Mam na imię Łukasz. Mam 30 lat. Mam wspaniałą narzeczoną Marysię, a niedawno dowiedziałem się, że pod koniec roku spełni się moje największe marzenie - zostanę tatą! Moje życie byłoby naprawdę wspaniałe, gdyby nie choroba... Nowotwór, guz, rozległy i w Polsce nie do usunięcia.
Lekarze sami wysłali mnie zagranicę, mówiąc, że mój przypadek jest naprawdę trudny. Zielone światło na leczenie dostałem od kliniki IOZK w Kolonii w Niemczech. Nie jest łatwo prosić o pomoc, ale to moja jedyna szansa. Mam teraz dla kogo walczyć. Mam dla kogo żyć!
Kiedy w marcu 2024 roku trafiłem do szpitala, moje życie zmieniło się diametralnie... Nie tylko pod względem tego, że lekarze wykryli u mnie guz... Najtrudniejszy czas w moim życiu zaowocował czymś naprawdę niezwykłym - tym, że w szpitalu poznałem miłość swojego życia. Ale od początku...
W marcu 2024 roku trafiłem na SOR z potwornym bólem brzucha. Nie wiedziałem, co się dzieje – nikt nie wiedział... Leżałem tydzień w szpitalu, a mój stan się pogarszał. W końcu podczas „cięcia na ostro” wykryto u mnie nowotwór. Z początku desmoidalny, niedający przerzutów, ale skłonny do narastania. Przy zabiegu lekarze wycięli 20 cm jelita grubego, część dwunastnicy, woreczek żółciowy.
Kiedy leżałem na OIOM-ie, zamroczony lekami, które miały uśmierzyć ból po operacji, słyszałem tylko głosy personelu medycznego... W tym mroku przewijał się jeden głos - ciepły, kojący, troskliwy. Głos Marysi. Moja narzeczona jest pielęgniarką na oddziale intensywnej terapii. Tamtej nocy, kiedy mnie przywieziono, opiekowała się mną. Kiedy ją usłyszałem, po prostu wiedziałem, że to jest to. Że znalazłem swoją drugą połówkę.
Ciężko było mi ją odszukać, dopiero w dokumentacji medycznej znalazłem jej nazwisko. Napisałem do niej. Dziś jesteśmy zaręczeni, spodziewamy się dziecka. Ona jest tą, na którą czekałem całe życie...
Wiemy, że chcemy być razem - w zdrowiu i w chorobie. Choroba niestety wróciła naprawdę szybko... Po operacji miałem się naprawdę dobrze. Przez kilka miesięcy byłem dobrej myśli. Jeździłem do Bydgoszczy na kontrole, tomograf nic nie wykazywał. Cieszyłem się życiem – wracałem do siebie po ciężkiej operacji. Ale to była cisza przed burzą...
We wrześniu tomograf nic nie wykazał. Za to w styczniu 2025 usłyszałem to, czego najbardziej się bałem – wznowa i narost guza. Niestety urósł większy, bardziej agresywny, miał ponad 10 cm x 5 cm x 5 cm! W lutym znowu trafiłem na stół operacyjny – tym razem niestety bez skutku. Guz był zbyt rozległy, zrośnięty z jelitami, nie do usunięcia. Uciskał też nerwy w biodrze, powodując problemy z poruszaniem się i okropnym bólem.
Kilka godzin po operacji przyszedł do mnie lekarz - poradził, mi żebym szukał leczenie zagranicą, bo mój przypadek jest niestety dość ciężki. Udało mi się skontaktować z kliniką w Kolonii. Immunoterapia, nowoczesna metoda leczenia, to duża szansa, abym pokonał nowotwór i wrócił do zdrowia! Niestety, w Niemczech jestem prywatnym pacjentem, za leczenie muszę zapłacić, a kwoty są po prostu kolosalne...
Pierwszy etap kwalifikacyjny to 35240 euro co daje 150 000zł. Całkowita kwota leczenia to 72 965 euro czyli blisko 315 000zł
Jestem optymistą, mam w sobie ogrom nadziei i nie zamierzam się poddać. Tym bardziej teraz... Kiedy mam przy sobie ukochaną kobietę, kiedy zostanę tatą. Wierzę w cuda - to, że w szpitalu, walcząc o życie, znalazłem miłość, jest jednym z nich. Teraz potrzebny jest mi jeszcze jeden cud - to, by udało się uzbierać środki na moje leczenie, bym mógł pokonać nowotwór i wrócić do zdrowia.
Jestem w pełni zdeterminowany, by walczyć – dla siebie, dla przyszłej żony i mojej rodziny. Ale ta walka to nie tylko siła ducha. To też ogromne pieniądze, których po prostu nie mam. Dlatego proszę Was – ludzi o wielkich sercach – o wsparcie.
Łukasz
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!