Diego Peneme urodził się we Francji w 2013r. Prawdziwy mistrz, stworzony do wygrywania- przez większość życia z powodzeniem brał udział w gonitwach kłusaków. W międzyczasie został przeniesiony do Holandii, w której ścigał się dalej, do momentu aż wykupiła go pewna dziewczyna. Przez kilka lat pracowała z nim z ziemi i siodła, okazując mu ogrom miłości i uwagi. Wiem, że przeszli razem wiele trudnych chwil i kontuzji. Niestety wyjazd na studia zmusił ją do sprzedaży ukochanego konia w dobrej wierze... I tutaj historia na kilka miesięcy się urywa.
Diego trafił do handlarza, przyjechał do Polski. Moja znajoma próbowała wpłynąć na to, żeby trafił w dobre ręce. Miała niewiele czasu. Niestety ciężko znaleźć dom dla kulawego na chyba wszystkie nogi kłusaka, który w dodatku nie umie pod siodłem za wiele.
Trafiłam na niego przypadkiem, od niechcenia przeglądając z bratem ogłoszenia. Pojechaliśmy wtedy obejrzeć wiele koni, wszystkie inne były "lepsze", zdrowsze, z dobrymi perspektywami do dalszej pracy... Ale widok tego jednego, niechcianego przez nikogo łagodnego wielkoluda z marną szansą na świetlaną przyszłość skutecznie utkwił nam w pamięci. Gdybyśmy go nie wzięli, wróciłby do handlarza i nie chcę myśleć co dalej.
Tak o to kupił go mój brat i Diego został członkiem rodziny. Cóż, była to decyzja podjęta przez serce a nie zdrowy rozsądek, ale wierzę, że takie są najlepsze. Wspanialszego przyjaciela nie mogliśmy sobie wymarzyć. Diego ma cudowny charakter, jest bezpieczny, spokojny i pewny siebie, a jednocześnie uparty i ma swoje zdanie. Szybko zaprzyjaźnił się z moim pierwszym koniem Tekilą i został jej przewodnikiem.
Pod siodłem to najtrudniejszy i najbardziej wymagający koń na jakim siedziałam, ale też nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z tą specyficzną rasą.
Od ponad roku rzeźbimy powoli, głównie z ziemi, pracując tak żeby budować u niego siłę i większą świadomość ciała, pomagając mu wyjść z wszystkich kontuzji i innych ograniczeń. Efekt w moim odczuciu jest niesamowity, a koń-do-niczego rozwija się i pokazuje no co go stać. Było kolorowo... Do czasu.
19 marca wieczorem Diego zaczął wykazywać objawy kolki- był niespokojny, próbował się kłaść, miał bardzo przyspieszone tętno i oddech. W przeciągu godziny przyjechał weterynarz i stwierdził przemieszczoną okrężnicę i zagazowane jelito ślepe- szanse na powodzenie leczenia w stajni 50/50. Wraz z bratem spędziliśmy całą noc na zmianę oprowadzając konia i licząc na poprawę, która pomimo leków była nieznaczna, a Diego chociaż wyglądał trochę lepiej nadal próbował się kłaść.
Rano znowu telefon do weterynarza, który dojechał koło południa. Diagnoza- okrężnica jest skręcona, jedyne co nam pozostało to jechać natychmiast do kliniki na Służewiec ze świadomością że najpewniej konieczna będzie interwencja chirurgiczna, co niestety się potwierdziło.
Na ten moment Diego jest po operacji, która przebiegła na szczęście bez komplikacji. Jego stan był dużo gorszy niż wskazywały objawy- ten koń jest niesamowicie waleczny i odporny na ból... Jest też bardzo, bardzo osłabiony, co wpłynęło na problemy z wstaniem po narkozie- lekarze walczyli kilka godzin, podnosząc go na pasach, a on nie miał siły ustać na nogach dłużej niż kilka minut. Dziś już stoi sam i jego stan jest stabilny. Najbliższe parę dni będzie dla nas kluczowe jeśli chodzi o powodzenie całego zabiegu. Mam ogromną nadzieję, że najgorsze już za nami.
Niestety cena przedsięwzięcia jest ogromna- na ten moment rachunek z kliniki wynosi ok. 15 500zł.
Koszty dalszego pobytu w szpitalu szacowane są na kolejne 10 000zł, a ta kwota może wzrosnąć ponad dwukrotnie w przypadku komplikacji.
Zostałam przyparta do muru i jestem zmuszona prosić Was o pomoc, gdyż koszty leczenia ukochanego konia przerastają mnie i rodzinę, zwłaszcza że na spłatę rachunku jest niewiele czasu. Wsparcie, jakie dostaję w ostatnim czasie od bliskich i znajomych mi osób jest nieocenione. Dziękuję Wam za to z całego serca i niechętnie muszę błagać o więcej.
Z.Z.
Update- 22.03
Diego czuje się wyjątkowo dobrze, już jest karmiony "zupami", jego stan jest stabilny. Niedługo ma zacząć dostawać siano. Wszyscy są zaskoczeni jego wolą walki. Jesteśmy dobrej myśli:)
Update- 26.03
Dieguś od dwóch dni powoli dostaje sianko i nie potrzebuje już intensywnej opieki. Wszystko wskazuje na to, że możemy odetchnąć. Za ok. tydzień powinien wrócić do domu.
Update- 5.04
Od początku tygodnia jesteśmy już razem w naszej stajni i rehabilitujemy się. Z tego miejsca dziękuję ogromnie za pomoc, bez której nie dalibyśmy sobie rady. Nie mam więcej słów- przekonałam się, jak wspaniali ludzie mnie otaczają. Nie zamykam jeszcze zbiórki, jako że część rachunku pozostała nam nadal do spłacenia. Jeszcze raz- po prostu dziękuję ❤️.
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Alicja
Bazarek - zdjęcie
Zuzanna Jastalska
Trzymam za Was kciuki 🫶
Anonimowy Darczyńca
Trzymajcie się! Będzie dobrze. Mimo, że miałam tylko chwilę na poznanie Diego wierzę, że to cudowny rumak z wielką wolą walki
Beata
Trzymamy kciuki ❤️ życzymy powrotu do zdrowia - Beata i Jowi
Inga
Trzymam kciuki 🥺❤️