Piekło na ziemi ...

Piekło na ziemi...

Kreta - piękna Grecka wyspa, idealne miejsce dla turystów. Pewnie większość z was była już w samej Grecji lub na którejś z Greckich wysp.

Spacerując pięknymi starymi uliczkami można co kilka minut spotkać bezdomne zwierzęta takie jak psy lub koty. Większość ludzi przechodzi obojętnie bo przecież są na wakacjach, które kosztowały kilka tysięcy i nie mogą marnować czasu...

Dla turystów to raj na ziemi, morze, plaża, słońce. Dla zwierząt to istne piekło za życia...

Jeżeli zatrzymamy się choć na chwilę można dostrzec u większości kotów ogromną niedowagę, zaropiałe oczy, nosy pokryte strupami.

Koty, które przebywają na terenie hoteli mają ogromne "szczęście" ponieważ turyści chętnie rzucają podczas posiłków kawałek szynki. Tylko co się dzieje ze zwierzętami po sezonie? Hotele są zamykane, a zwierzęta muszą odejść i walczyć o przetrwanie w pustej miejscowości. Części z nich udaje się wrócić w następnym sezonie.

 W tym roku nie ma kolejnego sezonu... 

Turystyka zamarła, hotele pozostają zamknięte, ludzie stracili pracę, cała masa zwierząt straciła możliwość przeżycia.

Jestem wolontariuszką w Polskiej fundacji która pomaga zwierzętom. Nie zamierzam obrażać tutaj turystów ponieważ sama byłam turystką zwiedzającą Kretę ponad dwa lata temu. Niestety wakacje szybko zmieniły się w codzienną pomoc, która trwa do dzisiaj. 

Szukałam pomocy w tamtejszych organizacjach. Rezultat? Fundacji jest garstka i żadna nie działa po zachodniej stronie Krety. Coś takiego jak schronisko nie istnieje! Jest jedna prywatna osoba która pomaga psom. Myślałam że to jakieś żarty ale niestety jest to smutna rzeczywistość.

W hotelu w którym przebywałam było kilka kotów i psów. Podczas posiłków przychodziła piękna trzy kolorowa kotka. Cześć gości chętnie dawało kawałek szynki lub sera ale machali ręką jak kotka podczas połykania przeraźliwie miauczała. Po długim przekonywaniu pracowników hotelu, którzy twierdzili, że kot jest ich w końcu pozwolono mi zabrać kotkę do weterynarza. Koteczka miała ostre zapalenie dziąseł co okazuje się być częstą przypadłością kotów na Krecie. Bez pomocy z czasem zęby same wypadają co wiąże się z ogromnym bólem.

Kolejnego dnia wyrzucając śmieci obok plaży pod kontenerem zauważyłam leżącego kota, a na nim stado much. Myślałam, że nie żyje ale on powolutku wstał chwiejąc się na łapkach. Gołym okiem było widać że cierpi. Zwierzę nie miało części pyska... Wiele nie myśląc narzuciłam na niego ręcznik i zawiozłam do kliniki. Weterynarz uznał że kot umiera i ogromnie cierpi. Pysk był "zjedzony" przez nowotwór na który często chorują zwierzęta przez upał i słońce. 

Niestety jedyne co można było zrobić to ulżyć mu w cierpieniu...

Nigdy nie zapomnę tego widoku i cierpienia w jego smutnych oczach...

Podczas swojego pobytu poznałam wspaniałą kobietę o imieniu Iro która żyje bardzo skromnie ponieważ sama dokarmia obok swojego domu ok 50 kotów. Zaopiekowała się również kotką z hotelu,  której ja wcześniej mogłam doraźnie pomóc.

Część z was mogła widzieć zbiórkę stworzoną prawie dwa lata temu. Niestety środki nie wystarczyły na długo.

Jesteście ich jedyna nadzieją na życie bez bólu bo tylko tyle albo aż tyle możemy zrobić!