Wojciech Krzyżanowski
5/84
Dzisiaj udało mi się zwalczyć biegunkę! Już nie muszę biegać co 30min do kuwety, ludzka mama nie goni mnie też z wilgotnym ręcznikiem, by pomóc w higienie (brzuszek utrudnia mi mycie, cały czas się przewracam).
Jem więcej niż zawsze, głośniej tez domagam się dokładki - kiedyś wydawałem głośne piski (w końcu jestem w tym domu od miesiąca, nie chciałem być niekulturalny) jednak teraz ryczę jak prawdziwy lew, a przynajmniej tak to przedstawia ludzka mama, gdy robię awantury o 5:30 :3
Kolejnym dzisiejszym sukcesem jest możliwość położenia się na boczku - do niedawna było mi tak niewygodnie, że mogłem leżeć tylko w pozycji chlebka.
Płotka, moja koleżanka, bardzo mnie wspiera - widzicie te koguciki na grzbiecie? To ona je wylizała, żeby okazać mi wsparcie i czułość (ludzkie koty gonią od amorów ile mogą, ale nie powstrzymają tej miłości)
Najbardziej jednak lubię siedzieć w łóżeczku, choć ciężko mi do niego wskoczyć - brzuszek bardzo mi przeszkadza.
Muszę się poskarżyć, jest jedna rzecz, która nie poprawiła się od zeszłego tygodnia - właśnie brzuszek! Ilość płynu pozostaje bez zmian, wszyscy się o mnie martwią i ja również zaczynam się niepokoić… Czy kiedyś mi się poprawi?