Zbiórka Straciła Mamę, teraz sama walczy - miniaturka zdjęcia

Straciła Mamę, teraz sama walczy Jak założyć taką zbiórkę?

Dwie dziewczynki przy łóżku szpitalnym, jedna z telefonem.

Straciła Mamę, teraz sama walczy

69 791 zł  z 166 666 zł (Cel)
Wpłaciło 448 osób
Wpłać terazUdostępnij
 
Łukasz Młynarz - awatar

Łukasz Młynarz

Organizator zbiórki

Nie jest łatwo sobie wyobrazić rozmowę z 5 letnim dzieckiem,
któremu musisz powiedzieć, ledwo się trzymając samemu, że osoba, która jest dla niego jak druga Mama, właśnie zasnęła i nigdy się już nie obudzi, nigdy jej nie przytuli, nie uśmiechnie się, nie weźmie na ręce, nie będzie na Dniu Babci, nie pójdzie na spacer, nie zobaczy jak tańczy, śpiewa, nie spędzi z nią nigdy więcej ani jednej minuty...

To była jedna z najgorszych rozmów z moją 5 letnią córeczką Wiktorią,
której przyjście na ten świat nie był łatwy. To były długie miesiące, lata, powrotu
do siebie, psychologów, setki godzin rozmów, morza wylanych łez. Minęły niemal 4 lata i Babcia nadal jest i będzie jedną z najważniejszych osób w jej życiu.

(Czy czeka mnie  taka  sama rozmowa z nią o jej Mamie?)

Niestety, Zosia odeszła od nas 02.09.2021 roku...

Moja żona, Ania zrobiła badania genetyczne w 2020. Wynik: mutacja genu Chek2. W wolnym tłumaczeniu: wiesz, że prawdopodobnie zachorujesz, kwestia tylko kiedy. Dla osoby, która wychodziła z ciężkiej depresji po stracie Mamy to wiadomość, która bardzo mocno oddziałuje na psychikę. Badała się regularnie, były rekomendacje/zalecenia obustronnej mastektomii (usunięcia piersi) oraz histeroktomii (usunięcie macicy i jajników, jeśli konieczne). Żaden z lekarzy, z którymi rozmawialiśmy nie chciał się podjąć tych operacji. Dlaczego? Bo Ania jest "za młoda".

Robiła regularnie USG, rezonans, mammografie i inne badania.
Wszystko do pewnego momentu było dobrze.Jest 17 czerwca 2025 rok, Ania jedzie odebrać wyniki rezonansu, w dobrym humorze, choć zazwyczaj się bała. Rzuciła do swojej onkolog "ja tylko po wynik", a onkolog na to: "Pani Aniu, proszę usiąść, musimy porozmawiać." I już wiedziała, że coś jest nie tak. 

Pamiętam jak do mnie zadzwoniła i płakała, że coś znaleźli, że chyba ma raka, i więcej nie zrozumiałem bo ledwo mogła złapać oddech. Nie mogłem nic zrobić poza próbą uspokajania ją, że nic nie wiemy, że to może być cokolwiek. W tym samym czasie w głowie kłębiły mi się różne myśli, przypominała sytuacja z jej Mamą.

Depresja wróciła na całego. Zaczęły się badania, szukanie terminów w różnych placówkach, prywatnie, szukanie specjalistów, konsultacji. Moja żona poukładana jak komórki w Excelu przestaje pamiętać gdzie co położyła, płacze, bo zapomniała mi zrobić herbaty, trzęsie się, żegna się ze mną codziennie, w nocy czyta, nie może spać, w ciągu dnia chodzi jak duch choć stara się nie myśleć. 

W badaniu rezonansem z czerwca guz miał rozmiar 10x5mm, BI-RADS 4.

Niebawem zrobiliśmy USG, guz 5x3mm.  Mammografia - nic, zlecona biopsja, w międzyczasie konsultacje ze specjalistami m.in. z Warszawy.

Przyszedł termin biopsji. Pojechaliśmy. Lekarz nie znalazł nic. USG nie jest tak dokładne jak rezonans. Ania ma torbielowate i gruczołowate piersi, USG nie jest w stanie jednoznacznie potwierdzić lokalizacji guza. "Proszę wrócić za 3 m-ce."

Dla kogoś, z podejrzeniem raka to delikatnie mówiąc, wiadomość szok.
Dla mnie ciężkie do zaakceptowania. Ruszyliśmy z kolejnymi wizytami,
decyzjami o badaniach. Depresja się pogłębiała, Ania poszła na zwolnienie chorobowe, czuła się niepotrzebna i nie umiała wrócić do pracy.

Dostaliśmy się do Centrum Onkologii w Bydgoszczy. Po obejrzeniu wszystkich wyników - "my się Panią zajmiemy."Jedne badania, drugie badania, teraz 23 lipca USG. 31 lipca rezonans i pytanie co dalej?

"Ma Pani wszelkie zalecenia do usunięcia piersi oraz macicy i jajników. Najpierw zbadamy zmianę, którą Pani ma i zobaczymy czy jest łagodna. Później zajmiemy się resztą. Wszystko po kolei."

Obecny stan psychiczny - 2/10. Rano jest w miarę, wieczorem się ze mną żegna, "co będzie z Wiktorią, co będzie z jej pracą, ona teraz nie wróci." (Chciała, wróciła na 2 dni i zasłabła, wymiotowała i zabrałem ją trzęsącą się do domu.) Dostała leki uspokajające, badania krwi i EKG. I konieczną wizytę u psychiatry.

"Nie będę kompletną kobietą, nie mogę patrzeć na swoje piersi,
nienawidzę ich. Nie zostawiaj mnie proszę... Dasz sobie radę z Wiktorią sam?"

Słyszę podobne słowa co 2-3 dni...

Czeka ją jeszcze długa droga, rekonwalescencji, badań, wizyt u psychiatrów, psychiatrów, wyjazdów, podróży po różnych lekarzach. 

Nasza Wiktoria nie wie jak poważny to jest temat. Sami jeszcze dokładnie nie wiemy. Chcę jej zapewnić spokój psychiczny w kwestii finansów. Ona się tym przejmuje strasznie, co z jej pracą, która była dla niej bardzo ważna, lubi ją...

Teraz zmaga się z głęboką depresją, podejrzeniem raka piersi, potencjalną chemią i radioterapią, planowanym usunięciem macicy, jajników i piersi...

To nas przerasta psychicznie i finansowo. To jedna z najtrudniejszych decyzji, prosić o pomoc, nie umiem tego robić, długo się nad tym zastanawiałem, przyjaciele powiedzieli żebym to zrobił, ludzie zbierają na różne rzeczy, wakacje, jakiś sprzęt, kanał na youtube... ja zbieram na zdrowie mojej żony, psychiczne i fizyczne, na obecne, rosnące koszty oraz jej przyszłą, długą rekonwalescencję.

Każda złotówka się przyda, każde udostępnienie, dobre słowo, komentarz, uśmiech, słowa otuchy, trzymanie kciuków, wiadomość, pomocna dłoń.

Wierzymy, że przed nami jeszcze długie lata, że zestarzejemy się razem i będziemy robić masę różnych głupot i fajnych rzeczy, tak, jak ostatnio np. różne przedmioty z gipsu polimerowego. Ania jest kreatywna, lubi tworzyć, układać puzzle z Wiktorią, lego, grać w gry planszowe, karty, wymyśla masę różnych zabaw czy wycieczek, wszystko zawsze planuje, organizuje.

Wiec zwracam się jako mąż i ojciec - proszę wesprzyj Anię, wesprzyj moją żonę.
Przeszła sporo w swoim życiu. Wierzę, że wyjdziemy z tego.

Moja żona ma dzisiaj urodziny. 21 lipca.
Zapytałem ją co by chciała na urodziny.
Odpowiedziała: "Chciałabym nie mieć raka."

Też bym chciał żeby tak było. Mam nadzieję, że czeka ją "tylko" usunięcie piersi i histeroktomia. Choć przez myśli przechodzą najciemniejsze scenariusze to staram się je szybko odganiać i myśleć pozytywnie. Jest ciężko jak cholera, wierzę jednak, że będzie dobrze.  

Twoje wsparcie pomoże nam chociaż finansowo się z tym wszystkim zmierzyć,
a to bardzo duża pomoc materialna i psychiczna.

Jeśli tutaj dotarłeś/aś, dziękuję Ci za Twój czas i zapoznanie się z naszą historią.
Chciałbym aby ta historia miała szczęśliwe zakończenie.
Bardzo tego chcę. Potrzebuję mojej żony i córeczki, one potrzebują mnie a ja potrzebuję ich.

Dziękuję Ci za wsparcie!
Łukasz


Aktualizacje


  • Łukasz Młynarz - awatar

    Łukasz Młynarz

    16.10.2025
    16.10.2025

    Dzieje się tyle, że odnoszę wrażenie, że czas przecieka nam przez palce. Nieodwracalnie. Zbyt szybko, zbyt bezsensownie…
    Cóż, życie, nie?

    Moja żona przeszła operację, z sukcesem. Spędziliśmy tydzień w Bydgoszczy. Dziękujemy wszystkim, którzy trzymali kciuki! Dziękujemy lekarzom i pielęgniarkom z oddziału Ginekologii Onkologicznej w Centrum Onkologii w Bydgoszczy!
    Miałem różne myśli, czarne, najgorsze, mój adhd’owski mózg wymyślał takie scenariusze, że udawałem przed Wiki, że wszystko jest ok, tymczasem w środku toczyłem walkę o równowagę i spokój. Nie chciałem straszyć Wiktorii.

    Wróciliśmy w zeszły czwartek do domu, ok 18-19, zeszła morfina i Ania ledwo funkcjonowała - silny ból pleców i w okolicach nerek. Telefon do lekarz prowadzącej operację:
    “proszę przyjechać.” Więc w piątek o 4:30 rano wyruszyliśmy ponownie do Bydgoszczy. Zrobiliśmy ok. 900 km w 24h…

    Badania i diagnoza - zapalenie dróg moczowych i prawdopodobnie nerek.

    Antybiotyk i już z górki, nie? Chciałoby się, ale nie.
    Skończyła wczoraj antybiotyk i sytuacja wraca do poprzedniego stanu… Zrobiliśmy kolejne badania, czekamy na wyniki i na decyzje co dalej.

    Niestety wczoraj rano przyszła inna, bardzo smutna wiadomość od Ani Taty: jego sunia, którą w zasadzie Ania dostała od rodziców, ale mieszkała z nimi bo się bardziej przywiązała do Ani Mamy niż do Ani ;) trafiła w stanie krytycznym do weterynarza.
    Chorowała od wielu lat ale nic wczoraj nie zapowiadało
    takiej historii. Niestety, Tosi już z nami nie ma…
    Wiktoria bardzo to przeżywa. Jak my wszyscy…

    Zwiększamy również kwotę zbiórki. Ponad połowa z zebranej kwoty pokryła już koszty noclegów, transportu, prywatnych wizyt, leków, dodatkowych badań, życia codziennego. Teraz, po tych 4 miesiącach widzimy jak i gdzie to wszystko idzie i ile jeszcze przed nami.

    Moją Anię czeka rekonwalescencja, rehabilitacja, oraz kolejna, duża operacja, którą będziemy musieli finansować sami. Jej koszt waha się w granicach 50-60 tyś.

    Nie wiemy co z pracą, Ani, moją, ja swoją działalność zawiesiłem w maju bo chciałem się zająć etatem, byłem już wydrenowany fizycznie i psychicznie i nie mogłem ciągnąć dwóch etatów na raz. Zawaliłem masę terminów oraz przede wszystkim relacji i czasu z córeczką, którego już nie odzyskam. Nie widziałem innego wyjścia jak zawiesić działalność. Obecnie przebywam na L4 i korzystam z pomocy psychologa.

    Po tych kilku miesiącach walki, wiemy już mniej więcej co nas czeka, jak to wszystko funkcjonuje, jakich kosztów możemy się spodziewać, stąd decyzja o zmianie kwoty zbiórki.

    Otrzymaliśmy pomoc finansową od naszego pracodawcy - Mowi, za którą jesteśmy bardzo wdzięczni. Otrzymaliśmy pomoc od bliskich, znajomych i kompletnie obcych osób - to niesamowite i wzruszające. Dziękujemy Wam z całego serca. Nigdy nie myślałem, że znajdziemy się w takiej sytuacji. Proszenie o pomoc, w dodatku finansową to była jedna z najcięższych decyzji, jakie podjąłem w życiu, ale zrobiłem to i nie żałuję, bo dzięki Wam wszystkim możemy skupić się na leczeniu i powrocie do zdrowia fizycznego i psychicznego.
    Nie zapomnimy Wam tego do końca życia i odwdzięczę się po stokroć Wam wszystkim!

    Otrzymaliśmy pomoc od Fundacji Idylla, wszystko dzięki Marcinowi i Kamili Banaszkiewicz i cudownym ludziom ze Szczytu H2H. Jesteście niesamowici! Dziękujemy! Napiszę i nagram o tym osobny materiał video.

    Walka nadal trwa, droga przed nami bardzo długa i kręta ale z kilku zakrętów już wyszliśmy. Jeszcze trochę, będzie dobrze. Cieszymy się, że mamy takich cudownych ludzi dookoła!

    Wesprzyj nas, w taki sposób, w jaki możesz, chcesz. Nie oczekujemy niczego a za każdą pomoc bardzo Wam dziękujemy!

    Zdjęcie aktualizacji 174 465

Słowa wsparcia

Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲


  • Paweł Szyszko - awatar

    Paweł Szyszko

    17.10.2025
    17.10.2025

    Wszystko będzie dobrze!

  • Sylwia - awatar

    Sylwia

    17.10.2025
    17.10.2025

    Łukaszu jesteś silnym FACETEM... Aniu a ty jeszcze silniejszą KOBIETĄ !!!!!! Pozdrawiam i trzymam kciuki tak mocno, że obawiam się czy kość wytrzyma ;)

  • Rafał - awatar

    Rafał

    08.10.2025
    08.10.2025

    Powodzenia, Łukasz, mocno trzymam kciuki za Anię

  • Anonimowy Darczyńca - awatar

    Anonimowy Darczyńca

    16.09.2025
    16.09.2025

    Pomodliłem się o zdrowie dla Was!

  • Gosia - awatar

    Gosia

    04.09.2025
    04.09.2025

    Trzymam mocno kciuki i życzę Wam dużo spokoju. Wierzę, że będzie dobrze.

69 791 zł  z 166 666 zł (Cel)
Wpłaciło 448 osób
Wpłać terazUdostępnij
 
Łukasz Młynarz - awatar

Łukasz Młynarz

Organizator zbiórki

Zadaj pytanie

Wpłaty: 448

Anonimowy Darczyńca - awatar
Anonimowy Darczyńca
50
Ola - awatar
Ola
50
Add alt here
Dołącz do listy
Tomek - awatar
Tomek
100
Anonimowy Darczyńca - awatar
Anonimowy Darczyńca
20
Anonimowy Darczyńca - awatar
Anonimowy Darczyńca
100
Anonimowy Darczyńca - awatar
Anonimowy Darczyńca
10
Kinga - awatar
Kinga
50
Anonimowy Darczyńca - awatar
Anonimowy Darczyńca
50
Add alt here
Dołącz do listy
Paweł Szyszko - awatar
Paweł Szyszko
20

Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas

fundraiser thumbnail
Załóż swoją zbiórkę

Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!

fundraiser thumbnail