Na finansowy oddech

Znacie ten motyw: już się wydaje, że zaraz, za chwileczkę droga będzie prosta i łatwiejsza, a tu: bach! i znowu coś się pokręci?

Jesteśmy właśnie w takim momencie.

Powoli dążymy do stabilizacji naszego życia, ale z wybojami. Studia skończyłam, ale ze wsparciem kredytu studenckiego - raty. Po studiach wiele lat wynajmowaliśmy mieszkanie, co niestety zjadało "wolne" środki.  Kupiliśmy auto przed narodzinami drugiego dziecka - raty. 2 lata później... ukradziono nam samochód. Kilka miesięcy później kupiliśmy inne, a raty za poprzedni jeszcze nie spłaciliśmy...

Spełniając podstawową potrzebę rodziny i nasze największe marzenie, czyli własne mieszkanie, przenieśliśmy się z dużego, coraz droższego miasta do małego miasteczka. Udało się! Ale nie było łatwo. Postawiliśmy wszystko na mieszkanie i tak oto, poza kredytem hipotecznym mamy też dwie pożyczki prywatne. 

W kolejnym roku zdarzyły się trzy, superważne rzeczy: ja założyłam firmę, mąż odkrył swoje zawodowe powołanie i się przebranżowił.... i w naszym życiu pojawiło się kolejne dziecko. Jest ono naszym wielkim szczęściem, ale siłą rzeczy działalnośc mojej firemki jest bardzo, bardzo ograniczona. Chwilowo czekamy na miejsce w żłobku, żebym mogła ruszyć mocniej albo podjąć inną pracę.
Mąż nigdy nie będzie zarabiał kokosów, ale za to stabilnie. Powoli do przodu - myślimy sobie i wypatrujemy końca różnych spłat. 

Ale... czwarte, takie niespodziankowe dziecko nas uszczęśliwiło, jednak wiązało się z kosztem... Potrzebne było nam auto, które pomieści całą rodzinę.

Mniejsze miasteczko to tańsze mieszkanie, ale i niejako wymaga posiadania i jeżdżenia autem, nie maco ukrywać… Po kilku miesiącach zrobiliśmy zdecydowany ruch i auto mamy… wraz z kolejną ratą. Już nie do udźwignięcia na spokojnie, ale przecież mamy auto mniejsze, sprzedamy je i wyrównamy budżet. 

I tu nagle dzieje się dramat. Jedno z naszych rodziców, osoba, która niemal codziennie nas wspierała, jedyna osoba prowadząca samochód w swoim domu, miała wypadek. Samochód skasowany, rodzic ranny, pewnie nie wróci do pełnej sprawności. Dosłownie w dniu, w którym mieliśmy wykupywać ogłoszenie o sprzedaży swojego auta, okazało się, że będzie ono bardzo potrzebne – do wsparcia rodziców, przejęcia aktywności rannego rodzica. Nie wiemy, ile potrwa taka sytuacja, ale na razie w ogóle nie ma mowy o sprzedaży i uzupełnieniu budżetu. Martwimy się i o rodzica, i o nasze finanse. 

Dlatego zakładam tą zrzutkę – bo potrzebujemy finansowego oddechu w sytuacji, w której byliśmy na progu ulgi. Kwota, którą ujmuję, to pieniądze potrzebne do spłaty jednej z prywatnych pożyczek, wziętych przed zakupem mieszkania. „Zejście” z tej raty (trochę powyżej 500 zł) będzie niemal równoznaczne z wyrównaniem łącznej kwoty naszych zobowiązań sprzed kredytu na duży samochód. Kolejnym celem jest spłata drugiej pożyczki prywatnej, to 4200 zł, ale to łączny cel sięgający niemal 10tys zł, kwota absolutnie niewyobrażalna.

Pewnie takich osób jak my jest cała masa, jednak jeśli nie wyjdę poza strefę komfortu i nie spróbuję prosić o pomoc, nie będę mogła powiedzieć, że zrobiłam obecnie co się da, żeby lepiej oddychać. 

Dziękuję, za każdy wkład, zrozumienie i pomoc.