Małgorzata Gołota jest dziennikarką, którą możecie znać z TOK FM z audycji „Koniec świata” i „Klimat zmian”. Jej pierwsza książka Spinalonga. Wyspa trędowatych” o jednej z ostatnich zamkniętych kolonii dla trędowatych w Europie, znalazła się w finałowej piątce Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego.
Teraz leci na drugi koniec świata do Republiki Kiribati, aby stworzyć reportaż o pierwszym państwie, które znajdzie się pod wodą na skutek zmian klimatycznych. Aby to zrobić, zbiera pieniądze w serwisie Pomagam.pl. O podróży, wyzwaniach i crowdfundingu rozmawiamy z samą założycielką zbiórki - Małgosią Gołotą.
Mam nadzieję, że to będzie angażująca i inspirująca inicjatywa cyfrowa, dzięki której wiele osób dowie się o tym, jaka przyszłość czeka Republikę Kiribati i co my – w Polsce i w Europie – mamy z tą przyszłością wspólnego. Aktualne dane nie napawają optymizmem, wręcz przeciwnie. Kiribati – jedyny kraj na świecie, który leży na czterech półkulach – najpóźniej około 2050 r. zostanie całkowicie zalane przez wody Oceanu Spokojnego. Będzie to pierwsze państwo na świecie, które na skutek zmian klimatu powodujących rosnący poziom wód oceanicznych całkowicie zniknie z powierzchni ziemi. Wyspy leżą zaledwie kilka metrów nad poziomem morza, dlatego ich mieszkańcy już dzisiaj dotkliwie odczuwają każdy wzrost poziomu wód oceanu.
Około 2050 r. ojczyznę straci prawie ok. 108 tys. ludzi. I to właśnie o nich i ich codzienności będę opowiadać na Instagramie, Facebooku i YouTube, ale też w mediach tradycyjnych – w radiu i w prasie – tworząc podcasty i pisząc artykuły. Opowiem o tym, jak zmienia się codzienność Kiribati, jak z roku na rok ubywa terenów nadających się do życia, jak okresowo brakuje jedzenia i wody pitnej.
Sporo uwagi poświęcę też kwestii klimatu. Będę mówić o tym, jaki mamy na niego wpływ, co moglibyśmy zrobić, żeby powstrzymać przekształcenie się kryzysu klimatycznego w katastrofę klimatyczną i o tym, czego mimo wszystko nie robimy oraz o konsekwencjach tej bierności – nie tylko w postaci utraty Oceanii czy coraz częstszych ekstremalnych zjawisk pogodowych, ale też narażania się na masowe migracje ludności, które dotkną także Polskę.
Wspiera mnie wydawnictwo Agora, z którym współpracuję jako autorka. Do finansowania włączył się niedawno także Greenpeace, a wiele wskazuje na to, że takich instytucji będzie więcej. Liczę na to, że moje działania zainspirują także biznes, dla którego zrównoważony rozwój powinien być teraz najwyższym priorytetem. Być może z tych inspiracji wyniknie też jakiś rodzaj współpracy. Bardzo wierzę w ten projekt i wydaje się, że nie tylko ja dostrzegam jego potencjał.
Niemniej jednak, podczas tych kilku miesięcy spędzonych na Kiribati będę też pracować zawodowo, część kosztów pokryję więc sama. To takie koszty życia, które przecież trzeba regulować także w Polsce. Na dobrą sprawę zmieni się tylko waluta, w której trzeba opłacać rachunki. Tyle wystarczy, by zrealizować projekt w jego podstawowej wersji.
Oprócz realnego wsparcia finansowego, które umożliwi mi częstsze przemieszczanie się pomiędzy 33 wyspami Kiribati oraz przeprowadzenie szerszych badań i obserwacji, bardzo ważny dla mnie jest kontakt z osobami, które będą też przecież odbiorcami moich treści.
Crowdfunding to przecież trochę papierek lakmusowy – dzięki niemu bardzo łatwo i szybko można sprawdzić, co porusza ludzi, ich emocje, co ich interesuje. Chcę być w kontakcie z darczyńcami, dzięki regularnym aktualizacjom zbiórki. Mam nadzieję, że będą aktywnie w projekcie uczestniczyć. Mam też nadzieję na komentarze, pytania i realny kontakt, jeśli nie na stronie zbiórki to na moich social mediowych kontach na Instagramie i Facebooku, na które od razu zapraszam.
Przypuszczam, że to wyzwanie, z którym borykało się już wiele osób realizujących niecodzienne i mało popularne inicjatywy. Najtrudniejsze jest zwykle przekonanie innych ludzi, firm lub instytucji do tego, że ten konkretny projekt jest wart uwagi, że warto się z nim zapoznać, śledzić jego rozwój, może nawet wesprzeć finansowo.
Ekologia w Polsce wciąż jest tematem, któremu ciężko przebić się do mainstreamu, choć powoli zaczyna się to zmieniać. W dodatku mamy sporo innych palących kwestii, którymi trzeba się zajmować – rosną stopy procentowe, szaleje inflacja, problemy gospodarcze się mnożą, zdrowie psychiczne Polaków się pogarsza. Ciężko jest myśleć o przyszłości świata, kiedy trzeba walczyć o to, by po prostu jakoś przetrwać i doczekać lepszego jutra. Rozumiem to, ale mam nadzieję, że mimo wszystko uda mi się z tematem Kiribati przebić.
Ponieważ Kiribati jest nie tylko państwem z konkretną historią. Kiribati jest też symbolem i wizualizacją przyszłości, która może nadejść także dla Polski i polskich miast, jeśli nie podejmiemy niezbędnych działań na rzecz ochrony środowiska i zachowania bioróżnorodności.
Najwyższy czas potraktować troskę o stan naszej planety całkowicie priorytetowo. Tego powinniśmy wymagać od polityków w każdym państwie, także w Polsce. Z wiedzą, którą chcę w ramach tego projektu przekazać, będzie nam łatwiej o ten lepszy świat powalczyć.