Pan Pączek i FIPowa afera

Pan Pączek - ośmiomiesięczny kocurek rasy dotąd niespotykanej, mający prawdopodobnie korzenie potężnych Puchatych Kocich Mnichów. Kicia w swoim rodzaju jedyna, łobuz piątego stopnia, towarzysz Kuchennych Eskapad z Gotowaniem Rosołku oraz Mistrz Niezauważonego Wskakiwania do Lodówki. Ponieważ jego mame zniknęła w niewyjaśnionych okolicznościach to mając ledwie pięć tygodni trafił do swoich człowieków jako bejbik z mlekiem pod nosem, wymagający butelki i masowania po brzuszku po każdym posiłku. Prędko obrał funkcję właściciela mieszkania i wraz ze swoją siostrą Spinką obecnie rozdysponowuje domowe obowiązki pomiędzy Panią Człowiek i Pana Człowieka ❤️ Układ idealny!

Niestety Pana Pączka i jego Człowieków pomimo tak genialnego startu w swoim życiu spotkało wielkie nieszczęście - ta okropna choroba, o której wszyscy mówią po kątach i której każdy się boi - ZAKAŹNE ZAPALENIE OTRZEWNEJ, FIP.

Choroba dotknęła jego drobne dwu i półkilogramowe ciałko odbierając chęć do zabawy i entuzjazm, którym zarażał codziennie każdego. Zaatakowany przez wirusa walczy z okresowo pojawiającą się bardzo wysoką gorączką, która w ostatnich dniach brutalnie trawi jego organizm. Ten wesoły jak dotąd kociak powoli zamienia się w chodzące kosteczki powleczone skórą, które jedynie polegują na kociej podusi i tęsknym wzrokiem spoglądają na zabawki które do niedawna sprawiały tyle radości. 

Zareagowaliśmy bardzo szybko - wykonane zostały badania krwi z uwzględnieniem zarówno morfologii jak i biochemii. Wyniki choć niejednoznaczne niepokojąco wskazywały na problem znacznie poważniejszy niż zwykła infekcja - zwłaszcza, że stan kliniczny Pana Pączka pogarszał się z godziny na godzinę, a dotychczas stosowane leki nie przynosiły poprawy.

Gorączka ponad 40 stopni (w najwyższym momencie 40,5), brak apetytu i przyrostu masy ciała (wręcz jej ubytek!) posklejane i przetłuszczone futerko, blade błony śluzowe, zwiększona ilość uderzeń serduszka i oddechów na minutę, apatia i osowiałość...w domu okazyjne przejawy anizokorii 😔

W USG lekko powiększona wątroba, zaburzony stosunek korowo-rdzeniowy nerek. Podwyższone parametry wątrobowe, obniżony stosunek albumin do globulin (0,55), zawirowania w morfologii.

Wszystko powyższe nasunęło jeden z najczarniejszych scenariuszy...

Wykonaliśmy badanie PCR z krwi pełnej na obecność wirusów FeLV (wirus białaczki kociej), FIV (wirus niedoboru odporności) oraz FCoV - czyli nieszczęsny czynnik który w wyniku mutacji tak często zabiera koty za Tęczowy Most, zanim właściciele zdążą jeszcze efektywnie zareagować.

Wynik pod kątem FCoV okazał się dodatni - i choć wirus opisany został jako nieposiadający w swoim genomie fipogennych mutacji M1058L oraz S1060A to lekarze weterynarii skupiając uwagę na objawach klinicznych, wynikach krwi oraz pozytywnej reakcji na pierwszą dawkę iniekcji leku GS-441524 zasugerowali fałszywie ujemny rezultat badania.

Co teraz?

Jedyną szansą dla Pana Pączka jest bardzo kosztowna terapia lekiem GS-441524 - w tym momencie nieosiągalnym w naszym kraju, jednak dającym fenomenalne efekty przy leczeniu FIP. 

Koszt tygodnia leczenia kociaka to około 550 złotych - podczas gdy całość terapii musi wynosić dokładnie 84 dni codziennych, skrupulatnych zastrzyków podskórnych. Sumarycznie, wraz z regularnymi badaniami kontrolnymi daje to blisko 7000 złotych, lecz kwota ta może znacznie wzrosnąć.

Uruchomiliśmy wszystkie oszczędności, aby zapewnić maluchowi początek leczenia - jesteśmy jednak w posiadaniu zaledwie jednej fiolki, której zawartość starczy nam na kolejne kilka dni. Przyszłe tygodnie i miesiące są dla nas oraz Pana Pączka gigantycznym znakiem zapytania...

Co ważne, Pączek bardzo dobrze zareagował na pierwszą dawkę GS, co mówi nam o celności leczenia. Gorączka spadła, zaczął jeść i pić. Czekamy na wyniki elektroforezy białek by ostatecznie potwierdzić obniżenie stosunku albumin do globulin, które jest jednym z głównych diagnostycznych czynników wskazujących na zakaźne zapalenie otrzewnej. Podejmujemy jednak walkę od razu - nie czekamy, zważając na to jak gwałtownie zmienia się jego stan i samopoczucie. 

Czas jest tutaj największym wrogiem. Prosimy o pomoc! Jako młodzi ludzie zapatrzeni z miłością we wzięte pod opiekę zwierzęta chcemy walczyć o każdy miligram jego zdrowia - sami jednak nie damy rady.