Straciłem mieszkanie w pożarze

Nazywam się Krzysztof. Nigdy nie prosiłem nikogo o pomoc, jednak 6 stycznia straciłem dach nad głową. 

W skutek tragicznego wypadku spłonęło moje mieszkanie. 

Kiedy zorientowałem się, że wybuchł pożar najpierw próbowałem ugasić go samodzielnie, ale ogień rozprzestrzenił się błyskawicznie. Zadzwoniłem pod numer alarmowy.

W trakcie akcji gaśniczej zostałem przewieziony do szpitala. Mieszkam sam i niestety nie miałem nikogo bliskiego, kto mógłby odebrać mnie ze szpitala. 

Nagle zostałem w środku zimy bez domu, kurtki, czy lekarstw (choruję na cukrzycę).

Mimo wszystko jestem bardzo wdzięczny, że nikomu nic się nie stało. 

Na szczęście, dzięki kilku życzliwym osobom udało mi znalezć schronienie na najbliższe tygodnie. Całe życie byłem samodzielny i jest to dla mnie trudna i krępująca sytuacja. Staram się nie być ciężarem na tyle na ile jest to możliwe.

Jestem nauczycielem przedmiotów ścisłych. 

Uczę fizyki, matematyki i chemii.  W pożarze straciłem wszystkie dokumenty, świadectwa z uczelni, pomoce dydaktyczne oraz sprzęt komputerowy, a także księgozbiór liczący kilka tysięcy pozycji, czy ubrania oraz meble.

Te wydarzenia zmusiły mnie do założenia zbiórki. Środki zostaną przeznaczone na odremontowanie mieszkania. 

Choć mam najczarniejsze myśli, staram się nie załamywać i szukam dodatkowej pracy, żeby ratować to co mi zostało. 

Na chwilę obecną w jednym pomieszczeniu nie ma okien, a całe mieszkanie jest spalone. Wszędzie unoszą się toksyczne opary. 

Całe życie pomagałem innym, jednak dziś ja potrzebuję wsparcia. 

Będę wdzięczny za każdą pomoc.

 Wierzę, że dobro wraca i bardzo chciałbym wierzyć że nie zostanę sam z ciężarem, który na mnie spadł. 

Pozdrawiam, 

Krzysztof. 

W najbliższych dniach dodam zdjęcie zaświadczenia o prawdziwości zdarzenia ze straży pożarnej - jestem w trakcie oczekiwania na dokumenty.