Skazany na śmierć Charli

Odkrywamy piekło, które Charlie przeszedł. Jego stan to dramat i horror.

Charlie – przez całe swoje życie zamknięty w kojcu, z którego nikt go nie wypuszczał. Nie miał nawet szansy na chwilę wolności. 12 lat życia w brudzie, w miejscu, gdzie pod nogami gniły stare odchody, a na szyi rósł guz, który właściciele ignorowali. Kiedy zapytaliśmy, dlaczego nic nie zrobili, usłyszeliśmy tylko: „No co miałam zrobić?” – tak mówiła właścicielka, która całe lata patrzyła na cierpienie psa i nie widziała potrzeby, by zabrać go do lekarza.

Cały dom umywał ręce – mówili, że to nie ich pies, że to psa szwagierki, która od czterech lat nie mieszka na posesji. Charlie był dla nich nikim, niechcianym ciężarem, który po prostu zamknęli w kojcu. Kojcu, który stał się jego więzieniem, sypialnią i toaletą. Bo przecież jeśli pies nie wychodzi z kojca, to załatwia się tam, gdzie śpi i je.

Jego skóra odchodzi płatami od ciała, spod niej sączy się ropa. Guz – wielki, opakowany skorupą z gówna i brudu – zaczął krwawić i ropieć. Przerośnięte pazury, głód, brak jakiejkolwiek opieki. Smród, którego nie da się opisać. I ten wzrok… pełen bólu, ale i wdzięczności, że ktoś w końcu się nim zainteresował.

Dziś walczymy o niego. O każdy jego oddech, o każdy dzień w godności i spokoju. On zasługuje na wszystko, co najlepsze.

Ale nie damy rady sami. Potrzebujemy Was – potrzebujemy środków na leczenie, karmę, leki, weterynarzy, którzy podejmą się walki o Charliego.

🆘 Bądźcie z nami i z Charliem. Pomóżcie nam ratować to życie.

Nie pozwólmy, by jego historia skończyła się w ciszy.

#DIOZ #ratunekswiezat #PomocDlaCharliego #pomagamy #charli