Carlos, w pyszczku ropa i krew..

Carlos.. Kocur w nieokreślonym bliżej wieku żył na wolności kilka ładnych lat. Nie miał nigdy domu i to odbiło się na jego zdrowiu.

Bytował w miejscu, gdzie stoją piękne domy. Ale tylko jeden.. JEDEN.. mieszkaniec tej dzielnicy okazał się prawdziwym człowiekiem.. Na pierwszy rzut oka widać było, że kotu coś dolega. Jednak NIKT wcześniej nie udzielił mu pomocy, nie zainteresował się.. 

Dopiero Pan Aleksander zwrócił się do nas o pomoc w wyłapaniu kocurka. Udało się za pierwszym razem, bo Carlos był bardzo głodny. Pomimo to, nie mógł jeść... 

Były podejrzenia, że z zębami jest bardzo źle, gdyż z pyszczka leciała mu ropa, zmieszana z krwią. Wszystko wyjaśniło się po zabraniu kota do weta. W paszczy miał istny gnój!! Dosłownie żaden ząb nie nadawał się do ratowania.

Zatem usunięte zostały wszystkie. Pobraliśmy też krew do badań i do sprawdzenia czy nie jest zarażony wirusami Felv/Fiv. Czekamy na wyniki..

Teraz Carlos już może przynajmniej jeść. Nie jest to kot oswojony, więc kiedy dojdzie do siebie i nabierze sił, zostanie raczej wypuszczony w miejsce, gdzie go zgarnęliśmy. Tam pan Olek będzie miał na niego oko.

Na tę chwilę wiemy tylko o zębach.. Nie wiadomo z czym jeszcze przyjdzie nam się zmierzyć... 

Bardzo prosimy Was o wsparcie w pokryciu kosztów leczenia i opieki weterynaryjnej Carlosa. Sami tego nie udźwigniemy... Pomóżmy temu kotu znów cieszyć się życiem..