Znowu parwowiroza

MAMY KOLEJNE PARWO!!!

Kolejne 2 maluchy zarażone!

Nie wiem, co się dzieje, co rusz jakieś dziadostwo się przyczepia, ciągle coś!

Nord przyjechał z Podlasia. Więc, żeby mądrze przed szkodą a nie po- jeszcze przed wyjazdem dostał surowicę.

Już będąc w Trójmieście spędził 10 minut w samochodzie z 2 innymi maluchami, które też jechały do swoich domów.

3 godziny po przyjeździe- o tym już wiecie- pojawiły się pierwsze niepokojące objawy, więc szukanie kliniki, która na cito poda surowicę. Podejrzenie okazały się faktem- pies, który przed wyjazdem radośnie brykał i śmiało mógł zyskać miano najenergiczniejszego psa na świecie- leżał skulony, cierpiący, słabo reagujący. :(

Przestał jeść, w domu wszystko w bezbarwnych wymiocinach...

Z automatu zabezpieczona musiała zostać Jeżynka, która z nim przyjechała i od tego dnia oboje dostawali leki.

Chcąc dmuchać na zimne i mając świadomość, że te 2 maluszki również były z nim przez chwilę- one również od razu zostały wysłane na podanie surowicy.

Wszystko na nic! Cała dzisiejsza noc- wymioty, biegunka, brak apetytu, osłabienie.

Znowu na cito weterynarz i potwierdzenie- PARWOWIROZA!!!

Na ten moment mam już długi wszędzie. Co gorsza- mój gabinet- moi ulubieni i jedyni- jak do tej pory weterynarze- pan Jacek i pani Małgosia- przez ręce, których przeszły setki moich psiaków- do 31 stycznia zmuszenie zostali zawiesić współpracę.

Leczony jest tam tylko Nord, pozostałe maluchy już w "normalnych" gabinetach, a to znaczy, że za wszystko płacić będę 2 razy więcej!

Nie wiem, nie wiem, jak to zrobić, a działać trzeba. Maluchy muszą żyć.

Biedne, kochane... Przyjechały po lepsze życie, tymczasem walczą ze śmiercią. :(

Muszę zapłacić za poprzednie wizyty, bo psiaki nie zostaną przyjęte.

Pomóżcie, proszę, je ratować.

Ja już nie mam siły do tego wszystkiego. :(