Kociaki 2024

Niestety jak każdego roku kolejne kotki potrzebują pomocy, pod naszą opieką jest już kilkanaście kociąt, a ciągle słyszmy o kolejnych...

Wiemy, że nie damy rady pomóc im wszystkim, ale robimy co możemy, żeby chociaż dla części zmienić świat na lepszy.

We wtorek późnym wieczorem dostałam telefon w sprawie kotka, który leżał bezwładnie na trawie, a z jego buzi wydawało się ciche, ale błagalne wołanie o pomoc. Kiedy do mnie przyjechał zobaczyłam co jest przyczyną jego stanu.

Na karku miał dwie duże rany, w których muchy złożyły już dawno jaja. Była godzina 21.30, ale postanowiłam zadzwonić do Pani weterynarz z prośbą o pomoc. Na szczęście Pani doktor była w domu i zgodziła się pomoc maluszkowi pomimo tak później pory.

Kocurek został u znajduje się aktualnie w szpitaliku i powoli nabiera sił.

Pierwsza wiadomość od Pani doktor 

"Maluch nie jest w tak kiepskim stanie na jaki się wydawał na pierwszy rzut oka. Rany, prawdopodobnie po pogryzieniu na szyi, część martwicza, liczne jaja i larwy much- wszystko oczyszczone i wygolone. Temperatura troszkę poniżej normy, ale miał sporo siły żeby walczyć podczas higieny. Leci na bok, trudno obecnie mi ocenić, czy to kwestia wycieńczenia, czy obrażeń neurologicznych, myślę że najbliższa doba to wyjaśni. Dostał antybiotyk, leki przeciwbólowe, witaminę B oraz kroplówkę. Mimo zmęczenia wypił troszkę sosu z wodą z kociej karmy. Jutro pojedzie ze mną do gabinetu, zostanie tam stacjonarnie do czwartku lub soboty, zobaczymy, wszystko zależy od niego."

I kolejna ze środy 

"Witam, maluch stabilniejszy, co prawda nadal gibie się na boki, przednia lewa łapka często jest podwinięta (uraz lub problem z unerwieniem w związku z głębokimi ranami szyi). Je ze strzykawki zupkę z kociej galaretki, próbuje się prostować i przemieszczać. Myślę, że może zostać w lecznicy do soboty, do tego czasu zejdą obrzęki, będzie można dalej oceniać szkody po urazie szyi. Chyba, że chce go Pani przekazać gdzieś dalej- jest stabilny, ale potrzebuje stałej opieki."

Na szczęście z każdym dniem nabiera sił i mamy ogromną nadzieję, że wróci do pełnej sprawności. Zaczął już sam jeść, a w sobotę wychodzi ze szpitalika.

Dziś do domu tymczasowego przyjechały 4 maluszki, które są już po swojej pierwszej wizycie u weterynarza. Wszystkie zostały odrobaczone i zostały środki na pasożyty zewnętrzne.

Kociaki urodziły się na działkach, niestety osoby, do których wcześniej przychodziła ich mama kastrację uważała za zło... Jednak kiedy mamusia zniknęła, a maluszki zaczęły wymagać opieki zaczęli szukać dla nich pomocy.

Kolejna bida pod naszą opieką to Kruszynka, która została znaleziona w drewutni, kiedy do nas trafiła okazało się że ma gardie. Malutka jest jeszcze w trakcie leczenia, ale jest już o niebo lepiej niż na początku.

Kolejny miot to pięć kociąt z gospodarstwa, w którym o lat próbowałyśmy pomóc w kastracji.

Niestety domownicy chcieli jedynie oddawać nam kocięta i ciągle mnożyć. Na to nie mogłyśmy się zgodzić, bo nam kastracja jest dla nas priorytetem. 

W tym roku jednak stwierdzili, że już nie dają rady i potrzebują pomocy w kastracji, bo kilka kotek jest w ciąży. Prócz kotek w ciąży były tam też te maluszki, które nie miały tam przyszłości.