Pan na zdjęciu to Krysiu, 13 letni maltańczyk który potrzebuje pomocy na leczenie u neurologa.
Ponizej znajdziecie przebieg choroby/leczenia - z góry przepraszam, jeśli jest to napisane chaotycznie. To dla nas wszystkich naprawdę trudna sytuacja.
15 lipca - wszystko było w normie. pod wieczór, wracając do domu ze spaceru uderzył się o kant futryny - nie wzbudziło to naszych podejrzeń, uznalismy ze jest niezdarą.
wieczorem tego dnia zaczął machać głową i delikatnie się chwiać - zdecydowaliśmy że rano pojedziemy do weterynarza. kilkanaście minut później leżąc na skraju łóżka wywrócił się i upadł na ziemię - wtedy zaczęliśmy dzwonić po okolicznych weterynarzach.
decyzja była szybka - nikt nie odbierał, pojechaliśmy więc 200km do najbliższego otwartego weterynarza w gdańsku. niewiele nam mogli pomóc, Krysiu dostał leki przeciwwymiotne, które miały też pomóc z zawrotami głowy i wrocilismy do domu.
z rana pojechaliśmy do miejscowej kliniki - Krysiu czuł się już dużo gorzej, nie był stanie sam wyjść z auta, a chodzenie sprawiało coraz większą trudność. gdy weszliśmy do domu nie był już w stanie sam chodzić bez tracenia równowagi.
zrobiliśmy mu prześwietlenie, usg i badania krwi - nic nie wykazały. dostał kroplówkę na uzupełnienie płynów, przeciwbólowe, przeciwzapalne, sterydy i antybiotyk, który przyjmował 10 kolejnych dni.
po kilku dniach odstawiliśmy wszystkie leki, prócz antybiotyków. zauważyliśmy wtedy że objawy powracają i weterynarz podjął decyzję o dalszym podawaniu sterydów wraz z antybiotykiem. zrobiło się lepiej.
przez następny tydzień po zakończeniu kuracji antybiotykiem Krysiu dalej przyjmował sterydy, teraz już w domu. po tym czasie mieliśmy je odstawić i obserwować jego zachowanie - wyglądało na to, że nie miał już żadnych objawów. nie jestem w stanie opisać tego jak bardzo byłam szczęśliwa - ale wciąż czuwałam.
po ok. 1,5 tygodnia zauważyliśmy kolejny powrót objawów… została nam już ostatnia nadzieja - neurolog w Gdańsku, który wykona rentgen pod narkozą i powie, co tak naprawdę dzieje się z naszym maluchem.
niestety nasz budżet nie jest w stanie udźwignąć tej wizyty - szczególnie, że wszystkie nasze oszczędności wydaliśmy na dotychczasowe leczenie, które wyniosło już ponad 2 tys. złotych.
szacujemy, że leczenie w Gdańsku wyniesie nas ok. 3 tysiące - nie wliczając kosztów dojazdu ani wszelkich innych wydatków, które wiążą się z tym że jesteśmy oddaleni o 200km od najbliższej przychodni, która ma potrzebnych specjalistów.
oszczędzamy na leczenie, sprzedajemy co możemy - ale to nie jest wystarczające, aby zebrać wymaganą kwote.
nigdy nie proszę o pomoc, ale tym razem robię wyjątek - bo nie potrzebuje jej dla siebie, muszę pomóc mojemu Najlepszemu Przyjacielowi.
każda złotówka jest dla nas na wagę zlota.
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!