Franek walczy z rakiem-chłoniak

Już miał rozpocząć się kolejny rok szkolny... A dla naszego 4 letniego Franka kolejny udany rok w przedszkolu, kolejna porcja doświadczeń, przyswajania nauki i poznawanie otaczającego świata. 

Zaczęło się od bólów brzuszka, które występowały coraz częściej. Na początku - wiadomo - niewinnie i nic nie wskazywało na tak dramatyczną dla nas diagnozę. Po wizycie u lekarza rodzinnego dostaliśmy skierowanie na izbę przyjęć, na której jak się okazało - wgłobienie jelita spowodowane guzem w okolicy węzłów chłonnych. Guz został wycięty.  Po odczekaniu tygodnia przyszedł wynik z histopatologii - chłoniak Burkitta. Skąd się wziął, dlaczego, po co, na co? Nie wiadomo... Nasz świat się zawalił i stanął na głowie.  Od tego momentu przebywamy na oddziale onkologicznym w szpitalu ZSM w Chorzowie. Kolejne kompleksowe badania nie przyniosły niestety lepszych wieści. U naszego synka zdiagnozowano kilka kolejnych pobliskich ognisk zmian nowotworowych na jelitach, z których największa "narośl" na jelicie ma 8x4.5cm. 

Franciszek w chwili obecnej przechodzi kolejne cykle chemioterapii. Ze względu na to, że jest to nowotwór złośliwy i potrafi urosnąć do bardzo dużych rozmiarów w przeciągu 24h, Franek wymaga ciągłego leczenia. Nie mamy przerw pomiędzy kolejnymi dawkami chemii, nie wychodzimy do domu. Organizm naszego małego wojownika jest totalnie osłabiony i wyniszczony lekami, które mimo wszystko musi przyjmować aby wrócić pełni sił i móc funkcjonować. Każdy kolejny dzień przynosi nowe doświadczenia... Nowe leki, przetaczanie krwi, płytek, setki kroplówek, antybiotyków.  Wszystko po to żeby jak najszybciej pozbyć się z organizmu tego co zbędne - raka!

Potrzebujemy wsparcia w walce z tym paskudnym nowotworem, którego leczenie musi być bardzo szybkie i intensywne a jednocześnie bardzo wyniszczające. Powikłania jakie niesie za sobą chemioterapia są okropne a jednak nasz Franuś musi przez to przejść. Chcemy go w tym wspierać jak tylko się da. Chcemy by w pełni i jak najszybciej wrócił do zdrowia. Do swoich dziecięcych marzeń i potrzeb, by mógł dokończyć naukę jazdy na rowerku którą rozpoczął i "nie doszlifował" przez postawioną diagnozę...

Liczymy że w niedługim czasie uda nam się wyjść choćby na "przepustkę" do domu, by na moment zapewnić naszemu dziecku spokój psychiczny z dala od igieł i szpitalnego łóżka. Po wyjściu z tego paskudztwa, musimy zapewnić Frankowi warunki w których będzie czuł się komfortowo. Warunki które przez najbliższy czas będą musiały być jak najbardziej sterylne i higieniczne. Chcemy wrócić do codziennego życia bez zmartwień, wspólnych weekendów, wypadów w góry, których Franek jest miłośnikiem. Czeka nas jeszcze długa droga przez lekarstwa, kontrole, wizyty, badania obrazowe, rehabilitacja, które są kosztowne a wymagają stałego dostępu i podawania by jak najbardziej złagodzić skutki choroby oraz by raz na zawsze się jej pozbyć. Nasza aktywność  zawodowa została mocna ograniczona ze względu na nieustanną opiekę oraz pobyt w szpitalu. Każdego dnia staramy się być na każde zawołanie jednego lub drugiego rodzica co wiąże się  z kosztami i ciągłymi dojazdami. Dlatego zwracamy się o pomoc związaną z tymi wydatkami zarówno do znajomych jak i obcych. Doceniamy wszystko i wszystkich! 

Serdeczne dzięki z całego serca!