
EDIT 2024.10.19 - kochani, bardzo bardzo dziękuję za wpłaty i zaufanie - bo nie odzywałam się... Ciągle coś kociego się dzieje, normlane życie też absorbuje i pisać nie ma czasu i siły.
Zrobię kolejne miesięczne raporty, skrótowe ale na pewno zrobię. Będą na FB i na blgu I KTO TU MRUCZY.
A na razie jeszcze raz dziękuję - dzięki Waszej pomocy opłacona już została wrześniowa faktura w jednej z lecznic (2619) i został na zaległość ok800zt w drugiej lecznicy.
Jeszcze raz dzięki :)
*
Nazywam się Anna Skrzycka.
Od 2004 pomagam bezdomnym kotom z terenu Łodzi i okolic.
Przez ostatnich 20 lat przez mój dom przewinęło się kilkaset kotów, zdecydowana większość z nich znalazła nowe domy. Obecnie mieszkam kilkunastoma kotami, które nie mają szans na adopcję - to przewlekle chore staruszki odratowane z ulicy, bez łapki, oka, przeważnie dzikie. Jest też kilka kotów młodszych, oswojonych - im szukam nowych opiekunów. Przez cały ten „koci” czas staram się przede wszystkim KASTROWAĆ i STERYLIZOWAĆ koty z ulicy, oswojonym szukać domów, młode i zdrowe dzikuski wypuszczać w starym miejscu, a stare i schorowane zostawiać u siebie na ostatni okres życia.

I przez cały ten czas staram się pozyskiwać środki z Urzędu Miasta Łodzi czy Budżetu Obywatelskiego. Ale pomoc z tych źródeł ma swoje granice. Nie ma pieniędzy na leczenie przewlekle chorych kocich seniorów. Nie ma ich też na leczenie kotów ludzi, którzy sami ledwo wiążą koniec z końcem… Tym próbuję pomagać korzystając ze wsparcia Fundacji For Animals. I z własnych środków.

Pomaganie kotom nie ma końca. Opiekuję się domowym stadem seniorów, pożyczam karmicielom klatki-łapki, sama łapię na sterylizacje/kastracje dzikie koty w różnych miejscach Łodzi, wożę je (prywatnym samochodem) do lecznic, z lecznic do domów tymczasowych…

Po przejściu na emeryturę moje możliwości finansowe uległy znacznemu ograniczeniu. Nie chciałabym jednak ograniczać pomocy łódzkim kotom.
Środki z UMŁ i Budżetu Obywatelskiego - jeśli w ogóle uda się je zdobyć - pokrywają kastracje/sterylizacje, leczenie kociego kataru (maksymalnie dwie wizyty u lekarza weterynarii), opatrzenie ran (ale już nie złamań) i eutanazję. Nie wystarczy ich jednak na porządne odrobaczenie, leczenie świerzbu czy inwazji pcheł, szczepienia kociąt, składanie połamanych łapek, usuwanie zropiałych zębów czy hospitalizację tych najciężej chorych… Nie ma ich też na paliwo do samochodu, żwirek, pranie kocyków, dobrej jakości karmę. A takiej opieki koty potrzebują. Także te dzikie i bezdomne.

Robię co w mojej mocy. Wkładam w to swój czas, lata doświadczenia, codzienną pracę. Mogłabym zrobić więcej, ale zwyczajnie brakuje pieniędzy. POMOŻESZ KOTOM?
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!