Leczenie kotków z interwencji

Od ponad 30 lat pomagam kotom,sama mam 8 kotów zbieranych po ulicach i śmietnikach. Wczoraj trafiły do mnie, na dom tymczasowy,trzy maluchy odebrane w wyniku interwencji.  Łącznie 8 małych kociaczków stanowiło dodatek do butelki wódki podarowanej alkoholikowi. Chcesz flachę, weź kot. I wziął, a co mu szkodziło. I jasne, że o nie nie dbał.Najpierw były zamknięte w piwnicy, a ostatecznie wypuszczone na gospodarstwo - 6,7 tygodniowe maluchy. 

Na szczęście dobrzy ludzie zauważyli, odebrali kotki - i tak trzy, w najgorszym stanie trafiły do mnie. Maluchy to sama skóra i kosteczki, i ogromne brzuszki, i zaklejone ropą oczy, i poklejona czymś lepkim sierść na połowie ciała. Mimo tego, co zgotował im człowiek, całym swoim ciałkiem lgną do ludzi.

Dzisiaj pierwsza wizyta u weterynarza - nie jest tak tragicznie. Najtrudniejsza będzie walka o oczy i o słabiutkiego, burego koteczka. 

Zapewniam kotkom dom, jedzonko, opiekę i miłość. Ale koszty leczenia mogą przerosnąć moje możliwości.

Pierwszy raz w życiu proszę o pomoc - pomóżcie mi sfinansować koszty leczenia maluszków. Pozwólmy im przeżyć całe, długie życie.