Katharsis – gr. oczyszenie. Uwolnienie od cierpienia.
Katharsis dziś, 15 lipca, w dniu zakładania zbiórki, kończy pierwszy rok swojego życia.
Jest córką mojej ukochanej klaczy Kanasty, która wyciągnęła mnie z depresji. Urodziła się w czasie, gdy moje życie po raz kolejny leżało w gruzach i zaczęło się na nowo. Po drugiej zdradzie a następnie rozwodzie, w trakcie desperackich poszukiwań siedliska, gdzie mogłabym odbudować życie swoje i swoich zwierząt, walki o kredyt, a po zakupie - kosztownym remoncie.
Nie bez powodu nadałam jej piękne imię Katharsis, bo miała być symbolem mojego oczyszczenia, nowego początku. I była. Każdego dnia dawała mi siłę, nadzieję i sens. Poczucie, że wiem czego chcę i dokąd zmierzam.
Dziś moja piękna Katharsis sama potrzebuje ratunku.
Od urodzenia nie miała lekko i jakby chcąc spełnić swoje przeznaczenie - oczyścić mój umysł ze wcześniejszego życia - co chwilę wymagała mojej atencji. W pierwszych tygodniach dostała kopniaka od matki prosto w łopatkę. Skończyło się na kilkudniowej kulawiźnie i smarowaniu miejsca stłuczenia. Następnie nabiła sobie nakostniaka na żuchwie. Urosła, przez co nakostniak zmalał, jednak ślad nadal jest wyczuwalny. W wieku 3 mies. zakuła się poważnie w oko. Przez dobre dwa miesiące czuwałam przy niej jak w transie, podając leki co kilka godzin w dzień i w nocy, by uratować oko. Udało się, pozostało tylko maleńkie zmętnienie, wzrok został w pełni zachowany. Wiosną Katharsis zachorowała, przez ponad tydzień źle się czuła, gorączkowała, nie miała apetytu. Antybiotyki i inne leki pomogły.
Wszystko to co przeszła do tej pory było jednak dobrostką...
Po ostatnim skoku wzrostu Katharsis zaczęła kuleć. Z początku myślałam, że to tylko przejściowy problem związany z rozwojem. Jednak badania wykazały coś znacznie poważniejszego – podchrzęstną cystę ze szczeliną szczeliną w stawie koronowym. To wada wrodzona, która teraz, ze względu na zwiększone obciążenie podczas wzrostu, zaczęła się ujawniać i powodować ból. Bez operacji może ją czekać całe życie z bólem. W najgorszym razie – eutanazja.
Operacja daje nadzieję. Ale jej koszt, wraz z transportem, diagnostyką, długą opieką pooperacyjną i bardzo drogą suplementacją, którą już otrzymuje, przekracza 20 000 zł. Jest kilka rozwiązań, każde równie kosztowne.
Mam swoją przydomową stajnię którą rozbudowuję własnymi siłami oraz z pomocą wspaniałych ludzi jakich mam wokół siebie. Zajmuję się końmi z ogromnym oddaniem, ale przy moich ogromnych długach związanych ze spłatą remontu domu i budowy stajni, przy wysokim kredycie i obecnych kosztach utrzymania – nie jestem już w stanie udźwignąć tej sumy sama. Z bólem serca wystawiam swojego innego konia na sprzedaż, by choć częściowo mieć fundusze na jej leczenie. Jednak wiem że to nie wystarczy.
Dlatego proszę Was – pomóżcie mi uratować Katharsis. To nie jest tylko koń. To część mojej historii, moje serce, moja codzienność. Moja pierwsza wyczekana klaczka, co do której miałam tak wielkie nadzieje na przyszłość, a które rozpadły się w nicość.
Każda złotówka, każde udostępnienie ma znaczenie. Dziękuję za wsparcie – z całego serca, za nią i za siebie.
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!