Mam 40 lat. W dniu moich urodzin usłyszałem, że mam przerzuty.
Dwa lata temu wykryto u mnie raka pęcherza. Był bardzo agresywny, ale uchwycony wcześnie — lekarze usunęli pęcherz i wtedy myśleliśmy, że wygrałem. Niestety, od tamtej chwili moje życie zmieniło się na zawsze. Do końca życia muszę korzystać z cewników — codziennie kupuję nowe, jednorazowe zestawy, które są ogromnym obciążeniem finansowym.
Starałem się żyć normalnie. Przez całe życie pracowałem jako cieśla-stolarz i rozwijałem własną firmę — to zawsze była moja pasja, nieustająco rozwijałem się na wszelkiego rodzaju kursach oraz zdobywając dokumenty czeladnicze aby nieustająco podnosić jakość swoich usług i kwalifikacje. Studiowałem budownictwo, byłem już na czwartym roku, miałem pisać pracę inżynierską oczywiście związaną z budową domów w konstrukcji drewnianej. Choroba przerwała te plany, ale nie odebrała mi marzeń. Planowałem budowę naszego wymarzonego domu według mojego własnego projektu, razem z narzeczoną szukaliśmy działki, układaliśmy wspólną przyszłość.
Tuż przed kolejną, druzgocącą diagnozą zaręczyliśmy się. Myśleliśmy, że zaczynamy nowy, piękny etap. Zamiast tego usłyszeliśmy — „są przerzuty”.
W Norwegii walczyłem ponad 9 miesięcy — chemioterapia, radioterapia, szpitalne ściany zamiast warsztatu i planów. Lekarze zrobili wszystko, co mogli, ale powiedzieli wprost: nie mają już pomysłów, jak mnie leczyć.
Moja mama zmarła na raka. Przeszedłem z nią całą tę straszną, wyniszczającą i odbierającą godność drogę. Wiem, jak wygląda walka o życie i godność od podszewki — nie tylko teoretycznie, ale przez każdy dzień i każdą decyzję.
A ja nie mogę się poddać. Mam narzeczoną, mam córkę, która w tym roku zaczyna studia. Chcę być przy niej, kiedy wchodzi w dorosłość. Chcę jeszcze budować, tworzyć, żyć — a nie tylko patrzeć, jak choroba powoli odbiera mi każdy dzień.
Dlatego przenoszę leczenie do Polski. Tutaj mam szansę kontynuować terapię. Czeka mnie intensywna rehabilitacja, tlenoterapia, suplementacja — wszystko, co może odżywić i zregenerować moje ciało. To są ogromne koszty, których sam nie udźwignę ponieważ nie jestem w stanie wykonywać mojego zawodu.
Piszę do Ciebie z prośbą o pomoc. Każda wpłata, każde udostępnienie, każda najmniejsza forma wsparcia to dla mnie szansa na kolejne dni, tygodnie, miesiące życia. Na bycie ojcem, partnerem, przyjacielem — a nie wspomnieniem.
Nie poddaję się. Ale sam nie dam rady. Potrzebuję Ciebie.
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Jacek M
Będzie dobrze . Trzymaj się chłopaku
Piotr
Walcz i ani przez chwilę nie wątp w to że się uda
Artur O.
Trzymamy kciuki 🤞🤞 za szybki powrót do zdrówka !!! 💪
Anonimowy Darczyńca
Macku, oddaje w modlitwie Twoja chorobe dobremu Bogu i ufam, ze nie pozostanie gluchy, mama Mateusza i Pawla
Monika
Trzymaj się Maćku