Nie dałam sobie sama rady.

Drodzy Anonimowi Przyjaciele,

Biorąc pod uwagę na co niektórzy ludzie zbierają tu pieniądze jest mi najzwyczajniej w świecie potwornie wstyd prosić o pomoc ale mam nóż na gardle. Od prawie pięciu lat sama wychowuję Henia. Cały ten czas pracowałam na pełny etat i jakoś sobie radziłam. Do zeszłego sierpnia kiedy z przemęczenia, wiecznego stresu czy wystarczy mi kasy do końca miesiąca i braku jakiejkolwiek pomocy finansowej ze strony biologicznego taty (o tej prawdziwej czyli wychowywaniu, dbaniu, leczeniu, uczeniu i byciu z 24/7 nawet nie wspominając) synka przeżyłam poważny kryzys psychiczny. Mój wybór, na nikogo go nie zwalam ale facet okazał się być ekstremalnym wielkościowym narcyzem - nie wiedziałam, że tacy ludzie istnieją dopóki sama nie wpadłam w sidła. Traumatyczne doświadczenie...nikomu nie życzę.

Na ponad miesiąc wylądowałam na oddziale zamkniętym w szpitalu psychiatrycznym. Zdiagnozowano u mnie wieloletnią nawracającą depresję. Przez tą sytuację i moją chorobę straciłam pracę więc przez kilka miesięcy nie byłam w stanie zapłacić za mieszkanie. Od tamtej pory się leczę i robię co mogę żeby w pełni wrócić do świata żywych. Właśnie kończę intensywną dzienną terapię dzięki której żyje. 

Znalazłam sobie już nową pracę, którą zacznę na początku czerwca. Ponieważ tonę w długach bo wyegzekwowanie nawet drobnej części zaległych alimentów jest w tym kraju praktycznie niemożliwe (dwa razy składałam zawiadomienie na policji, raz bezpośrednio w prokuraturze kiedy dług taty Henia wynosił ponad 20.000 zł - nie zrobiono z tym NIC, na dzień dzisiejszy ta zaległość wynosi już ponad 50.000 zł i nadal nie jestem w stanie jej wywalczyć dla Henia) mam przejściowe (głęboko wierzę, że wygrzebię się ze wszystkich kłopotów jak nie raz w życiu tylko potrzebuję odrobiny czasu) problemy finansowe. Dodatkowo nigdy nie przysługiwała mi jakakolwiek pomoc z funduszu alimentacyjnego ponieważ zarabiałam odrobinę za dużo - trzeba żyć w skrajnej nędzy żeby taką dostać, nasze polskie państwo prorodzinne. Po raz pierwszy od lat nie poradziłam sobie z opłatami za mieszkanie i rachunki. 

Wiem, że czasy są ciężkie i każdy ma swoje problemy (niektóre tak poważne że moje przy nich wydają się śmieszne) ale naprawdę potrzebuję jednorazowego wsparcia w spłacie jednego z trzech zaległych czynszów i ogromnego rachunku za gaz za całą zimę. Nie śmiem już prosić o pomoc rodziny czy przyjaciół bo zrobili dla mnie wiele przez te ostatnie lata i im też jestem winna sporo pieniędzy, które zacznę oddawać jak tylko stanę z powrotem na nogi. Jeśli ktoś ma w tej chwili bardzo dobrą sytuację finansową i nie odczuje w żaden sposób braku nawet kilku złotych będę bardzo wdzięczna za pomoc. Grozi mi wypowiedzenie umowy najmu a to byłaby dla mnie tragedia. Mam czas do końca miesiąca, żeby uregulować choć jeden z zaległych czynszów i przynajmniej rachunek za gaz (nie byłam w stanie za niego płacić nie mając pracy). Dopóki nie zostałam sama z Heńciem kwota, którą potrzebuję żeby kupić sobie trochę czasu (do pierwszej wypłaty pod koniec czerwca) wydawała mi się niewielka, zawsze pomagałam innym. Obecnie jest to dla mnie majątek nie do zdobycia, od którego bardzo dużo teraz zależy w moim życiu. Będę MEGA ZOBOWIĄZANA za nawet drobną pomoc. Jak wyjdę na prostą pomogę innej samotnie wychowującej dziecko mamie.

Z góry WIELKIE DZIĘKI ! 

Klaudyna