Leczymy Wiórkę

Wiórka, to ok 5 miesięczna kotka. Znaleziona na odludzi. Trafiła do mnie 19 lipca tego roku wraz z tabunem pcheł. Oswojona z człowiekiem, mrucząca. 

20 lipca gnałam z nią do weterynarza, szybkie badanie krwi. Bardzo złe wyniki. Wiórka była na granicy życia i śmierci. Dostała kroplówke, surowice na panleukopenię, przeciwzapalne. Po kilku godzinach troszkę zjadła. I nawet zainteresowała się zabawką. Wróciła o żywych. Dostała antybiotyk na kilka dni. 24 lipca już szalała po chacie :) 

Została odrobaczona, testy fiv i felv ujemne. Czekała tylko na szczepienie. Była gotowa do adopciji.

12 września Wiórka z powodu sporego spadku wagi miała pobraną krew do badań. Wyniki bardzo złe. Szczególnie próby wątrobowe. Została w szpitalu na ponad tydzień. Po kolejnych badaniach zaczęto podejrzewać fip. Elektrofereza białek to wykluczyła. 

21 września Wiórka wróciłą do domu. Morfologia się poprawiła, wątroba troszkę też, kupa, która była kiepska, wróciłą do normy. Dostała leki na wątrobę.

29 września kolejna wizyta u weterynarza, bo znowu brzydka kupa. I spadek formy. Wiórka dostała witaminy i kolejny antybiotyk.

4 października pojechaliśmy kontrolnie na badanie krwi, aby sprawdzić, jak z wątrobą. Wyniki świetne, wątroba wraca do normy. W związku z tym, że w międzyczasie na tymczas trafił do mnie kocurek, który zachorował na fip, bałąm się, że duży brzuszek Wiórki to tez może być fip, zrobiliśmy jej usg, ale okazało się, ze płynu nie ma. Pełna nadziei, ze już będzie dobrze, wróciłam z nią do domu.

14 października, 10 dni po bardzo dobrych wynikach, gnałam z nią do weterynarza, bo zaczęła się przewracać. Od razu pomyślałam o fip neurologicznym. Wyniki krwi fatalne. 10 dni i taki spadek. Podejrzenie boleriozy, Mykoplazmozy. Szybko steryd, antybiotyk, testy. Dzięki temu, ze mam w na tymczasie kotka z fip, mam też fiolkę leku i tabletki. Bo kocurek 9 dni brał zastrzyki, a teraz lecimy na tabletkach. Zatem szybko pierwszy zastrzyk i czekamy. Kolejnego dnia wróciło do niej życie, bawiła się wędką, dostała mega apetyt. z 1300 g przybrała do 1600 g. Zaczęła wychodzić na mieszkanie, zaczepiać inne koty.

17 października informacja od pani weterynarz, że musimy zrobić powtórkę badań, bo poprzednie zostały anulowane ze względu na dużą hemolizę. A to akurat są bardzo złe wieści. Białaczka? 

Leczenie Wiórki do tej pory kosztowało ok 1000 zł. Fakturę na 500 zł pokryje moja ukochana Fundacja Jak Pies z Kotem, 50 zł otrzymaliśmy od Pana zaprzyjaźnionego z tą fundacją. 

Wcześniej otrzymałam 500 zł od Marty na leczenie miotu, który trafił do mnie w międzyczasie. Z tej kasy zostało mi 170 zł, które przeznaczyłam na Wiórkę.

Dziś 18 października, zrobiliśmy kolejne badanie krwi. Wyniki bardzo dobre. Krwinki znacznie urosły. Widać tu działanie doksycykliny. Co może świadczyć o tym, ze to jednak nie fip, a mykoplazmoza, która podejrzewa pani weterynarz. Próbka krwi poszła do laboratorium i po niedzieli będziemy wiedzieć, czy to jest to choróbsko. Mykoplazmoza daje objawy neurologiczne, jak u Wiorki i spodek krwinek. Z dwojga złego, lepsze to dziadostwo niż fip. Dlatego nadal podajemy sterydy i doksycykline. Oraz rownolegle leki na fip.

Koszt dzisiejszej wizyty 50 zł pokryłam z darowizny od Marty. 190 zł zaległych rachunków opłacę ze zbiórki. Będzie trzeba jeszcze opłacić kilka wizyt, badań krwi i leki. 

Prowadzę bazarek, ale to tylko kropla tego, co jest potrzebne. I dochód z bazarku zawsze w całości przeznaczam na karmę. 

Aktualnie mam pod opieka 23 kocie futerka. 5 mieszka u moich rodziców, 10 na działce i 8 u mnie. W tym dwa z fip, którego koszty leczenia są ogromne. Jedzenie, żwirek, weterynarz, paliwo, szczepienie, preparaty na pchły, na robaki. Ogromne koszty. 

Dlatego ta zbiórka. Każda złotówka na wagę złota.