“Jagoda, 23 lata, zaburzenia odżywiania i depresja”. Mam to zdanie wyuczone na pamięć, bo tym właśnie się stałam. Chorobą, zaburzeniem, kościotrupem, śmiercią... To właśnie widzą we mnie ludzie.
Od prawie 7 lat zmaga, się z moją chorobą. Kiedy pytają mnie jak było wcześniej, kiedy byłam “normalna”, jedyne co mam w głowie to pustka. Nie pamiętam.
Moja normalność to wizyty w szpitalu, leki, kolejne diagnozy, ćwiczenia do utraty przytomności (czasem nawet potrafiłam zemdleć, obudzić się i dalej ćwiczyć), coraz mniejsze porcje na talerzu, waga i liczby. Liczby wszędzie dookoła mnie: kilogramy, kalorie, czas ćwiczeń, ilość kromek chleba na talerzu, ile żeber mogę policzyć nawet bez wstrzymywania oddechu.Zaczęło się gdy miałam 15/ 16 lat. Byłam w gimnazjum, dobrze się uczyłam, grałam w siatkówkę, odnosiłam sukcesy. Zaczęłam jednak zauważać, że jestem inna, WIĘKSZA. Byłam wyższa od moich koleżanek, małych, szczupłych blondynek o niebieskich oczach. Wiedziałam, że na wzrost nie mam wpływu. Ale waga? Przecież mogę być MNIEJSZA w ten sposób. Najpierw było zdrowe odżywianie się, rezygnacja z fast foodów i słodkich rzeczy. Do tego treningi i mecze każdego dnia. Waga zaczęła iść w dół. Ludzie pytali czy jestem na diecie, pytali się jak udało mi się schudnąć. Przynosiło mi to satysfakcję, w końcu mnie ktoś zauważył.Tylko że to mi nie wystarczyło. Do treningów doszły ćwiczenia w domu i rezygnowanie z kolejnych grup jedzenia i omijanie posiłków (“zjem po treningu”, “jutro sprawdzian, nie mam czasu nic przygotować, a przeciez nic sie nie stanie jak raz nie zjem kolacji”, ...).Nawet nie wiem po jakim czasie rodzice zauważyli, że coś jest nie tak. Może kiedy zaczęło brakować mi sił i ochoty na treningi, do siatkówki, sportu który kiedyś kochałam? A może kiedy moje badania i wyniki były coraz gorsze - brak witamin, kontuzje, porażenia nerwów, brak miesiączki. Nie wiem.Jedyne co pamiętam to wizyty w szpitalach i jedna odpowiedź na wszystko: MUSISZ WIĘCEJ JEŚĆ. W mojej głowie oznaczało to, że jak będę gruba to będę zdrowa. Ale ja nie chciałam być gruba. Nie chciałam być zdrowa. Bo w końcu to ja miałam nad czymś kontrolę. W końcu ktoś zwrócił na mnie uwagę. Przecież nie jest tak źle skoro mówią, że po prostu mam więcej jeść.Zaczęłam przyjaźnić się z chorobą. Chwaliła mnie po każdym treningu, po każdym kawałku jedzenia pozostawionym na talerzu, w śmieciach czy po cichu zwróconym w toalecie. Chciałam więcej satysfakcji, więcej kontroli. Zaczęłam trenować po kilka godzin dziennie ( tylko cardio, bo spala najwięcej kalorii), pić tylko czarną kawę (moczopędna, przyspiesza metabolizm), żuć paczkę gum dziennie (tłumiły głód).W liceum doszedł stres związany z maturą, potrzebą jak najlepszych ocen (nigdy nie przyniosłam do domu jedynki, siedziałam po nocach w książkach, zawsze miałam zrobioną pracę domową). Przestało starczać mi czasu na siatkówkę. Poza tym byłam za słaba mi grać, a kiedy coś mi nie szło wolałam zrezygnować niż ponosić porażki. Jeśli nie będę grała, nie będę przegrywać. Proste.Zaczęłam chodzić na siłownie, biegałam dopóki nie spaliłam “x” kalorii. Ale mojej przyjaciółce Anoreksji to nie wystarczało. A ja chciałam żeby była zadowolona, żeby ktoś w końcu był ze mnie dumny.Nie wiedziałam jednak, że jej nigdy nie będzie wystarczało. “Dzisiaj ćwiczyłam 2 godziny? Dobrze ale jutro spróbuj 3, bo chyba trochę ci się zebrało na brzuchu”, “Zjadłaś 1000 kalorii?
A przecież 500 to ładniejsza liczba, a do tego może w końcu zobaczysz przerwę między nogami o której tak marzysz”.
Okres studiów pamiętam jak przez mgłę. Nauka, stres, nowe otoczenie, poczucie odosobnienia, poczucie bycia głupszą od innych. A skoro tam byłam słaba musiałam nadrobić to gdzieś indziej. Głodzenie zawsze pomagało.
Potem zaczęła się pandemia. No i pojawiła się moja stara znajoma - Depresja. Nie mogłam wychodzić z domu, wszystko działo się online, straciłam pracę, odcięłam się od znajomych. Dlatego ćwiczyłam. Słuchawki i muzyka w uszach dawały mi poczucie bezpieczeństwa, kolejne minuty treningu i ból w ciele satysfakcje. Wtedy również zaczęłam jeść raz dziennie, kiedy “zasłużyłam” po godzinach treningu i głodzeniu się w ciągu dnia.
Ostatnie pół roku to najgorszy okres w moim życiu. Mój plan dnia: pobudka, pierwsza kawa, 4 godziny ćwiczeń, kąpiel jeśli starczało mi siły (i bądźmy szczerzy jeśli w ogóle mi się chciało albo byłam na tyle odważna by spojrzeć na siebie w lustrze), trzygodzinny spacer i najgorszy moment - wmuszanie w siebie jedzenia żeby zachować pozory normalności przed innymi. To wszystko przeplatane lekarzami (moje serce zaczęło stawiać or - zapalenie mięśnia sercowego, bradykardia) i wizytami u psychiatry i psychologa. Leki miały pomóc. Jednak wszystko co zrobiły to uciszyły głosy w mojej głowie, głosy moich przyjaciółek, Anoreksji i Depresji. Wtedy zaczęłam się bać, w głowie miałam pustkę, nie widziałam w niczym sensu, chciałam po prostu zniknąć. Przecież wszystkim byłoby łatwiej gdyby mnie nie było.
Choroba zabrała mi wszystko: rodzinę, przyjaciół, siłę, emocje, zdrowie, chęć do życia. Ale ja nadal nie czułam, że to wystarczy. Nie byłam nawet dostatecznie dobra dla mojej choroby.
Serce wolno bije ale przecież jeszcze nie stanęło.
Niby zmęczenie ale przecież nadal mam siłę na bieganie po schodach.
Poczucie głodu? Coś jest nie tak. Jestem żarłoczna, przecież już zjadłam dwa wafle ryżowe z humusem (1 łyżeczka, nie więcej) i plasterkiem ogórka.
Nic co robię nie jest wystarczająco dobre. A może to ja nie jestem wystarczająco dobra? Może nie zasługuje na to żeby tu być? Może jak będę więcej ćwiczyć i mniej jesc to w koncu bede mniejsza? A może w końcu zniknę i będzie spokój.
Do Gedeonu trafiłamz BMI zagrazajacym zyciu. Nie chciałam tu być. Przecież nie jestem chora. Nie jestem wystarczająco chuda, mała, koścista. Ja tego nie widziałam. Gruba krowa, niepotrzebna, tłusta. Tylko to siedziało mi w głowie.Choć nadal nie chciałam przyznać przed sobą, że coś jest nie tak, przestałam sobie z tym radzić.
Tutaj w GD to zrozumiałam. Zaczynam dostrzegać problemy, które towarzyszyły mi od wielu lat. terapia, zajęcia i wsparcie otaczających mnie ludzi, zarówno pacjentów jak i personelu pozwala mi na wiarę w to, że coś może się zmienić. JA MOGĘ COŚ ZMIENIĆ. Jednak sama nie dam rady, potrzebuję pomocy oferowanej przez Gedeon. Dlatego proszę o wsparcie finansowe z Waszej strony. Pomóżcie mi zawalczyć o siebie. Pozwólcie mi realizować marzenia (studia, praca, znajomi, ...). Pomóżcie mi żyć.
Jagoda (Z waszą pomocą to właśnie tak będę się przedstawiać. Nie będę chorobą tylko człowiekiem. W końcu będę sobą).
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Pomagam.pl to największy i najpopularniejszy w Polsce serwis do tworzenia internetowych zbiórek pieniędzy. To narzędzie, które umożliwia każdemu i całkowicie za darmo założenie zbiórki w kilka chwil.
Dzięki Pomagam.pl w łatwy i bezpieczny sposób zbierzesz fundusze na to, co dla Ciebie ważne m.in. pokrycie kosztów leczenia, wsparcie bliskich w trudnych chwilach i na inicjatywy bliskie Twojemu sercu.
Krok 1:Chcesz założyć zbiórkę, ale nie wiesz od czego zacząć? Nie martw się! Obejrzyj krótki film poniżej, który tłumaczy, jak działa Pomagam.pl.
Krok 2:Zbiórkę na Pomagam.pl przygotowujesz i publikujesz samodzielnie. Nie przejmuj się - założenie zbiórki trwa dosłownie kilka chwil i jest prostsze, niż myślisz. Sprawdź poniższy poradnik.
W momencie tworzenia zbiorki możesz wybrać, czy chcesz ją prowadzić samodzielnie czy ze wsparciem Pomagam.pl. Pierwsza opcja jest całkowicie darmowa. Jeśli natomiast zdecydujesz się na promowanie zbiórki z naszym wsparciem, będziemy przypominać o Twojej zbiórce i zachęcać do wpłat osoby, które ostatnio odwiedziły stronę Twojej zbiórki (tzw. retargeting).
W tym celu będziemy wyświetlać Twoją zbiórkę zarówno na stronie głównej Pomagam.pl jak i w reklamach internetowych. Zwiększa to szanse na to, że więcej odwiedzających Twoją zbiórkę osób zdecyduje się ostatecznie na wpłatę lub udostępnienie zbiórki. W zamian za to dodatkowe, nieobowiązkowe wsparcie w promocji od każdej wpłaty potrącimy automatycznie 12%.
Krok 3:Twoja zbiórka jest gotowa, czas zacząć działać! Nikt nie wypromuje Twojej zbiórki tak jak Ty, dlatego pamiętaj, żeby udostępniać ją we wszystkich mediach społecznościowych: Facebook, Instagram, Twitter, LinkedIn czy YouTube i TikTok. Zacznij od rodziny i przyjaciół - poproś ich o udostępnienie i zachęć do wpłat. Wyślij znajomym linka do zbiórki z krótkim opisem na Messengerze, SMSem lub mailowo. Następnie skontaktuj się z lokalnymi mediami z prośbą o publikację Twojej zbiórki oraz zaangażuj w promocję okoliczne organizacje społeczne, władze samorządowe, instytucje oraz osoby znane w Twojej okolicy.
Pamiętaj, im więcej osób dowie się o Twojej zbiórce, tym większa szansa na osiągniecie celu! Więcej porad znajdziesz w ebooku, jak założyć i prowadzić skuteczną zbiórkę. Znajdziesz go w swoim panelu zarządzania zbiórką po jej stworzeniu. Sprawdź również naszego bloga, w którym dzielimy się praktycznymi poradami i wskazówkami.
Krok 4:Wszystkie osoby odwiedzające Twoją zbiórkę mogą szybko i bezpiecznie wpłacać na nią pieniądze, np. przy użyciu przelewów internetowych, kart kredytowych, tradycyjnych przelewów bankowych, a nawet na poczcie! Wpłaty księgują się natychmiast. Wszyscy widzą, jaką kwotę udało się już zebrać i mogą zapraszać do zbiórki kolejne osoby.
Krok 5:Pieniądze ze zbiórki możesz wypłacać na konto bankowe w każdej chwili i tak często, jak chcesz. Wypłata pieniędzy trwa na ogół 3 dni robocze. Wypłata nie spowoduje zmiany stanu licznika wpłat na stronie Twojej zbiórki. Możesz dalej zbierać pieniądze, a zbiórka będzie trwać aż do momentu, gdy zdecydujesz się ją zamknąć.
Prawda, że proste? To właśnie dlatego dziesiątki tysięcy osób prowadzi już swoje zbiórki na Pomagam.pl. Nie czekaj. Dołącz do nich teraz! Aby założyć zbiórkę, kliknij tutaj lub w przycisk poniżej:
Anna Mgłowska
❤️
Magda
Trzymam kciuki za powrót do zdrowia!
Krystyna & Marek
Jagoda, jesteśmy z Tobą w tej walce! Ściskamy. K&M
Izabela B.
Będzie dobrze....musi być. Trzymam kciuki