Firiam operacja ratująca życie

Zbieram środki na operację ukochanego konia Firiam, Proszę o pomoc, bo nie jestem osobą zamożną, to nie prawda, że tylko bogaci ludzie posiadają konie, jednak oddam każdą ostatnią złotówkę na ratowanie mojej czworonożnej rodziny 

Firiam to cudowna, młoda klacz arabska. Jest wesołym, przyjacielskim koniem, każdy kto ją poznał, wie o czym mówię, potrafi w sekundę skraść serce. Jest nadzwyczajnie inteligentna, kiedy „mówi mi,” że nie chce dziś trenować, szanuję to i odpuszczam, bo potrafimy rozmawiać. Jest członkiem naszej rodziny.

W piątek 10 listopada o godzinie 16:20 zobaczyłam pierwsze objawy kolki, był już zmierzch i na szczęście akurat zauważyłam że coś się dzieje, inaczej Firiam raczej by już nie miała szans na życie, w ciemnościach umarła by w cierpieniu na swoim pastwisku u boku towarzyszki Nory. Zaczęłyśmy spacerować, aby rozruszać jelita, jednak sprawa okazała się poważna, telefon do kolegi, który może podać lek - jest za granicą, telefon do naszej zaufanej weterynarz - jest u innego konia z kolką, może być za ponad dwie godz. najszybciej, kolejny weterynarz - nie przyjedzie i kolejny też nie, naliczyłam około 20 telefonów do weterynarzy i znajomych koniarzy po lek rozkurczowy i nic. Firiam co chwilę leżała, myślałam, że to koniec. Udało się, koleżanka Kinga mogła przyjechać i podać lekarstwo, przed przyjazdem naszej Weterynarz około godz. 19. Najgorszy ból ustąpił, ulga, potem akcja z weterynarz, kroplówki, sonda, zastrzyki … uff, będzie dobrze. Wszyscy pojechali, a ja w nocy co godzinę spacerowałam z Fircią, w towarzystwie Norki. O 2:30 powtórka, znowu cierpi i się kładzie, kolejna dawka leku do welfronu nie pomogła. Telefon do weterynarz Angeliki i decyzja, jedziemy do kliniki, z tyłu głowy ogromne koszty, ale trzeba ratować Fircie, koszty są nieważne. O 3:30 przyjechał transport i  Kinga z tatą wyrwani ze snu do pomocy. Firiam i Nora są nierozłączne, będzie szaleństwo, więc znowu wet. Angelika jedzie aby podać leki uspokajające. Udało się, jedziemy do kliniki, do Ostrawy, wszystko będzie dobrze. W klinice pierwsza diagnoza, podamy leki i wracacie za trzy dni do domu - jednak nie, po dokładniejszym badaniu okazuje się, że najprawdopodobniej stół operacyjny.
Na dzień dzisiejszy Firiam jest po operacji i 50% szans na przeżycie, a koszty sięgnęły 20 tyś. zł.
Każda złotówka nam pomoże. Z góry dziękuję za dobre serce.