Walka z rakiem Grześka .

Cześć, mam na imię Grzesiek. Mam 35 lat. Jestem szczęśliwym mężem i ojcem dwójki dzieci.

Rok temu moje życie wyglądało całkiem normalnie. Lubiłem swoją pracę, spędzałem aktywnie czas z rodziną i przyjaciółmi. Monika (moja żona) była w 9 miesiącu ciąży więc wspólnie odliczaliśmy dni do pojawienia się na świecie naszej córeczki.

Na początku października 2023 roku - cały nasz świat dosłownie runął.

Nigdy wcześniej nie miałem problemów ze zdrowiem, więc gdy pewnego dnia poczułem niestrawność i ból żołądka, byłem przekonany, że czymś się zatrułem. Nie przypuszczałem jaki będzie dalszy ciąg tej historii.

Kilka dni później byłem już w szpitalu z ostrą niedrożnością układu pokarmowego.

Dokładnie pamiętam smak mojego ostatniego posiłku. Kanapki z mortadelą, które dostałem pierwszego wieczoru na szpitalnym oddziale. Od tamtej pory moje żywienie sprowadzało się już tylko do kroplówek i pokarmu podawanego dożylnie, finalnie kończąc na operacji wszczepienia sondy do jelita, która miesiącami była dla mnie jedyną formą przyjmowania pokarmów.

Seria inwazyjnych badań, ciągła niepewność, ból, cierpienie. Diagnoza potwierdziła wstępne przypuszczenia. Złośliwy rak żołądka w 4 stadium zaawansowania z przerzutami do wątroby i węzłów chłonnych. W takim przypadku statystyki nie dają wielkich nadziei.

Świat nagle się zatrzymał. Nic nie miało już sensu. Jak to możliwe, że przytrafiło się właśnie mnie?

Wszystkie myśli mimowolnie zmierzały tylko w jedną stronę. Co będzie dalej? Ile czasu mi zostało? Jak poradzi sobie Monika i dzieci, gdy mnie zabraknie? Kto zawiezie ją do szpitala - przecież ona zaraz rodzi...

Faza wyparcia, potem załamanie, ciągła huśtawka emocjonalna i długie nieprzespane noce. Monika kazała mi przysiąc, że się nie poddam, że ich nie zostawię…

To był moment, w którym postanowiłem podjąć walkę. Przecież mam dla kogo żyć. Nie poddam się tak łatwo! Obiecałem sobie, że wykorzystam wszystkie dostępne metody leczenia.

Dziś córeczka ma już 8 miesięcy a za mną 9 długich miesięcy walki, wiele ciągnących się pobytów w szpitalu, gorsze i lepsze chwile, 18 sesji chemioterapii, utrata włosów i 20 kilogramów wagi.

Nie jest to łatwa walka, ale dzięki Waszemu wsparciu i wielu terapiach z których mogłem dzięki temu skorzystać, udało się uniknąć znacznej progresji choroby i częściowo wrócić do przyjmowania pokarmów doustnie.

Dziś po wielu miesiącach poszukiwań pojawiają się nowe możliwości. Udało się znaleźć chirurga który gotowy jest podjąć się bardzo skomplikowanej operacji resekcji żołądka, zainfekowanych węzłów chłonnych oraz guzów w otrzewnej.

Koszty takiej operacji są niestety ogromne i nie refundowane przez NFZ.     Kwota około 100 000 PLN + dojazdy, noclegi, i inne koszty.

Po operacji potrzebne będzie też dalsze leczenie by poradzić sobie z pozostałymi po zabiegu zmianami nowotworowymi. Nadzieję daje kuracja komórkami dendrytycznymi którą proponuje klinika w Niemczech.

Koszt to ponad 30 000 EURO + dojazdy, noclegi, itp.

Tylko dzięki Waszemu wsparciu z poprzedniej zbiórki jestem w stanie obserwować jak dorastają moje dzieci. Nigdy nie przypuszczałem jak ważny będzie dla mnie widok pierwszego posiłku mojej córeczki czy możliwość rozmów z coraz starszym synkiem.

Przede mną długa i kosztowna walka. Niestety nie jestem w stanie pracować, moje wynagrodzenie było głównym źródłem utrzymania naszej rodziny a środki z poprzedniej zbiórki i nasze oszczędności już się skończyły.

Twoja pomoc jest dla mnie jedyną szansą. Proszę pomóż mi prowadzić tę walkę...

Grzesiek