Jak to w życiu bywa, wszystko zaczyna się od czerni.
Najpierw musiałam zejść na sam dół, do ciemni, by powstać i wejść na drogę światła.
Pomagam kobietom, młodszym i starszym, bo wiem i czuję całą sobą, że trzeba się wspierać. Kobiety jak mało kto, są mistrzyniami chowania swoich emocji na samym dnie swojego jestestwa. Czasami mam wrażenie, że niczym ślimak, zaczynając od samego środka ukrywają swoją wrażliwość, swój emocjonalny bagaż by im bliżej powierzchni utwardzać skorupę i z uśmiechem na ustach odpowiadać światu, że niczego im nie trzeba.
Kobiety mają moc. Nie na darmo palono je na stosie. Ta, która pozwoli sobie na empatię, na zachowanie swojej wrażliwości czuje i widzi więcej. Ale na pewno nie jest jej łatwiej żyć codziennością.
Moim celem jako terapeuty rozwojowego, facylitatora, animaloterapeuty ale przede wszystkim człowieka z krwi i kości, poprzez założenie fundacji i prowadzenie warsztatów w asyście koni, jest stworzenie bezpiecznej przystani rozwojowo-szkoleniowej, gdzie każda z poturbowanych istot poczuje, że ma po żyć. Ba, ma się czym dzielić z innymi. Bo każdy z nas ma dar, który powinien ujrzeć światło dzienne.
Może wierzę w marzenia naiwnie niczym dziecko, ale wiem, że takie miejsce , gdzie w asyście zwierząt, natury, sztuki można poczuć i złapać oddech. Można odnaleźć drogę do siebie.
Wierzę w to, że nigdy nie jest za późno. Sama mam 48 lat i wciąż się uczę. Właściwie dopiero teraz zaczynam czuć, że żyję pełną piersią i czuję całą sobą, że to jest dobry czas, byśmy stworzyli tu na Kaszubach, miejsce, do którego każda z nas, każdy z nas bez podziałów, z kubkiem w ręku odnajdzie siebie.
Zapraszam Was do stworzenia miejsca, gdzie każdy kto czuje się odspołeczniony stanie się częścią ważnej przestrzeni
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!