Kiedy robi się zimno, najstarsze konie słabną. Odzywają się wszystkie zwyrodnienia, bolące stawy, kopyta, zużyte zęby. Konie żyją w Pegasusie najczęściej do ponad 30 roku życia. Dzięki troskliwej opiece mamy rekordową ilość seniorów, jednak nie wszystko z przeszłości możemy naprawić a z upływającym czasem wygrać.

W listopadzie musieliśmy pożegnać Zmorkę. Spędziła w Pegasusie 8 lat. Dołączyła teraz za tęczowy most do swojej najlepszej przyjaciółki, Kamelii, która odeszła rok temu. Do dziś mamy przed oczami dzień ich pożegnania - Zmorka galopowała wokół bezwładnego ciała Kamy, rżała, jakby próbowała ją jeszcze przywołać. Taki widok rozrywa serce, ale wiemy, że konie muszą rozumieć, dlaczego nagle znika ich ukochany towarzysz. Muszą mieć możliwość pożegnania się. Po odejściu Kamelii Zmorka jakby zgasła. Wycofała się, żaden koń nie był w stanie zająć miejsca jej przyjaciółki.

Bardzo schudła, a z czasem zaczęła odmawiać jedzenia - nawet najlepszych końskich smakołyków. Coraz wyraźniej widzieliśmy, że nie ma już w niej radości, tylko cierpienie. W końcu stanęliśmy przed decyzją, której nikt z nas nie chce podejmować, ale którą jesteśmy winni naszym zwierzętom. Decyzją o spokojnym, bezbolesnym odejściu. Zmorka nie chciała jeść już nic, chciała odejść.
Tego samego dnia, kiedy sprowadzaliśmy konie na kolejne kontrole stomatologiczne, Frytka nagle zaczęła bardzo dziwnie chodzić, unosząc wysoko tylne nogi. Zeszła do stajni z ogromnym trudem. Problem neurologiczny, badania, leki. Z kopyt wyszła ropa. Leczymy, jej stan się poprawia! Jednak faktury rosną i rosną.

Następnego dnia przyszła kolejna zła wiadomość - babcia Marcysia zakolkowała. Nie da się zapomnieć jej oczu - pełnych bólu i pytania, co się dzieje. Weterynarz przyjechał niemal na sygnale. Leki przeciwbólowe, rozkurczowe, sondowanie…
Zrobiliśmy wszystko, co można było zrobić. A jednak to był już koniec. Marcysia odeszła wieczorem na rękach Olgi, która do ostatniej chwili szeptała jej do ucha i pilnowała, by nie bolało. Marcynia zawsze była koniem specjalnej troski, przyjechała do nas nie będąc w stanie chodzić. Chorowała na przewlekły ochwat, cushinga (leki to kilkaset złotych miesięcznie) oraz nie miała już prawie zębów. Kolka była efektem jelit, które straciły już zdolność do pracy. Lista chorób straszna, ale Marcysia do tego feralnego poranka była koniem, który czerpał z życia. Dostawała wiaderko parę razy dziennie, miała cały czas otwartą stajnię i wspaniałych końskich przyjaciół.

W międzyczasie Druid położył się pod wiatą i nie chciał wstać. Serce podskoczyło nam do gardła. Byliśmy pewni, że to kolejny koniec, gdyż konsultacja ortopedyczna sprzed paru tygodni z dr. Henklewskim wykazała, że zwyrodnienia się pogłębiają i nic z tym nie możemy zrobić. Udało się go jednak przemieścić do stajni. Okazało się, że ma ropę w kopycie. Ufff z tym sobie poradzimy! Druida cały czas niesie miłość, zawsze tak zakochany w jakiejś dziewczynie, że zdaje się nie zauważać ograniczeń swoich nóg.

Potem Vega – konieczne usunięcie bolącego zęba, ropa w kopycie, miękka, wrażliwa podeszwa. Mistral i Graw - usuwanie zębów, leki paliatywne. Nieustający problem z chorą nogą Odyski. Rosnące ciśnienie w oku Piotrusia i niezbędny zabieg. Przeziębiony źrebaczek Gucio, zaraz po nim BonJovi z glutem.

Na tle tych wszystkich dramatów bardzo mocno trzymamy się małych światełek nadziei. Jednym z nich jest Rollo. Udało nam się go bezpiecznie wykastrować – nasz dzielny chłopiec dał radę! Rana goi się zgodnie z planem, a Rollo znowu dokazuje, podgryza wszystkich po kolei i wymusza coś dobrego do jedzenia. Chyba musimy zacząć godzić się z myślą, że dzieciństwo tego maluszka powoli się kończy i staje się dorosłym koniem. Odstawiliśmy butelkę!

To nie są wszystkie historie… Gdyby ktoś zapytał nas dziś, co dokładnie działo się w każdym z ostatnich dziesięciu dni, trudno byłoby to odtworzyć. Pamiętamy tylko migawki: cztery wizyty trzech różnych weterynarzy, kowal, kolejne badania, sypiące się zęby, bolące kopyta, sztywne stawy, niedomagające jelita… W pewnym momencie żartowaliśmy przez łzy, że już nie wiemy, jak się nazywamy i nawet nie czujemy już zimna – biegając od boksu do boksu, od telefonu do faktur.


Bo obok emocji jest też druga strona tego wszystkiego – rachunki. Każda wizyta, zabiegi, każda dawka leków przeciwbólowych, antybiotyki, preparaty na kopyta, dentysta dla koni… To wszystko składa się na długą listę faktur, które musimy opłacić, żeby nasze zwierzęta mogły żyć – a gdy nadchodzi czas odchodzić – w komforcie, bez bólu.
Piszę do Ciebie o tym wszystkim, bo Pegasus to nie tylko my i zwierzaki - to także Ty. To dzięki Darczyńcom możemy walczyć o powrót Druida, Frytki i Vegi na łąkę, dając szansę na przeżycie kolejnej pięknej wiosny i lata na świeżej trawie, a Rollo z przedszkolakami, rosnąć zdrowo i bezpiecznie. Dzięki Twojemu wsparciu mamy odwagę podejmować najtrudniejsze decyzje i siłę, by codziennie wstawać do naszych chorych, starszych, wymagających podopiecznych.
Jeśli możesz, prosimy - pomóż nam przejść przez ten wyjątkowo trudny czas. Każda wpłata na leczenie, diagnostykę i opiekę nad końmi to realna ulga. Każda złotówka zamienia się tu w czyjeś spokojniejsze oddechy, mniej bólu i więcej czułości na ostatniej prostej życia.
Dziękujemy, że jesteś z nami – zwłaszcza wtedy, gdy jest naprawdę trudno.
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Anonimowy Darczyńca
🫶 🫶🫶🫶
Agata
Ihaha
Rena i Pawel
Trzymajcie się, niech juz tylko będzie lepiej!
Małgorzata Drągowska
Jesteście dobrymi Aniołami 💖 dziękuję
Monika
Dziękuję za Waszą ciężką prace <3