Zbiórka Zbiórka na leczenie Arona. - zdjęcie główne

Zbiórka na leczenie Arona.

2 835 zł  z 2 835 zł (Cel)
Wpłaciło 58 osób
Izabela Tusińska - awatar

Izabela Tusińska

Organizator zbiórki


Aron to 10-letni owczarek niemiecki, któremu w zaledwie kilka tygodni zawalił się cały świat. Jest mi szczególnie bliski i wiem, że zasłużył na wiele więcej niż otrzymywał i na jeszcze więcej za to, co wyrządzili mu ludzie. Skrzywdzony i pozbawiony nadziei, oszukany przez ukochanego człowieka. Oto jaką cenę zapłacił za bycie wiernym i oddanym.Zebrane środki zostaną przekazane do krakowskiej Fundacji Ostoja Cztery Łapy, która zechciała przyjąć Arona pod swoje skrzydła. Wierzę, że uda nam się je zabrać i dzięki tym środkom będziemy mogli wesprzeć fundację w diagnostyce i leczeniu Aronka oraz zapewnieniu mu niezbędnych potrzeb. Po zakończeniu zbiórki ogłoszę przekazanie środków w poście na tablicy na moim prywatnym profilu facebookowym. Sytuacja jest dynamiczna. Będę starała się na bieżąco aktualizować informacje na temat stanu zdrowia Aronka, tak, abyście mogli Państwo śledzić jego losy. 

W chwili obecnej Ekipa Fundacji walczy o Aronika. Leczony jest świerzb,  wzmacniana jego odporność, wykonany zostanie szereg badań w celu zdiagnozowania lub wykluczenia chorób oraz leczenia skutków zaniedbań. Lekarze szukają powodów jego utraty siły i redukcji masy mięśniowej (ledwo utrzymuje równowagę) szczególnie w obrębie tylnych kończyn. Zakupiona zostanie dobrej jakości karma, zakupione zostaną leki na padaczkę. 

Wspólnymi siłami, pod okiem specjalistów doprowadzimy go do zdrowia. Zadbamy o jego psychikę. Pozwolimy mu na godną emeryturę.
Sama nie dam rady, ale razem możemy pomóc wygoić te rany i zaleczyć jego złamane serce ❤

A oto historia Arona opowiedziana moimi słowami...

WDZIĘCZNOŚĆ WOBEC PSA.

Aron przez 10 lat żył w mieszkaniu na jednym z krakowskich osiedli. Był kochanym, wiernym i oddanym towarzyszem. Miał rodzinę, spał na kanapie, wychodził na spacery, miał zapewnione wszystkie potrzeby. Słowem : psia sielanka. Dwa lata temu stracił swojego przyjaciela-domownika, a wkrótce po tym kolejnego (z powodu wyjazdu). Opiekowała się nim już tylko jedna osoba. Ja odwiedzałam go przy okazji wizyt w Krakowie i nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że nadejdzie dzień w którym będę musiała walczyć o jego los...

Wkrótce sielanka Arona miała zostać przerwana...

Nim jednak przejdziemy do dalszej części, powiniśmy zadać sobie pytanie: czy zapewnianie psich potrzeb to wszystko, co winniśmy ofiarować za bezgraniczną wierność naszym zwierzętom ? Oceńcie sami po przeczytaniu historii.  

NA ZAWSZE JESTEŚ ODPOWIEDZIALNY ZA TO, CO OSWOIŁEŚ.
Pod koniec stycznia b.r (okolice 30.01) u Arona pojawiły się pierwsze drgawki. Weterynarz do którego trafił podał właścicielce lek na wypadek kolejnego i zalecił obserwację. 

Gdy dowiedziałam się o tym fakcie zaproponowałam, że przyjadę i pomogę właścicielce w  zabraniu Arona do weterynarza, w celu dalszej diagnostyki, bo to podstawa podstaw. Wiadomo, że leczenie psa zaczyna się od szerokiej diagnozy. Mając pełny obraz stanu zdrowia właścicielka miałaby możliwość powalczenia o jego zrowie. Do czasu mojego przyjazdu miała wykonać badania podstawowe (morfologię, biochemię, zbliżające się szczepienia). Niestety wkrótce po pierwszym ataku pojawiły się dwa kolejne, co zwiększyło prawdopodobieństwo, że to PADACZKA.  W jego wieku stanowiło to bardzo poważne zagrożenie dla życia. Nie znaliśmy jeszcze dokładnych powodów ich występowania. Lekarz zalecił podawanie luminalu dwa razy dziennie. To najczęściej podawany lek przeciwpadaczkowy, choć w przypadku padaczek określenie dawek i rodzaju podawanego leku opiera się bardzo często na metodzie ,,prób i błędów", ale przede wszystkim na szerszej diagnostyce podłoża jej występowania. Na skutek ataków Aron był wymęczony, osowiały, lecz nie sądziłam, że to dopiero początek tragicznych w skutkach decyzji właścicielki. Widok cierpiącego psa jest dla ludzkich oczu niebywale trudnym i ciężkim przeżyciem. Dla zwierzęcia jest mocno wyczerpującym zdarzeniem. Częste ataki i nieleczona padaczka doprowadza do bolesnej śmierci. Diagnozowana i leczona padaczka  pozwala zwierzętom na normalne funkcjonowanie, a już na pewno może zminimalizować ryzyko jej napadów. 

PADACZKA TO NIE WYROK.
Właścicielka nie radziła sobie z opieką nad psem ze względów - nie tylko - finansowych, ale i psychicznych. Pojawiły się wątpliwości i strach, że pies może dostać tak silnego ataku, że pewnego dnia będzie za późno. Zabrakło odwagi, by zaopiekować się psem bez względu na diagnozę. I wtedy pojawiła się w głowie właścicielki najgorsza - według mnie - decyzja. 

W połowie lutego b.r, pod wpływem emocji wynikających z kolejnych ataków padaczki u Arona, właścicielka postanowiła oddać go w ręce innemu człowiekowi. W bardzo krótkim odstępie czasowym swoją chęć w opiece nad psem zaoferował mężczyzna, dla którego - jak twierdził - przyjęcie psa z padaczką nie było problemem. Przekonał właścicielkę o swoich dobrych zamiarach względem psa i tym sposobem przekonał ją do jego przekazania. Bardzo szybko pojawił się w Krakowie i zabrał owczarka do swojego rodzinnego domu na wieś w powiecie nowosądeckim. Oczywiście zabranie Arona poprzedzono spisaną umowa przekazania, ale niestety zabrakło rozsądku, by zweryfikować warunki do których miał trafić psiak. Zabrakło w niej także wpisu o zakaznie przekazywania psa kolejnym osobom bez zgody pierwszego właściciela i o możliwości jego powrotu do Krakowa. Zabrakło zarówno wizyty przed i po adopcji. Właścicielka psa oddała Aronka na ,,słowo honoru" i z powodu zapewnień owego mężczyzny. Szkoda, że nie wysłuchała uwag na temat ewentualnych adopcji psów, że nie chciała skonsultować tej decyzji z osobami doświadczonymi jak np.fundacje czy stowarzyszenia. Szkoda, że nie zechciała poczekać ze swoją decyzja i skrupulatnie jej przemyśleć. 

Ja dowiedziałam się o tej nagłej decyzji dwa tygodnie po tym jak został wywieziony z Krakowa ponad 100 km dalej. Jedyny co wiedziałam na temat adopcji to, że trafił do znajomych w okolice Nowego Sącza (choć i tutaj nie mogłam mieć pewności, że wskazane miejsce docelowym, a nie wskazanym na ,,odczep się i mnie nie umoralniaj". 

NIE UFAJ ZAPEWNIENIOM, WERYFIKUJ.

Nagła decyzja właścicielki wywołała u mnie poczucie, że powinnam zaufać intuicji, a ta podpowiadała mi, żeby lepiej nie ufać ludziom działającym pod wpływem emocji. Rozpoczęłam poszukiwania psa na własną rękę. Mimo tego, że Aron nigdy ,,nie należał do mnie" byłam do niego przywiązana i chciałam upewnić się czy tam dokąd trafił jest szczęśliwy. Nie rozumiałam i do tej pory nie rozumiem : jak w ogóle można oddać przyjaciela po 10 latach wspólnego życia? Żadne wytłumaczenie nie będzie dla mnie usprawiedliwieniem tego czynu. Co nagle to po diable. 

ROZPOCZĘCIE POSZUKIWAŃ.
Dniami i nocami śledziłam wszystkie znane i nieznane zakamarki internetu związane z psami : ,,znalezione", ,,zagubione", ,,fora owczarków niemieckich", strony fundacji itp. Szukałam jakichkolwiek śladów i wskazówek. Niestety. Nigdzie nie mogłam znaleźć Arona. Zamartwiając się i tracąc nadzieję, że kiedykolwiek dowiem się prawdy i tracąc wiarę w swoją skuteczność znalazłam ogłoszenie o znalezionym w ciężkim stanie owczarku nad rzeką Dunajec w miejscowości Czerniec. 

https://www.facebook.com/145813656084655/posts/720338808632134/ 

Aktualizacja posta informowała, że odnalazł się także właściciel psa. Co znów zbiło mnie z tropu. Pies na zdjęciach kompletnie nie przypominał Arona ze względu na swój stan. Podświadomie chciałam wierzyć, że to nie on i jest tak jak zapewniała właścicielka, że trafił do znajomych z Nowego Sącza. Mimo wszystko postanowiłam skontaktować się z osobą, która była autorem posta. W poście nie było zbyt wielu informacji poza wiekiem psa, miejscem znalezienia i dwiema ostatnimi cyframi chipa, a także informacją, że chip jest zarejestrowany na właściciela z Krakowa. Te kilka szczegółów było jednak bardzo spójne z informacjami związanymi z Aronem. Podałam zatem w zapytaniu:  imię psa, nazwisko właściciela oraz znaki szczególne. Opisałam też historię poszukiwanego przeze mnie Arona. Wkrótce później przyszła odpowiedź potwierdzająca moje najgorsze obawy.

TO ON. PIES Z OGŁOSZENIA TO ARON.
Zamarłam. Opowiadano mi o jego kondycji i nie mogłam uwierzyć, że w tak krótkim czasie doprowadzono psa do takiego stanu. Za co ?! Dlaczego ?! Czym kierowali się ci zwyrodnialcy ?! Jaki człowiek lub co za ludzie zgotowali mu taki los ? A może po prostu uciekł temu mężczyźnie lub jego rodzinie i trafił po drodze na złych ludzi ? Mętlik w głowie i rozpacz. 

Opisano mi telefonicznie w jakim stanie znaleziono psa :  liczne pogryzienia uszu, głowy i karku, słaby, nieobecny, nie może oddać moczu, zabiedzony, zagłodzony, obecność świerzba, ledwo stoi o własnych siłach, głównie leży, powłóczy tylnymi kończynami, nie wykazuje żadnego zainteresowania (osowiały). Warto zaznaczyć także - ku przestrodze - że pies nie jest wykastrowany, co uważam za błąd w świecie, w którym bardzo często zabiera się psy (nawet starsze) tylko po to, by je rozmnożyć i napędzać czarny biznes handlu szczeniakami w typie rasy. 

⚠️Kastrujcie  i sterylizujcie zwierzęta. Chronicie je nie przed utratą zrowia fizycznego i psychicznego, zmniejszacie skalę bezdomności. Chipujcie zwierzęta, bo dzięki temu możecie je odnaleźć i zidentyfikować, a także uchronić przed szeregiem smutnych zdarzeń. Wracamy do historii...

PSI DRAMAT. DUMNY OWCZAREK POZBAWIONY WIARY W CZŁOWIEKA.
Nie mogłam uwierzyć. Byłam wściekła, rozczarowana ludźmi, biłam się z własnymi myślami. Serce podeszło do gardła... Nadal nie rozumiałam jak do tego doszło, ale czułam, że muszę zrobić wszystko, co w mojej mocy, by pies był nie tylko zabezpieczony, ale i bezpieczny, by nie trafił do schroniska. Największa trudność polegała na tym, że dzieliły nas setki kilometrów i tam, gdzie się znajdował obecnie nie dysponowano odpowiednimi warunkami. Czas pędził na niekorzyść psa.  

LEPSZA GORZKA PRAWDA, NIŻ SŁODKIE KŁAMSTWO.
Równolegle z moim ,,odkryciem" zgłosili się człowiek, który psa adoptował w dniu 14 lutego b.r. od właścicielki w Krakowie. Z informacji jakie posiadam, z doświadczenia rozmów z jego rodziną oraz własną analizą oraz dostępnym faktom (takim jak daty wykonanych badań i informacji w nich zawartych) wiem, że tłumaczenia tej rodziny nie były szczere. Były pokrętne. Za każdym razem zmieniali wersję wydarzeń. Najpierw, że pies uciekł córce, później, że został oddany komuś innemu z uwagi na trudną sytuację zdrowotną i finansową rodziny. Mówili, że powodem oddania jest to, że mąż nie poinformował pozostałych domownikówi o adopcji owczarka, a oni posiadają własne psy małych ras i Aron ich nie akceptuje, a nawet, że nie wiedzieli o padaczce psa. Dziwi fakt, że w gabinecie była podana taka informacja, a na umowie z Krakowa była informacja jakie leki i jak często należy mu podawać. W mojej ocenie: kłamali jak z nut. Te historie się wykluczały, a przy jednoczesnym braku skruchy z powodu bezmyślnego przekazania psa w niesprawdzone ręce postanowiłam, że dłuższe utrzymywanie kontaktów z nimi nie ma podstaw. Na dyskusje i krzyki też nie miałam czasu. Aron cierpiał i to pomoc dla niego była podstawowym priorytetem. W tamtej chwili nie myślałam o zemście czy karze wobec oprawców, a jedynie o bezpieczeństwie psa. W trosce o jego bezpieczeństwo wszyscy musieliśmy powściągnąć emocje, choć dla nas było niesamowicie trudne. Wszystkim, którzy byli wtedy na miejscu z Aronem i mnie, której ciężko było sobie poradzić z lękiem z powodu zmieniających się w sposób niezwykle dynamiczny możliwości leżało na serduchu tylko i wyłącznie dobro Aronika. 

SZTUCZNA TROSKA CZY STRACH PRZED ODPOWIEDZIALNOŚCIĄ KARNĄ ?
Wyżej wymienieni ludzie zgłosili się po psa, żeby wkrótce po tym chcieć się go pozbyć. I to też świadczy o ich ,,miłości do zwierząt", o jakiej próbowali mnie zapewniać. Ci ludzie nie widzieli niczego złego w tym, że oddali Aronka kolejnej, skrajnie nieodpowiedzialnej osobie. Pies musiał być trzymany tam w tragicznych warunkach. Wystarczy spojrzeć na zdjęcia. Tak nie wygląda pies, którym opiekują się ludzie szanujący zwierzęta i otaczający je troską. Po obrażeniach można wiele wywnioskować. Podobnie zresztą, jak i po jego zachowaniu. Choć nie wykazuje żadnej agresji to każdy kto znał psa sprzed nieszczęsnych adopcji zauważyłby jak bardzo się zmienił psychicznie. Ja znałam psa bardzo dobrze. Potrafię odróżnić realną troskę od sztucznej. Potrafię odróżnić prawdziwą miłość do zwierząt od udawanej i od tej udawanej tylko po to, by uniknąć konsekwencji swoich czynów czy odpowiedzialności karnej. A może chodziło o utratę dobrej reputacji we wsi ? Przykre.

SZCZERA TROSKA, BRAK MOŻLIWOŚCI.
Gdyby trafił do kojca w gminnej przechowalni, zapewne nie przeżyłby w takim stanie najbliższych godzin. Wolontariuszki Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami zabezpieczyły Arona tak, by nie stała mu się jezcze większa krzywda, ofiarowały opiekę, doglądały, karmiły i podawały leki. Dzielnie walczyły o każdą najdrobniejszą rzecz, poświęciły mnóstwo czasu i energii. Tak samo szacunek należy się ZGK w Łącku za udostępnienie bezpiecznego pomieszczenia, dzięki któremu udało się uniknąć kojca. Pracownicy wykazali się olbrzymią cierpliwością oraz prawdziwą wrażliwością. Potraktowano Arona z sercem, godząc się na wiele wyjątków. Wspaniali ludzie ! 

Od momentu mojego ,,odkrycia" Arona stawałam na rzęsach wraz z wymienionymi Dobrymi Duszami, aby znaleźć fundację do której mógłby trafić i która zapewniłaby mu odpowiednią i natychmiastową opiekę weterynaryjną. Nie chciałam, aby trafił w ręce osób prywatnych w takim stanie. Oczywiście marzyłam, aby miał dom na zawsze, taki z ,,prawdziwego zdarzenia", ale byłam pełna obaw wobec ludzi po tym, co spotkało naszego dzielnego owczarka. Fundacje wydawały się być bezpieczną alternatywą dla psa w tym stanie. Dniami i nocami wydzwanialiśmy do różnych miejsc, wypytując o warunki i możliwości, szukając bezpiecznej przystani. Spotykaliśmy się z dziesiątkami odmów, w związku z brakami miejsc, z powodu dużych skupisk psów czy z uwagi na wiek psa. Mnóstwo przeciwskazań, praktycznie brak możliwości. Aron stawał się powoli niewidzialny dla ludzkich oczu. Nie możemy winić nikogo, że odmawiali pomocy i przyjęcia Arona. Fundacje pękają w szwach z uwagi na głupotę i brak wyobraźni innych ludzi. Traciłam nadzieję. Szukałyśmy do skutku. Dzięki jednej z wolontariuszek, p.Marii, udało się nawiązać kontakt z fundacją Człowiek dla Zwierząt , a dzięki niej z Fundacją Ostoja Cztery Łapy, gdzie wreszcie nikt nie patrzył na psa jako ,,medialnego" czy ,,niemedialnego". Co za szczęście! Popatrzono na Arona, jako na istotę pełnowartościową, którą trzeba ratować. Chapeau bas! 

,,PRAWIE" ROBI WIELKĄ RÓŻNICĘ.
Wyjechaliśmy z lubelszczyzny po godzinie ósmej rano. Na miejscu byliśmy cztery godziny później. 

W pierwszej chwili Aron mnie nie poznał. Przyznam szczerze, że i ja nie poznałam psa. Nie widziałam czego się spodziewać. Jak zareaguje i jak bardzo zmienił się jego charakter względem człowieka po tym co go spotkało. 🥺 Bałam się tego obrazu psiego nieszczęścia, a jednocześnie cieszyłam się, że jest mi dane go zobaczyć i zabrać w bezpieczne miejsce. Wyglądał koszmarnie. Powłóczył tylnymi kończynami, zarzucało mu tyły jak po wybudzeniu z narkozy. Wygolona przez weterynarza głowa z powodu licznych raz... Strupy na skórze głowy i karku na grubość palca, dziury w uszach na wylot, fatalny stan uszu, widoczne, wystające spod skóry grzbietu kręgi na odcinku lędźwi, rany na pysku i matowa sierść. Był apatyczny. Nie wykazywał szczególnego zainteresowania człowiekiem.

POTWORY W LUDZKICH SKÓRACH NIECH WAS PIEKŁO POCHŁONIE !!! Mam nadzieję, że całe to zło wróci do was ze zdwojoną siłą. Los czuwa nad dobrymi, a złych karze.  😡 

PŁACZ 😭😭😭

Aron nie mógł doczekać się podróży. Zapakowaliśmy rzeczy podarowane Aronowi przez wolontariuszy ❤ i wyruszyliśmy do Krakowa. Aron był bardzo cierpliwy podczas podróży. Wkrótce usnął na moich kolanach. Nim się zorientowaliśmy, bezpiecznie dotarliśmy na miejsce. W fundacji odbyły się oględziny psiaka, przepriwadzony został wywiad, obejrzeliśmy warunki i przyszedł czas pożegnania. 🥺😭 Zostawiliśmy Arona dobrych rękach, w fundacji. Radość, że jest bezpieczny i zarazem smutek. Obiecano mi, że będę informowana o dalszych losach Aronika i tak też się dzieje. Jestem w stałym kontakcie z paniami z Fundacji, otrzymuje wieści o postępach w diagnozowaniu, o jego przystosowywaniu się do nowych warunków. Pozostało cierpliwie czekać na wieści medyczne. Aron w moim sercu gości beż przerwy ❤

Wracaj Kochany do zdrowia ! ❤

Wrócił do miasta w którym spędził 10 lat, a mimo to nie wróci już nigdy do miejsca, które było jego domem...
Jeśli dotrwaliście do tego momentu opowieści to chciałabym zająć Wam jeszcze chwilę.

,,ODPOWIEDZIALNOŚĆ'' TO COŚ WIĘCEJ NIŻ TYLKO LITOŚĆ
Mogą pojawić się pytania i pewnie jedno z nich brzmiałoby:
Dlaczego nie chcesz dać mu domu skoro tak bardzo Ci zależy ?
Odpowiadam:
Chciałabym dać mu dom z prawdziwego zdarzenia. Kocham tego psiaka! Dla mnie odpowiedzialność za zwierzęta to nie tylko pełna miska i kąt, to przede wszystkim setki wyrzeczeń, bezpieczeństwo, to bycie z nim na dobre i na złe. Biorąc Arona pod swój dach naraziłabym własne zwierzęta na utratę zdrowia, a Arona na niepotrzebny stres, a przecież po tych wszystkich przeżyciach Aronik zasługuje na spokój. Całą masę spokoju i poczucie bezpieczeństwa. W fundacji ma wybieg, bezpieczne pomiesznienie, dobrą karmę, ale przede wszystkim opiekę weterynaryjną. Ja przez ten cały czas będę czuwać nad Aronem i przy najbliższej okazji odwiedzę go. Mam nadzieję, że ta historia będzie mieć swój happy end. 

Co będzie dalej? To już zależy w dużej mierze od możliwości. W świecie ludzi, możliwości mają swoją cenę. Możemy zwiększyć szanse dla Arona i pomnożyć to dobro. Pomożecie ?

Chciałabym, aby historia Arona była przestrogą dla ludzi i nauczyła nas, abyśmy z każdym dniem stawali się lepszymi względem zwierząt. Opowiedzialność, rozsądek, miłość. Jeśli nie potrafimy poświęcać się zwierzętom to nie stawajmy na ich drodze. Nie zabierajmy zwierzętom prawa do godnego życia. 

Nigdy nie dowiemy się całej prawdy. Możemy sobie tylko wyobrażać i bazować na własnych podejrzeniach na podstawie stanu psa i opinii lekarzy. Ludzie odpowiedzialni za stan Arona są pozbawieni skrupułów i wyrzutów sumienia. Zrobią wszystko by chronić swoją dobrą reputację, ale nie zrobili niczego, by ochronić psiaka przed takim losem i wziąć na karb efekt głupich decyzji. 

Wyrazy wdzięczności dla wszystkich, którzy wspierali, kiedy traciłam nadzieję i dla tych, którzy byli opoką. Trzymajcie kciuki za Arona, aby miał najlepszą psią emeryturę pod słońcem. ❤❤❤

Jeśli czujesz, że chcesz się stać lepszym dla zwierząt już teraz, to zapraszam do zbiórki, do wspierania fundacji, organizacji i osób, którzy robią wielkie rzeczy nie oczekując niczego w zamian. Dorzuć cegiełkę do zbiórki, dzięki której uda nam się wspomóc fundację w walce o zdrowie naszego dzielnego psiego bohatera - Aronka.


Aktualizacje


  • Izabela Tusińska - awatar

    Izabela Tusińska

    13.08.2021
    13.08.2021

    Aron wyruszył za Tęczowy Most 😭💔
    Pocieszamy się, że przez ostatnie tygodnie miał szanse na Dom Tymczasowy u kochającej rodziny, która ofiarowała mu najlepszy czas na świecie.

    Dziękuję Kochani Darczyńcy, którzy wierzyliście w sens walki o Arona. To dzięki Wam, Nam wszystkim i determinacji ten pokaleczony psiak miał szansę na namiastkę godnego życia! Nie przestawajcie pomagać!

    Zbiórka zostaje zamknięta.

    Zdjęcie aktualizacji 72 770

Słowa wsparcia

Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲


  • Katarzyna Karolak - awatar

    Katarzyna Karolak

    29.03.2021
    29.03.2021

    Dla kochanego Arona

    • Izabela Tusińska - awatar

      Izabela Tusińska - Organizator zbiórki

      08.04.2021
      08.04.2021

      Serdecznie dziękuję ❤❤❤

  • Jakub Jakubowski - awatar

    Jakub Jakubowski

    28.03.2021
    28.03.2021

    Powodzenia!

    • Izabela Tusińska - awatar

      Izabela Tusińska - Organizator zbiórki

      08.04.2021
      08.04.2021

      Dzięki Kuba ❤ Walczymy razem ❤

2 835 zł  z 2 835 zł (Cel)
Wpłaciło 58 osób
Izabela Tusińska - awatar

Izabela Tusińska

Organizator zbiórki

Zadaj pytanie

Wpłaty: 58

Anonimowy Darczyńca - awatar
Anonimowy Darczyńca
5
Anonimowy Darczyńca - awatar
Anonimowy Darczyńca
20
Iwona Król- Mazur - awatar
Iwona Król- Mazur
200
Anonimowy Darczyńca - awatar
Anonimowy Darczyńca
50
Anonimowy Darczyńca - awatar
Anonimowy Darczyńca
50
Justyna - awatar
Justyna
15
Robert Wilczek - awatar
Robert Wilczek
50
Izabela - awatar
Izabela
20
Paweł Kruza - awatar
Paweł Kruza
50
Anonimowy Darczyńca - awatar
Anonimowy Darczyńca
20

Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas

fundraiser thumbnail
Załóż swoją zbiórkę

Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!

fundraiser thumbnail

Pomagam.pl wykorzystuje pliki cookies. Dowiedz się więcej

Zamknij