Skrzywdzony Precelek błaga o cud

Tak skrzywdzonego kota nie widziałem od dawna... Ktoś kopnął z taką siłą, że wypłynęło oko, pękła żuchwa, język po całej długości przecięty był na pół. Zabrakło mi słów.

Nie wiem nawet co napisać. Gdy przyjechał popłakałem się, gdy przyjżałem soę bliżej okazało się, że to co widać było na pierwszy rzut oka jest tylko wierzchołkiem góry lodowej...

Dostaliśmy zdjecie z prośbą o pomoc. Choć jesteśmy w totalnym dole musieliśmy mu pomóc. Myślałem, że oko jest w takim stanie z powodu kociego kataru. Jak bardzo byłem w błędzie.

Gdy tylko zaczęliśmy go dokładnie oglądać okazało się, że ma mnóstwo obrażeń, jednak wszystkie w obrębie głowy. Nie wiem, od jak dawna cierpiał, ale zdarzył się już odwodnić, bo przez obrażenia nie był w stanie jeść ani pić. Nazwaliśmy go Precelek, bo gdyby się nie udało nikt nie powinien odchodzić bezimienny...

Nie myśląc o niczym zawieźliśmy dzieciaczka pod opiekę specjalistów. Trafił na stół operacyjny. Pracy było tak wiele... Drutowanie żuchwy, usunięcie zniszczonego oka, czyszczenie i zaszycie oczodołu, zszycie języka, badania. Dopiero gdy wróciłem cały w emocjach do domu, gdy lekarze walczyliśmy już o życie Precelka uzmysłowiłem sobie jedno: to będzie kosztować majątek.

Precelek przeżył operację. Ma wolę życia przeogromną, choć tak bardzo cierpiał, gdy zaczęły działać leki przeciwbólowe wtulał mi się pod pachę i ugniatał. Nie mogłem go skazać na eutanazję widząc, jak bardzo chce żyć. 

Najbliższe doby będą decydujące. Precelek już nie cierpi, jest na silnych lekach przeciwbolowych. Jednak by przeżyć musi zacząć jeść i pić, choćby odrobinkę. 

Przed nami długa, ciężka i kosztowna walka o jego życie i sprawność. Bez Was nie jestem w stanie jej podjąć. Dlatego błagam o szansę dla Precelka. Obiecuję, że jeśli mu się uda nigdy już nie zazna cierpienia, będzie najbardziej kochanym kotem swiata...