
Mam na imię Joanna, mam 36 lat. Kilka lat temu przeszłam dwie operacje serca, moje życie na jakiś czas wywróciło się do góry nogami, ale wszystko dobrze się skończyło, wróciłam do dawnej sprawności fizycznej i czuję się teraz naprawdę dobrze. Problem jednak w tym, że od tamtej pory muszę brać leki rozrzedzające krew, a to wiąże się z koniecznością nieustannego badania INR, czyli poziomu krzepliwości, a co za tym idzie - ciągłego pobierania krwi (na podstawie wyniku ustala się dawkę leku). Mój INR jest niestety dość niestabilny i okresowo powinnam wykonywać badanie minimum raz w tygodniu, a jest to jedna z najgorszych rzeczy, jakie mogę sobie wyobrazić i jakie przyszło mi w tym moim pokręconym życiu doświadczać. Z resztą myślę, że wiele osób mnie zrozumie, bo przecież nie tylko ja panicznie boję się igieł... Już na widok pielęgniarki szykującej probówkę i rękawiczki robi mi się gorąco, a w domu jeszcze przed wyjściem do przychodni wszystko się we mnie trzęsie. Próbowałam nawet szukać pomocy w różnych technikach relaksacyjnych, oddechowych itp, ale nie działają zbytnio.

Moje niskie ciśnienie też nie pomaga, żyły często chowają się i pielęgniarka musi ukłuć kilka razy, żeby znaleźć krew, i nawet kiedy jest już po wszystkim, zamiast odetchnąć z ulgą, od razu przypominam sobie, że lada dzień będę musiała mierzyć się z tym na nowo. Przepraszam za dosadny opis, ale dla mnie to chleb powszedni.

Ale wiadomo - nie ma sytuacji bez wyjścia. Wiem, że kiedyś w końcu się od tego uwolnię. Marzy mi się taki aparat do samodzielnego pomiaru INR w domu:

Wystarczy pobrać na pasek kropelkę krwi z palca maleńkim nakłuwaczem, niemal bezboleśnie. Badanie proste, tak jak badanie cukru glukometrem. Niestety nie jest to urządzenie refundowane, najtańsze jakie znalazłam w promocji kosztuje ponad 900zł. Do tego dochodzą nietanie paski i nakłuwacze - również nierefundowane (dlaczego???)
Wiem, że pewnie wiele osób uzna moją zbiórkę za fanaberię, ludzie mają o wiele większe potrzeby, zwłaszcza w obecnej sytuacji (choć i mnie to urządzenie umożliwiłoby siedzenie w domu, a tak niestety muszę wychodzić, choć boję się i nie chcę...) Ale jeśli zechcesz mi pomóc przyspieszyć ten zakup - będę wdzięczna nawet za każdą jedną złotówkę, bo zawsze to kropelka nadziei, że kiedyś się uzbiera. Dałam radę już tyle lat, to mogę jeszcze poczekać, życie nauczyło mnie cierpliwości :)
Pozdrawiam i życzę wszystkim dużo słońca i ciepła od ludzi w tych jakże dziwnych czasach. Asia.

Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!