Mam na imię Ewa. Jestem mamą czwórki dzieci (w wieku 12, 9, 7 lat i najmłodszego 4-tygodniowego maleństwa). W drugim trymestrze ciąży na mojej trzustce wykryto guza neuroendokrynnego wielkości 4 cm. W pierwszej chwili lekarze zalecali natychmiastową operację (jeszcze z dzieckiem w brzuchu), która mogła skończyć się śmiercią maluszka a nawet mamy. Jednak dalsza diagnostyka wykazała, że z operacją można poczekać (jeśli Bóg da) do końca ciąży. Na początku lekarze ostrzegali, że utrzymanie ciąży może skończyć się nagłą interwencją (cięciem cesarskim, wcześniactwem naszego czwartego dziecka i natychmiastową operacją) ze względu na pęknięcie dróg żółciowych, zapalenie trzustki lub pęknięcie guza. Już w trakcie ciąży rozpoczęłam serię terapii i zabiegów komplementarnych, żeby jak najdłużej utrzymać ciążę. I udało się! Nasza córeczka urodziła się 4go maja, zupełnie zdrowa, porodem naturalnym, w 38 tygodniu ciąży. Stało się to dzięki opiece Pana Boga oraz terapii, na które ponad 100 osób pomogło mi zebrać pieniądze w poprzedniej zbiórce (pt. Leczenie guza trzustki). Jestem Państwu (i Wam, drodzy przyjaciele) za to bardzo wdzięczna. To, m.in. dzięki Wam, nasza córeczka mogła urodzić się w terminie i jest zupełnie zdrowa.
Teraz czas na mamę. Operacja, która jest zalecana jest jedną z najbardziej obszernych i najcięższych operacji, jakie wykonuje się na brzuchu (procedura Whipple'a - wycięcie części trzustki, dwunastnicy i woreczka żółciowego). Po tej operacji, pacjenci wracają do pełnej sprawności dopiero po 6-12 miesiącach a czasem nigdy nie wracają do pełnej sprawności (może rozwijać się cukrzyca, problemy trawienne i niedobory pokarmowe, często krótko po tej operacji, konieczne są kolejne). Pierwsze miesiące po operacji to duża dawka cierpienia, nie tylko dla pacjenta, ale też dla całej rodziny (ból przy poruszaniu, niemożność przyjmowania pokarmów, brak możliwości przytulenia czy nakarmienia niemowlaka ze względu na pełne przykucie do łóżka, wymagana pomoc od drugiej osoby nawet przy pójściu do toalety czy prysznicu). Mój mąż nie będzie w stanie opiekować się mną i czwórką naszych dzieci (w tym noworodkiem). Dlatego na tę chwilę zdecydowaliśmy się na odroczenie operacji i poszukanie innych metod.
Obecnie jestem pod opieką kliniki z Wielkiej Brytanii. Do tej pory prowadziliśmy częściową terapię ze względu na ciążę, a później połóg i karmienie piersią. W lipcu rozpoczynam pełną terapię, którą nadal staramy się z mężem pokryć w jak największym stopniu z oszczędności i kredytów. Jednak ilość zabiegów, podróży do Londynu i suplementów nadal przekracza nasze możliwości. Cała terapia będzie trwała 1.5 roku, podczas którego, co 3 miesiące muszę jeździć na badania i terapie do Londynu. Dodatkowo w każdym miesiącu muszę pokryć koszty leków i suplementów w wysokości 1500-1800 Euro. To wszystko znacznie przekracza nasze możliwości finansowe, zwłaszcza, że w domu mamy pozostałą trójkę dzieci, którymi też musimy się opiekować lub znajdować dla nich opiekę podczas podróży do Anglii i zabiegów.
Niestety, metody komplementarne nie są refundowane przez ubezpieczenie zdrowotne i całe koszty leczenia musimy pokryć sami. Do tej pory nam się to udawało (również z Waszą pomocą). Widzimy też pozytywne efekty tej terapii - do tej pory guz był stabilny, nasza córeczka urodziła się w terminie bez komplikacji a ja czuję się coraz lepiej. Jednak terapia ta jest bardzo droga i znów powoli kończą nam się fundusze. Dlatego zwracamy się do Was z prośbą o modlitwę za naszą rodzinę i pomoc w zebraniu kolejnej dużej kwoty na leczenie.
Z góry dziękujemy. Niech Pan Bóg Was Błogosławi.
Ewa z rodziną
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!