Nazywam się Mariusz Walczak, mam 32 lata. Od roku toczę walkę z nowotworem jelita grubego. Cztery lata temu wyjechałem do pracy do Norwegii. Rok temu pod wpływem złego samopoczucia wybrałem się do lekarza na zwykłą wizytę kontrolną. Tam po zrobieniu wstępnych badań i sprawdzeniu wyników lekarz zdecydował sie zrobić dokładniejsze badania. Niestety w ich wyniku zdiagnozowano u mnie raka jelita grubego. Spowodował on wielkie spustoszenie w moim organizmie przez co lekarze musieli podjąć bardzo szybkie leczenie. Wdrożono chemioterapie oraz radioterapię przez które straciłem na wadze ponad 20 kg. Wyglądałem jak wrak człowieka ale w głębi serca czułem że nie mogę się poddać. Była to próba charakteru i siły ducha którą musiałem wygrać dla moich bliskich a zwłaszcza dla nowo narodzonej chrześnicy. To ona dawała mi tyle siły i chęci do walki z rakiem. Byłem wykończony fizycznie ale dzięki niej nie poddałem się psychicznie!
Nadszedł czas najgorszy ale zarazem i czas nadziei. Po ośmiu miesiącach radio i chemioterapii lekarze zdecydowali, że czas na operację. Miała ona być bardzo ciężka i ryzykowna do tego stopnia że wielu lekarzy nie chciało się jej podjąć. Nowotwór zdążył spowodować perforacje na ścianie jelita i zaczął uciskać główne nerwy wychodzące z kręgosłupa które odpowiadają za poruszanie nogami. Szczęśliwie znalazł się pewien młody chirurg z Oslo, który po obradach z lekarzami prowadzącymi podjął się operacji. Zostałem poinformowany o tym że zostanie usunięte całe jelito grube i prostata przez co musi zostać wyłoniona stomia na brzuchu. Operacja niosła za sobą 90% ryzyka na całkowity paraliż lewej nogi a także stuprocentową pewność paraliżu stopy. Operacja była konieczna więc nie mogłem odmówić. Pogodziłem się z możliwymi scenariuszami, ale nie traciłem wiary i nadziei. Rodzina i chrześnica trzymały mnie przy życiu. Operacja miała trwać około 5 godzin lecz z powodu licznych komplikacji trwała ponad 13 godzin. Nowotwór wyrządził tyle szkód że trzeba było też usunąć nerwy po drodze do niego a co najgorsze, również pęcherz moczowy. Na skutek tego trzeba było wyłonić ileostomie układu moczowego bezpośrednio z nerek, bez możliwości rekonstrukcji układu. Przez to jestem skazany na dwie stomię do końca życia. Rozpocząłem fizjoterapie aby odzyskać pełną sprawność w lewej nodze lecz nerwy są na tyle uszkodzone że powodują ogromne bóle.
Niestety onkolog poinformował mnie o przerzucie nowotworu na płuca. Jest nieoperowalny. To najgorsze co mogłem usłyszeć, mógłbym przetrwać każdą operacje i wyzdrowieć ale coś takiego całkowicie mnie załamało. Zostały tylko próby przedłużenia życia za pomocą chemioterapii. Lekarz odradził mi też powrót do pracy więc nie mogę już sam zarabiać na życie. Dojazd do lekarza prowadzącego musi odbywać się samolotem z racji odległości mojego miejsca zamieszkania a szpitala specjalistycznego w którym się leczę (Tromso - Oslo)
Zakładam tą zbiórkę, aby spróbować uzyskać pieniądze na koszty ciągłej walki z nowotworem oraz na koszty życia w takim stanie.
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
zdrowia
Pozdrawiam :)
Bartosz Rudnicki
Współczuję, gdyż wiem co to oznacza. Mój tata również jest chory: pomagam.pl/nowotwor_taty Z góry dziękuję każdemu kto to czyta o wsparcie dla taty oraz udostępnianie ♥️ 3maj się mocno ♥️♥️
Anonimowy Darczyńca
Jesteś silny . Wygrasz to . Nie podawaj się 😉
Grzegorz
Nie dawaj się !!!!
Håkon E K
Get well soon