Bambo i jego walka o życie

Miejsce, z którego zabraliśmy Bambo, mimo bliskiej obecności ludzi jest jednym z najbardziej nieludzkich miejsc, w których przyszło nam przeprowadzać interwencje...

To miejsce, w którym kot umierący na chodniku, tuż przed domami mieszkańców nie robi na nikim wrażenia. Po prostu leży i umiera na czyichś oczach...

Jadąc kilkadziesiąt kilometrów po Bambo nie oczekiwaliśmy, że kot będzie w dobrym stanie. Już na pierwszy rzut oka było widać, że jest wychudzony, że wyrudziała sierść zwiastuje jego gorszą kondycję.

Pierwsza wizyta u weterynarza wykazała, że problemy kocurka z chodzeniem, które zauważyliśmy są spowodowane dziurą wykrytą w pachwinie, która to kończyła się w miejscu, w którym powinny być jądra... Początkowo diagnostyka obrazowa ujawniła zmiany ropne w jamie brzusznej, które uniemożliwiały dokonanie właściwej oceny stanu Bambo. Gdy nastąpiła poprawa, powtórne badania krwi, moczu oraz szczegółowe USG wskazały na podejrzenie obojnactwa - jedno z jąder znajduje się najprawdopodobniej w jamie brzusznej, gdzie znajduje się także macica o cechach zapalnych.

Jakby tego było mało, to padło realne podejrzenie choroby układu immunologicznego - choroby o wysokiej śmiertelności, której leczenie jest możliwe, jednak diagnostyka i kuracja są bardzo kosztowne...

Bambo żyje tak, jakby nigdy żaden człowiek się od niego nie odwrócił. Jakby wiedział, że przyjdzie po niego ktoś, kto go uratuje. Coś w jego małym ciałku każe mimo wszystko człowiekowi ufać, że nie zostanie bez pomocy, że będzie żył.  

Błagamy Was o pomoc w walce o życie Bambo - każda najmniejsza wpłata ratuje jego życie...