Stało się - liczba zwierząt, które mam pod opieką sięgnęła 20. Mój dom stał się szpitalem i schronieniem dla zwierzaków w potrzebie. W dużej mierze to maluszki, bezmyślnie rozmnażane i wywalane przez ludzkich drani bez serc. Tylko w ostatnich dniach trafiło do mnie m.in maleńkie kociątko dosłownie zjadane od wewnątrz przez larwy much. Nie da się ich zabić żadnym preparatem na pasożyty. Trzeba było je wywabić - pomogła woda z cukrem i... popsute mięso. Wychodziły uchem i odbytem. Widok był okropny, ale tylko tak mogłam uwolnić kruszynkę od larw. Teraz pomalutku dochodzi do siebie. Kolejne małe rodzeństwo trafiło do mnie z Dęblina z lecznicy. Tam kociątka spędziły dwa dni, po tym jak zaropiałe i wycieńczone jakieś dobre dusze zgarnęły z ulicy.
Kotki dostały raz antybiotyk i jako zdrowe trafiły pod moją opiekę. Ale zdrowe nie były. Dwaj bracia zmagają się z ostrym zapaleniem płuc, a rachunek tylko za dwie wizyty to 600 zł.
Ale przecież nie mogę ich ot tak zostawić, bo się uduszą. Mają ogromne problemy z oddychaniem. Przyjęłam też kotkę z Opola Lubelskiego, która po kastracji została wypuszczona na ulicę, choć bardzo pragnęła mieć dom. Teraz Szarusia dochodzi do siebie po zabiegu i wyleguje się na podusi, którą sobie wybrała. Zgodziłam się też przyjąć kotkę z Lubartowa, której jakiś skończony skur... obciął dwie łapy i ogon.
Na miejscu nikt nie zaoferował jej schronienia. Lubelskie organizacje odmówiły pomocy. Każdy tłumaczy się przeładowaniem. A ja wciąż nie potrafię obojętnie przejść obok szczególnie ciężkich przypadków. Niestety, choć bardzo się staram i z prywatnej kieszeni co miesiąc wykładam od 3 do nawet 4 tys. zł na samo wykarmienie takiej ilości zwierzaków (dokarmiam jeszcze 14 kotów na cmentarzu przy ul. Piaskowej w Puławach), czy zakup żwirku, muszę czasem prosić Was Kochani o wsparcie mnie w tych działaniach. Zabieram z ulic, leczę, kastruję, znajduję nowe domy, do których zwierzaki muszę dostarczyć, a w niektórych przypadkach staję się dożywotnim domem dla moich podopiecznych, jak chociażby dla Kiwi Kiwaczka czy staruszka Księcia.
Dlatego bardzo Was proszę choćby o drobny datek na ratowanie i utrzymanie zwierzaków w moim domu tymczasowym. Wasze 5 zł pół kg mięska dla nich lub pół tabletki na pasożyty. Liczy się każdy grosz.
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Kasia J.
Dziękuję za to co Pani robi tym najsłabszym ❤️