Życie Sandałka

Cześć wszystkim! 14 lutego 2024 wraz z moim partnerem staliśmy się najszczęśliwszymi opiekunami Sandałka- zwanego przez nas Pańciusiem (co doskonale oddaje jego charakter). Wiedliśmy we trójkę spokojne, szczęśliwe i zdrowe życie. Sandałek sporo przeszedł w swoim 5 letnim życiu- dwa razy było ratowane, przeszedł FiPa. Jest prawdziwym wojownikiem.

Jedynie w grudniu 2024 zaczęły się problemy z pęcherzem- z pozoru nic takiego, byliśmy pewni że go przeleczymy antybiotykiem i będzie po sprawie...

Jak bardzo mogliśmy się mylić...

21 maja Sandałek bez problemu siusiał rano, jednak po południu całkowicie przestał oddawać mocz mimo wielu prób. O godzinie 1.00 22 maja byliśmy już na nocnym dyżurze w Trójmiejskiej Klinice Weterynaryjnej w Gdańsku. Początkowo miał po prostu zostać zacewnikowany i rano wypoczywać już w domu. Jednakże po godzinie 2.00 otrzymaliśmy telefon- jego anatomia nie pozwala na wprowadzenie cewnika. Byliśmy w szoku. Musiał obejrzeć go chirurg. Mocz został ściągnięty przez igłę aby nie uszkodzić nerek i innych narządów. Z niepokojem czekaliśmy na wieści od chirurga. Około godziny 15.00 dostaliśmy telefon- Sandał musi przejść zabieg plastyki napletka aby cewnik mógł zostać wprowadzony. Były to godziny pełne stresu ale już o 16.30 dostaliśmy wspaniałą informację- Sandał przeszedł zabieg pomyślnie, wybudza się. W trakcie operacji z jego cewki moczowej został usunięty kamień- który aktualnie jest badany. 23 maja dostaliśmy kolejne wspaniałe informacje- Sandałek je, siusia samodzielnie i wraca do domu. Aktualnie jest wymęczony tym co przeszedł, w domu otaczamy go opieką i miłością (którą Sandał zdecydowanie nie pała do kołnierza..)

Nasuwa się jedno pytanie: co dalej?

No właśnie...Niestety to jeszcze nie koniec naszej walki. Wizyty kontrolne, zdjęcie szwów, leki, dalsza diagnostyka, specjalistyczna karma...

Biorąc pod opiekę kotka byliśmy w pełni świadomi wydatków związanych z utrzymaniem jego zdrowia w dobrej formie. Jednak ta awaryjna sytuacja która wymagała pilnej interwencji kompletnie wytrąciła nas z finansowej równowagi.

Do tej pory sam rachunek za operację i hospitalizację wyniósł nas ponad 3,5 tysiąca złotych. A to jeszcze nie koniec...

Dlatego bardzo prosimy aby każda osoba którą poruszyła historia naszego dzielnego wojownika dołożyła cegiełkę do jego pełnego powrotu do zdrówka.

Poniżej dotychczasowe rachunki z kliniki:

A to jeszcze nie koniec naszej walki...

Będziemy bardzo wdzięczni za choćby najmniejsze wpłaty, w naszej sytuacji każda złotówka jest na wagę złota 🙏🏻

Ewa&Wiktor