Radośnie sprowadziłam się na wieś 14 lat temu-i już miesiac potem idyllę zapsuł mi widok wycieńczonego kota. Stara, zniszczona, wychudzona kociczka...trafiła ze mną do domu-nadal żyje i ma sie dobrze jak na nestorkę.
Później poszło z górki: koty z pól, spod płotów, z piwnic, z sasiednich wsi. Kastrowane, sterylizowane, leczone trafiały pod mój dach-wiele spośród nich pojechało do nowego domu, ale 16 z nich zatrzymałam:) są wadliwe:) bez oka, z niedowładem tylnych łap, sikające tam gdzie leżą lub siedzą, bo po wypadkach nie czują jak robią pod siebie, zwykłe bure lub w typie rasy chore na nowotwory.
Wyszło z tego zacne stadko, bo złożone z 13 kotów i kilku psów...
Współpraca z Urzędem Gminy zaowocowała możliwościami sterylek i kastracji bez oglądania się z mojej strony na koszty, bo pierwsze zabiegi wykonywałam z własnych funduszy. Podobnie było z dokarmianiem stad kotów w sąsiednich wsiach-jeździłam, karmiłam i robiłam zapasy jedzenia na własny koszt...
Pojawiały się również psy. Zaniedbane, zapchlone, wyjące często z bólu i głodu, ze śladami łańcucha na szyjach, agresywne, zdziczałe...
...ale cierpliwość, chęć pracy zawsze owocują:) te gryzące-są przytulasami, te bojaźliwe-same podchodzą do ludzi, by sie pobawić.
Chore i stare-mają swoje miejsca na fotelach pod kocami. Dla bezdomniaków zaadaptowany jest też budynek gospodarczy :)
Swoich decyzji o adopcji nie żałuję, bo każa z tych uratowanych istot odwdzięcza się swoją miłością. Jednak nie ukrywam-czasem jest ciężko. Leczenie, odrobaczanie, szczepienia, opieka każdego dnia to wydatki. Połączenie pracy zawodowej z opieką nad zwierzętami i zajmowanie się domem sprawia, że bywam zmęczona. Jednak priorytetem jest zawsze dobrostan zwierząt i ich szczęście :)
Zaadoptowana na potrzeby zwierząt została piwnica, gdzie mogą się schronić kompletne dzikusy.
Część psów zamieszkała w "chlewiku"-ocieplonym, odmalowanym i zaopatrzonym w sofki, dywaniki i zawsze pełne miski z jedzeniem:)
W moim azylu zwierzęta mają miejsce do spania, są leczone, kochane a kiedy przyjdzie czas, by odejść-przechodzą za Tęczowy Most z szacunkiem, bez bólu i otoczone miłością...
Oczywiście można powiedzieć:"mierz siły na zamiary..." ze zwierzętami na wsi tak się nie da. Na wsi:
* zwierzęta kastruje się/sterylizuje niechętnie,
* psy trzymane są na łańcuchu, a koty często tracą życie pod kołami samochodów,
*zwierzęta rozmnażają się bez kontroli, a mioty często po prostu topi,
* zwierzęta nie są leczone: "na dać sobie radę",
* zwierząt się nie karmi: "niech łapie myszy", albo karmi jedzeniem, którego zwierzęta nawet jeść nie powinny,
* zwierzęta, których jest już "więcej"- są zwyczajnie trute.
I choć staram się dla siebie ZAWSZE być samodzielna- to w przypadku zwierząt do Was kieruję prośbę o wsparcie- czasem 5 zł ratuje życie zwierzęcia. Czasem już 1 zł to początek nowego życia dla Wiejskiego Bezdomniaka...
DZIĘKUJĘ KAZDEMU KTO ZECHCE WESPRZEĆ MOJE BEZDOMNIAKI:)
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!