Leczenie mojej psiej przyjaciolk

Witam 

Tal naprawdę nie jestem dobra w pisaniu i w proszeniu o pomoc, ale kiedy jest się postawionym pod ścianą i brakiem funduszy a jedyne czego pragniesz to zdrowie twojego jedynego najwierniejszego towarzyszą życia to wtedy wymiękasz i mówisz sobie trudno trzeba to zrobić...

Luna to moja 13 letnia staruszka.. uratowana z pseudochodowli przed uspieniem.. zdawałam sobie sprawę że biorąc takiego psa będą tez i choroby.. 

Do ukończenia lat 5 byla okazem zdrowia a potem wszystko się zaczęło sypac..

Najpierw kręgosłup, potem popuszczanie moczu, przepuklina przeziębienia i inne drobne choroby..

Do momentu gdy w sierpniu 2021 dostala niedowładu tylnej łapki. Bylam wtedy w ciąży pp terminie.. nie bacząc na nic wzięłam ja na ręce i nioslam.. było ciężko ale widziałam jak cierpi. 

Urodzilam na następny dzień lunie przeszło..  ale co chwilę miala problemy z kręgosłupem więc pojechałam z nią i 3 miesięcznym bobasem na rezonans.. 

Lędźwiowy odcinek szyjny nie nadający się do operacji..  bierze leki...

Potem byl spokój i znowu się zaczęło.. 

Zapalenie Pęcherza.. prawie ja weterynarz uspil bo stwierdził że to ropomacicze.. nie poddałam się jechałam 100km do weta i na szczęście uratowali ja z tego zapalenia...

Dlugi czas było dobrze do dzisiaj...

Podejrzenie chorego serca i tarczycy.. 

Niestety nie pracuje bo nie mogę jeszcze syn dopiero się klimatyzuje w przedszkolu które jest płatne..  

Muszę ja uratować obiecałam jej kiedyś że dożyje 13 urodzin i zawsze zrobię dla niej wszystko!!!!

Nawet jak byla w Anglii to dostala ataku mięśni nie mogła chodzic piszczała robiła pod siebie.. czuwałam przy niej dzień i  noc uratowała ja bo mialam środki a teraz nie mam ale wierzę w dobro Ludzi o dobrych sercach którym jej los nie jest obojętny...

Nie chce myśleć że jej nie pomogłam a moj syn kiedyś zapyta gdzie lunka dlaczego nie udało się uratować a ja mu powiem bo nie mogłam nie byłam w stanie...

Proszę o pomoc..