Zwracam się do Was z gorącym apelem o pomoc! Potrzebuję wsparcia finansowego, aby móc wyremontować zniszczony dom, zapewniając warunki do normalnego życia.
Zostałam sama na tym świecie i nie ma już nikogo żyjącego, kto mógłby do mnie wyciągnąć pomocną dłoń.
Nagranie, które odważyłam się opublikować jest dla mnie niezwykle ważne - jest jak ostatni prezent od mojej mamy. Mimo bólu i cierpienia, postanowiła opowiedzieć naszą historię - z nadzieją, że po jej śmierci, nie pozostanę bez pomocy. Jej determinacja, siła i miłość do mnie w obliczu tak trudnego momentu są wielką inspiracją.
Moja historia to nie tylko opowieść o zniszczonym domu. To przepełniona bólem opowieść o stracie bliskich i walce z nieszczęściami, które nieustannie stawiają mi kłody na drodze.
Jeśli tylko wytrwacie ze mną, to aktualizując w miarę możliwości opis, opowiem Wam historię mojej rodziny, historię, która sprawiła, że jestem tu - prosząc Was o pomoc. Bo obecna sytuacja wynika z ciągu fatum, które ciąży od lat. Mieszkam w zniszczonym domu, w którym zadomowił się groźny grzyb, zagrażający mojemu życiu (jest kancerogenny oraz nasilił moje napady astmy). Tymczasem proszę obejrzyj razem ze mną ostatnią prośbę mojej mamy:
Aktualizacja I
"Początek historii - Mała Wojowniczka"
Już będąc małą dziewczynką, musiałam przejść przez wiele trudności zdrowotnych. Urodziłam się z wrodzoną wadą serca, zdwojeniem nerek itp. Przechodziłam częste infekcje dróg oddechowych, które później zdiagnozowano jako astmę oskrzelową. Już jako 10 miesięczne niemowlę byłam po kilku operacjach, a wrodzony niedowład kończyn (obniżone napięcie mięśniowe nóg i nerwów przykręgosłupowych) nie dawały szans na to, że kiedykolwiek będę mogła poruszać się o własnych siłach! Pierwsze 6 lat życia spędziłam głównie w szpitalach, a koszty mojego leczenia były olbrzymie. Dla moich rodziców nie było jednak niczego ważniejszego niż moje zdrowie i dobro. Zdeterminowani, wyzbyli się całych oszczędności dla ratowania mnie. To dzięki ich miłości, dziś mogę chodzić, choć z bólem który umiejętnie ukrywam.
Po okresie bolesnych oraz kosztownych zabiegów i rehabilitacji miał nastać czas stabilizacji. Niestety przewrotny los chciał inaczej, a pewne wydarzenie odebrało mi to co najcenniejsze - dzieciństwo.
Aktualizacja II
"Niewidzialne blizny"
… To był grudzień 2010 roku, czas radości i magii zbliżających się Świąt. „Przyjaciel” rodziny zadzwonił z informacją, iż ma dla mnie prezent – telefon. Kiedy zaproponował odbiór w swoim mieszkaniu, nie czułam jeszcze strachu ani obaw…
Rozprawy trwały latami – długie, bolesne lata, w których musiałam wielokrotnie (na policji, w prokuraturze i w sądzie) stawać w obliczu przeszłości. W moim sercu zapanowała nieprzenikniona ciemność, która stłumiła wszelką nadzieję na lepsze jutro.
Gdy w końcu „przyjaciel” został skazany, zrozumiałam, że ten wyrok, to także moje dożywotnie brzemię. Moje niewidzialne blizny, niewidoczne dla innych są nieodłącznym elementem mojej codzienności.
Aktualizacja III
„Życie w zimnym domu”
To wydarzenie na zawsze zmieniło moje życie i odcisnęło piętno na moim zdrowiu. Rodzice skuleni pod ciężarem wydatków podjęli trudną decyzję o wzięciu pożyczki hipotecznej.
Aktualizacja IV
"Fala niesprawiedliwości"
Przez brak prądu i mróz w domu -> obchodziłam swoje urodziny w szpitalu, walcząc z ciężkim zapaleniem płuc. W tym czasie mama pojechała po moje rzeczy do domu…
Kiedy wróciła, na jej twarzy gościło przerażenie. Opowiadała o tym co się stało. Po otwarciu drzwi zobaczyła wszędzie wodę – zalała cały dom.
Pamiętam jak dzielnie mama starała się ukryć łzy, ale nie potrafiła. Patrzyłam na nią widząc ból w jej oczach, gdy zrozumiała, że wszystko co budowaliśmy przez lata – straciliśmy w jednej chwili
Aktualizacja V
"Poświęcenie z miłości"
Wkrótce przyszła jesień.
W listopadzie Tata złożył dokumenty o emeryturę. Był pełen nadziei, że może teraz będzie Nam lżej. Ale los miał inne plany. ZUS wstrzymał wypłatę renty. Mówili: „na czas rozpatrzenia wniosku - nawet na trzy miesiące". Dla nich to nic. Dla nas – wszystko.
Pamiętam tamten poniedziałek. Wracałam ze szkoły, mama czekała z obiadem. Miała dobrą wiadomość – ZUS zadzwonił, przyspieszono decyzję. Tylko tata zapomniał telefonu, kiedy wyszedł z domu… Nie mogliśmy mu powiedzieć.
Ale tata już nie wrócił.
Następnego dnia dowiedzieliśmy się, że popełnił samobójstwo. 500 metrów od domu. Zostawił w kieszeni 50 złotych i list – przeprosił. Napisał, że robi to z nadzieją, że ktoś nam pomoże, że ludzie okażą współczucie. Że przynajmniej my będziemy mogły żyć godnie.
Tata oddał wszystko. Z miłości. Poświęcił siebie, by ratować nas.
Aktualizacja VI
MAMA"
Moja mama była wyjątkową kobietą - silną, odważną i pełną serca.
Zawsze stawała po stronie słabszych - walczyła o prawa ludzi i zwierząt, nie bała się mówić głośno tego, co uważała za słuszne.
W 1989 roku brała udział w strajku głodowym w Spółdzielni Inwalidów "Perspektywa" w Opolu, co przypłaciła utratą pracą.
Była członkiem NSZZ "Solidarność" w tym kierownikiem biura zarządu Opolskiej "S" oraz specjalistą ds. ekonomicznych.
Była magistrem ekonomii, szkoliła menadżerów i rozpoczęła doktorat w Warszawie, z którego zrezygnowała, by zająć się moim leczeniem w dzieciństwie.
Z oddaniem ratowała też skatowanego psa, którego znalazła przy drodze - taka właśnie była.
Moja obecna sytuacja to efekt trudnych życiowych zakrętów, nie braku wartości czy starań.
Mimo wszystkich trudności i straconych marzeń, postanowiłam, że chce podnieść się z popiołów. Mimo bólu i cierpienia wierzę, że jest szansa na normalne życie. Tak trudno jest być samej - ale wciąż mam nadzieję na lepsze jutro.
Proszę nie pozostawiajcie mnie samej w mojej walce o przetrwanie. Pomóżcie mi przezwyciężyć trudności. Z całego serca błagam Was o pomoc.
Z pozdrowieniami,
Osierocona dziewczyna - Ania
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!