20 grudnia, cztery dni przed Wigilią, zaalarmowała nas niewidoma klacz Temida – mama Lokiego.
Zwykle bardzo spokojna i zrównoważona, zaczęła biegać, lekko dębować i zachowywać się bardzo niespokojnie. To było zupełnie nietypowe zachowanie i bardzo mnie zaniepokoiło. Myślałam, że coś jej się stało.
Wbiegłam na padok i zaczęłam ją oglądać. Temida zatrzymała się, a następnie podeszła do leżącego na padoku Lokiego – jej synka. Coś było bardzo nie tak. On nie odpoczywał. Leżał i nie mógł się podnieść. To bardzo zły znak.
Szybka próba wymuszenia na nim wstania, następnie próba wyprowadzenia go poza padok. Pozycja „na scyzoryk” z podwiniętymi nogami, niemożność oddania moczu i częste oddawanie coraz luźniejszego kału. Podejrzenie kolki.
Natychmiastowy telefon po transport. Loki potykał się, próbował się kłaść, raz się przewrócił. Sytuacja wyglądała bardzo źle.
Jest właśnie w drodze do kliniki. Podpisałam dokumenty ze zgodą na operację, jeśli będzie możliwa.
Proszę, trzymajcie kciuki i pomóżcie Lokiemu. Ma zaledwie dwa lata, a to już jego czwarta podróż do szpitala. Oby nie trzeba było operować.
Koszty są nieznane, dopóki nie wiemy, czy dojdzie do operacji. Może to być 6 000 zł, a może 20 000 zł…
Pomóżcie wrócić Lokiemu do domu.
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Elżbieta
Powodzenia i mocno trzymam kciuki za Lokusia❤️
Tomek W.
Pierwszy 👍