parwowirozą. Kilka dni po szczepieniu przypominającym zaczęły się wymioty, krwiste stolce, później woda z krwią, brak łaknienia. Pies nie jadł i nie pił przez prawie tydzień, jej żołądek i jelita nie pracowały. Karmiliśmy i poiliśmy ją strzykawką, dwa razy dziennie jeździliśmy do lecznicy na kroplówki. Musiała mieć także operację, bo usg pokazało wgłobienie jelit.
Oprócz leczenia w lecznicy, pies dostawał zastrzyki i kroplówki w domu. Jej rozpiska na popołudnie wyglądała jak poniżej. Praktycznie co godzinę od rana dostawała jakieś leki, zastrzyki lub kroplówki.
Wszystko to ją strasznie wymęczyło. Tuliliśmy ją kiedy tylko mogliśmy żeby zdrowiała szybciej.
Wygraliśmy kilka bitew. Udało się rozruszać jej żołądek: je samodzielnie (i z apetytem), pije dużo wody, zaczęła chodzić i wypróżniać się na dworze...
Ale wojna nie jest jeszcze wygrana.
Majra ma nadal zapalenie jelit, trzustki i woreczka żółciowego. Ze względu na leczenie antybiotykami i wynikającą z niego dysbiozę (brak flory bakteryjnej w jelitach), wdało się zakażenie grzybami. W związku z utratą krwi podczas biegunek, u psa rozwinęła się anemia. Majrę czeka jeszcze długie leczenie i rekonwalescencja, unormowanie układu pokarmowego, likwidacja zapaleń i zakażeń, odbudowa flory jelitowej...
Do tej pory na leczenie parwowirozy u Majry wydaliśmy około 4 tys. zł. Potrzebujemy jeszcze około drugie tyle żeby wyprowadzić ją na prostą (wizyty w lecznicy, leki i suplementy, specjalne żywienie, itd.).
Będziemy wdzięczni za każdą kwotę wpłaconą na dalsze leczenie naszego psa.
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!