Wpłata nie jest możliwa po końcu zbiórki.
Tak się zaczęło ... (1)
WITAM,na imię mam Mariusz,jestem tatą Amandy.
Jest to historia prawdziwa, widziana moimi oczyma, przeżyta mym sercem i bólem.
Ze względu na fakt, ujęte tutaj będą znane mi imiona ludzi,których znałem od dłuższego czasu oraz nowo poznane mi osoby.
Nie obrażając ludzi,którzy przyczynili się do życia Amandy oraz społeczności w tym czasie obserwującej całe zajście
i nie mogącej przyczynić się do pomocy !!! ... chciałbym opisać właśnie tutaj co czułem, co robiłem, kogo prosiłem
i z kim rozmawiałem, kto mnie pokierował ,kto się ode mnie odwrócił oczerniając mnie bezmyślnie oraz kto tak jeszcze robi,
jaką pomoc otrzymujemy i dlaczego.
Dowiecie się prawdy czytając tę historię.
Nie umiem pisać książek, nie jestem literatem.
Nie ujmę w tym godzin , gdyż w tedy dni były jak sekundnik
w zegarku , a godziny jak jeden rok, zaczęło się to wszystko około godziny 14:40.
Żonę poznałem nad wodospadem przy ul.Kąpielowa,kilka lat przed naszym ślubem.
Długo zastanawiałem się jak zacząć,jestem normalnym człowiekiem,pracowałem.
Zarabiałem na swoją rodzinę,przedstawię ich :
żona/mama- Regina
córka - Klaudia 16 lat
córka - Amanda 13 lat
syn - Krystian 7 lat
ja/tata - Mariusz
Cała nasza rodzina mieszkała na ul.Zamojska.
Jednego dnia nigdy w życiu nie zapomnimy :
był to upalny dzień 21 czerwca 2013 r. , normalnie wszystkie nasze dzieci poprzychodziły ze szkół swoich,
normalnie zajmowały się swoimi sprawami jakie ma młodzież, nauką oraz koleżeństwem ze swoimi znajomymi, przyjaciółmi.
Klaudia zaraz po szkole pojechała do Klubu LKJ w Lublinie, tam była z Amandą wolontariuszką od trzech lat.
Amanda przyszła ze szkoły z koleżanką , była w swoim pokoiku z nią, trwało to nie całe 5 minut. Była godzina około 14:40.
Nigdy nie wnikałem co dzieci moje robią, moje córki, często z Nimi rozmawiałem, o ich problemach i sukcesach,
wierzyłem Im, że żadnych głupstw nie zrobią i tak było.
Amanda wzięła psa na spacer , poszła z koleżanką. Z psami zawsze wychodziliśmy wszyscy w jedno miejsce,
miejsce , które jest przy moście pod którym przepływa rzeka Bystrzyca, nazywaliśmy to miejsce " wybiegiem ".
Ja wróciłem dwa dni wcześniej z pracy ,jeździłem jako kierowca busem po krajach UE przewożąc towary na paletach.
Drzemałem , żona była pod natryskiem...nagle puka ktoś w drzwi, nie czeka aż otworzymy, otwiera je, krzyczy.
Była to koleżanka Amandy z którą poszła i z psem na spacer. Krzyczy, płacze, zerwałem się z łóżka,żona z pod natrysku
okryta ręcznikiem wybiegła, nic nie rozumiemy,co się stało !!! ??
AMANDA NIE ŻYJE, UTOPIŁA SIĘ !!! -odpowiedziała ze łzami w oczach koleżanka.
Gdzie !!!!...Jak !!!..Dlaczego !!! - zapytałem
NAD WODOSPADEM PO STRONIE DZIAŁEK , SZYBKO, SZYBKO - zadyszana i zapłakana JEJ koleżanka szepnęła
Mariusz, biegnij szybko !!! - krzyknęła na mnie żona
Wybiegłem jak z procy, bez koszulki na plecach,trzymając ją w ręku po drodze nakładałem ją na siebie.
Do miejsca wypadku od miejsca zamieszkania jest około 2 km, zjawiłem się szybciej niż Ambulans.
Nawet nie wiedziałem w tedy jak szybko pobiegłem i byłem w tamtym miejscu.
Napotkałem ratowników służby medycznej jak wychodzili z ambulansu, karetki pogotowia.
PANOWIE, GDZIE, ŻYJE ?? ,SZYBCIEJ, SZYBCIEJ TO MOJA CÓRKA NIE ŻYJE, SZYBCIEJ ! - biegnąc i pośpieszając ich mówiłem.
No idziemy przecież - odpowiedzieli panowie ratownicy
Nagle z daleka około 50 metrów ujrzałem córki nogi,brzuch, kolor kostiumu - różowy ,
Była sina. Nie oddychała , luźna leżała na trawie, nie ruszała się. Przy Niej były dwie osoby.
Jedna z nich była przykucnięta przy Amandzie,była to kobieta, druga osoba -mężczyzna młody - stał z telefonem przy uchu.
Minąłem od tego miejsca po drodze sąsiada,pana Z., patrzył się na mnie z minął straszną.
Była przy tym wszystkim policja. Pani policjantka zauważając mnie nagle ruszyła w moim kierunku, zatrzymała mnie
na odległości od córki około 5 metrów, nie chciała puścić.
Kim Pan jest ?? - zapytała
JEJ TATĄ ! - ze łzami w oczach powiedziałem
Spokojnie, jest reanimowana - odpowiedziała
Słysząc te słowa ugięły mi się nogi w kolanach, opadłem z sił i rytmu swego serca, nic nie czułem prócz płaczu
i bólu w sercu, uklęknąłem na trawie.Przeżegnałem się robiąc krzyż na ciele swoim.
PROSZĘ, WSZYSTKO BY NIE MOJA CÓRKA ! BOŻE NIE ONA, NIE MOJA AMANDA, PROSZĘ !!!! - takie słowa błagania ująłem
Patrzyłem się w niebo, było piękne, niebieskie, bez chmurne.
Nagle poczułem ulgę, jakbym serce miał wypełnione ołowiem i ten ołów wyleciał.
Ucałowałem trawę, ziemię ,nawet nie wiem czemu,to był odruch.
Chciałem płakać, nie mogłem,zacząłem zmawiać modlitwę.
Nagle dobiegła w tym momencie żona z synem naszym Krystianem.Wstałem przytrzymując żonę.
Żona mdleje, syn jest zdezorientowany tym co się dzieje.Płacze mówiąc nie-mamo-tato-nie.
Żonę chwytam, powstrzymuje, syna przytulam. Upadamy wszyscy na kolana.
Ratownicy w między czasie zaczęli reanimację.
RATUJCIE MOJE DZIECKO !! PROSZĘ !! - wykrzyczała przed tym żona
MISIU , AMANDA NIE ŻYJE, REANIMACJA,NIE PRZESZKADZAJ,NIE WIEM,JEZU,DLACZEGO - powstrzymując żonę odpowiadam Jej.
Policjantka nas otacza, ratownicy reanimują, my klęczymy,błagamy, zona ponownie mdleje, ocucam ją, każę żonie
otworzyć oczy, dojść do świadomości by ratownicy zajęli się ratowaniem Amandy a nie ratowaniem żony.
Syn płacze.
Spoglądam w stronę Amandy, raz na Amandę, na żonę, na ratowników.
Widzę jeden z ratowników stoi nad Amanda, macha obiema rękoma nad głową Amandy, tak jakby chciał zatrzymać reanimację.
Dwóch ratowników nadal walczy.
PROSZĘ PANI - zwracam się do policjantki - ONI PRZESTAJĄ, PROSZĘ NIE POZWOLIĆ IM NA TO, ZAOPIEKUJĘ SIĘ ŻONĄ
NIE PODEJDZIEMY ALE PROSZĘ COŚ ZROBIĆ.
Pani policjantka podeszła do nich, stanęła przed tym Panem co machał rękoma.
Uklęknęła przed Amandy ciałem na jednym kolanie.
Ja trzymam żonę i syna. Ratownicy ponownie zaczynają reanimację.
Mija sporo czasu, minuty, patrzę na policjantkę bo Ona wtedy została dla nas prawem.
Nagle widzę kciuk Pani tej ku górze, przekazuje nam informacje że Ją mają.
Nakładają Amandzie maskę tlenową, biorą na ręce,niosą biegiem w stronę ambulansu.
Mijając nas policjantka mówi do mnie :
Mamy krążenie, jedziemy szybciutko do szpitala
RENIU, JEST DOBRZE,ŻYJE,WIEM ŻE PRZEŻYJE,JEDŹ Z NIMI,DAJ KRYSTIANA,JEDŹ,JA ZARAZ DOJADĘ - mówię do żony
MARIUSZ, SZYBKO PRZYJEDŹ BO NIE DAM RADY JAK UMRZE - żona do mnie mówi
JEDŹ,JEDŹ.- odpowiedziałem
Ratownicy biegną z Amandą na rękach do karetki, zmieniają się w trakcie niesienia.
Jest ciężka,cała nabrzmiała wodą - krzyczy jeden z ratowników
Ludzie po drugiej stronie stoją i patrzą,obserwują.
Są w karetce, usłyszałem z daleka bicie braw ,ludzie klaskali.
MA KTOŚ TELEFON,MUSZĘ ZADZWONIĆ DO MAMY ,BABCI MOICH DZIECI BO NIE MAM Z KIM KRYSTIANA ZOSTAWIĆ - proszę ludzi po stronie naszej
Pani jakaś z balkonu przy ul.Kąpielowej krzyczy prosząc o numer, podałem.
Trzymając syna na rękach biegłem ku domu,mieszkania naszego.
W drodze myślę z kim jego zostawić, nie wezmę Krystiana do szpitala.
Jestem na zamojskiej, ludzie się na mnie patrzą,pytają,nic nie odpowiadam,jednej Pani ze sklepu z oświetleniem
odpowiedziałem szybko co się stało,jedno słowo :
AMANDA NIE ŻYJE
Dobiegłem do mieszkania, idę do sąsiadki mieszkającej piętro wyżej. Poprosiłem Ją by u niej został na chwilę
Krystian szybko mówiąc co się stało, dodając,że zaraz powinna być mama po niego.
Zadzwoniłem z telefonu komórkowego który z tego wszystkiego został w domu, do córki Klaudii by przyjeżdżała
natychmiast do domu słowami:
AMANDA NIE ŻYJE,PRZYJEŻDŻAJ SZYBKO.
AMANDA..NIE..ŻYJE...JAK..CO SIĘ STAŁO...JUŻ JADĘ..DO DOMU ?? - zapytała Klaudia mnie
TAK, DO DOMU,WRACAJ - odpowiedziałem i rozłączyłem się
Szybko klucze od samochodu, wsiadłem, jechałem na czerwonych światłach drogowych informując klaksonem i światłami długimi
innych kierowców o umożliwienie mi szybkiego przejazdu przez skrzyżowania.Dwa skrzyżowania.
Dojechałem do szpitala.
Samochód zaparkowałem przed wjazdem do Szpitala. Robi się pochmurno, zaczyna kropić deszcz.
Szedłem w kierunku Szpitala Izby Przyjęć,zaczęło padać.
Podszedłem do Rejestracji i pytam się o córkę, gdzie jest obecnie,pielęgniarka zaprowadziła mnie korytarzem
na Oddział Intensywnej Terapii Dziecięcej, wchodząc do korytarza tego oddziału ujrzałem żonę prawie leżącą
na fotelu,przy niej jakaś Pani Pielęgniarka z kieliszkiem plastikowym oraz kubkiem z wodą.
Podbiegłem do żony z przerażeniem że stało się to, czego nikt by nie chciał.
CO Z AMANDĄ, GDZIE JEST, CO SIĘ DZIEJE - zapytałem z przerażeniem
Wszystko jak na razie w porządku,córka jest na sali gdzie są lekarze,nic na razie nie mogę
powiedzieć czy jest dobrze - odpowiedziała pielęgniarka - dałam Pańskiej żonie lek który działa uspokajająco,
za chwilę może żona wymagać opieki,proszę Jej nie dać pójść spać,zaraz pewnie ktoś do Państwa podejdzie z jakimiś
wiadomościami - dodała, i poszła w kierunku sali.
Nastała cisza, żona mdleje, córka umiera, pielęgniarka odeszła w stronę jakiegoś pokoiku.
Z jakiejś sali kręcą się pielęgniarki, wychodzą i wchodzą niosą jakieś leki na tacach.
Na dworze ciemno, smutek i łzy,żona otwiera lekko oczy i mówi do mnie:
IDŹ, DOWIEDZ SIĘ CZEGOŚ
Wstałem i poszedłem w kierunku sali tej,gdzie kręciły się pracownice Szpitala.
Wychodzi jakiś Pan. Idzie do pokoiku. Nie wiem co robić.
Pan jest ..??? - pyta pielęgniarka wychodząca z tym Panem z sali gdzie okazało się była Amanda
TATĄ AMANDY SUSZCZYK - odparłem
Za chwile podejdzie do Pana lekarz, proszę iść do żony i się Nią zaopiekować - powiedziała pielęgniarka
Wróciłem na miejsce, gdzie siedziała omdlała żona. Mija znowu czas, cisza,ciemność w sercu , nie wiedząc o niczym.
Po pewnym czasie przychodzi Pan, który wychodził z sali, podchodzi do nas i pyta o rodziców dziewczynki, która
została teraz przywieziona.W ręku trzyma jakąś kartę.
MY JESTEŚMY JEJ RODZICAMI - odpowiadam
Przysiada obok Nas, kierując oczy na żonę, i do mnie mówi:
Muszę zadać kilka pytań związanych ze zdrowiem córki.
Pyta nas o zdrowie Amandy przed tym nieszczęściem. Odpowiadam,że córka była zdrowa, nic Jej nie dolegało,
skakała,cieszyła się, śpiewała piosenki,że jest uczennicą VI klasy,opowiadam o córce.
Spostrzegłem w między czasie Panią policjantkę z partnerem z pracy,że wchodzi na korytarz i kieruje się do nas.
Zakańczając odpowiadanie na pytania zapytałem lekarza - CÓRKA ŻYJE ??
Żyje ,jeszcze żyje - odparł.
cdn ...
W tej zbiórce publicznej chciałem opisać pierwsze tygodnie walki o nasze dziecko , zapraszam do lektury, wszystko starałem się opisać moimi uczuciami i słowami ...wpłaty nie są wymagane ...poznajcie bieg historii z wypadku Amandy, tak było ,tak widziałem ,tak czułem ...tak...płakałem ...
Pomagam.pl to największy i najpopularniejszy w Polsce serwis do tworzenia internetowych zbiórek pieniędzy. To narzędzie, które umożliwia każdemu i całkowicie za darmo założenie zbiórki w kilka chwil.
Dzięki Pomagam.pl w łatwy i bezpieczny sposób zbierzesz fundusze na to, co dla Ciebie ważne m.in. pokrycie kosztów leczenia, wsparcie bliskich w trudnych chwilach i na inicjatywy bliskie Twojemu sercu.
Krok 1:Chcesz założyć zbiórkę, ale nie wiesz od czego zacząć? Nie martw się! Obejrzyj krótki film poniżej, który tłumaczy, jak działa Pomagam.pl.
Krok 2:Zbiórkę na Pomagam.pl przygotowujesz i publikujesz samodzielnie. Nie przejmuj się - założenie zbiórki trwa dosłownie kilka chwil i jest prostsze, niż myślisz. Sprawdź poniższy poradnik.
W momencie tworzenia zbiorki możesz wybrać, czy chcesz ją prowadzić samodzielnie czy ze wsparciem Pomagam.pl. Pierwsza opcja jest całkowicie darmowa. Jeśli natomiast zdecydujesz się na promowanie zbiórki z naszym wsparciem, będziemy przypominać o Twojej zbiórce i zachęcać do wpłat osoby, które ostatnio odwiedziły stronę Twojej zbiórki (tzw. retargeting).
W tym celu będziemy wyświetlać Twoją zbiórkę zarówno na stronie głównej Pomagam.pl jak i w reklamach internetowych. Zwiększa to szanse na to, że więcej odwiedzających Twoją zbiórkę osób zdecyduje się ostatecznie na wpłatę lub udostępnienie zbiórki. W zamian za to dodatkowe, nieobowiązkowe wsparcie w promocji od każdej wpłaty potrącimy automatycznie 12%.
Krok 3:Twoja zbiórka jest gotowa, czas zacząć działać! Nikt nie wypromuje Twojej zbiórki tak jak Ty, dlatego pamiętaj, żeby udostępniać ją we wszystkich mediach społecznościowych: Facebook, Instagram, Twitter, LinkedIn czy YouTube i TikTok. Zacznij od rodziny i przyjaciół - poproś ich o udostępnienie i zachęć do wpłat. Wyślij znajomym linka do zbiórki z krótkim opisem na Messengerze, SMSem lub mailowo. Następnie skontaktuj się z lokalnymi mediami z prośbą o publikację Twojej zbiórki oraz zaangażuj w promocję okoliczne organizacje społeczne, władze samorządowe, instytucje oraz osoby znane w Twojej okolicy.
Pamiętaj, im więcej osób dowie się o Twojej zbiórce, tym większa szansa na osiągniecie celu! Więcej porad znajdziesz w ebooku, jak założyć i prowadzić skuteczną zbiórkę. Znajdziesz go w swoim panelu zarządzania zbiórką po jej stworzeniu. Sprawdź również naszego bloga, w którym dzielimy się praktycznymi poradami i wskazówkami.
Krok 4:Wszystkie osoby odwiedzające Twoją zbiórkę mogą szybko i bezpiecznie wpłacać na nią pieniądze, np. przy użyciu przelewów internetowych, kart kredytowych, tradycyjnych przelewów bankowych, a nawet na poczcie! Wpłaty księgują się natychmiast. Wszyscy widzą, jaką kwotę udało się już zebrać i mogą zapraszać do zbiórki kolejne osoby.
Krok 5:Pieniądze ze zbiórki możesz wypłacać na konto bankowe w każdej chwili i tak często, jak chcesz. Wypłata pieniędzy trwa na ogół 3 dni robocze. Wypłata nie spowoduje zmiany stanu licznika wpłat na stronie Twojej zbiórki. Możesz dalej zbierać pieniądze, a zbiórka będzie trwać aż do momentu, gdy zdecydujesz się ją zamknąć.
Prawda, że proste? To właśnie dlatego dziesiątki tysięcy osób prowadzi już swoje zbiórki na Pomagam.pl. Nie czekaj. Dołącz do nich teraz! Aby założyć zbiórkę, kliknij tutaj lub w przycisk poniżej:
Wpłata nie jest możliwa po końcu zbiórki.
Zrób jeszcze jeden mały krok.
Nawet 1 zł może pomóc!