Za mną ciężki czas, podczas którego postanowiłam zmienić swoje życie. Było bardzo ciężko, ale jestem osobą która nigdy się nie poddaje, dlatego powoli i małymi krokami - udało się ;) Moje motto życiowe to "po każdej burzy wychodzi słońce ", zawsze jestem pełna wiary, nadziei - taka niepoprawna optymistka ;)
W nowym rozdziale mojego życia, postanowiłam spełnić marzenie życia. Odkąd pamiętam, marzyłam o kotku - dziewczynce ragdoll. Kto mnie zna, ten wie że mówiłam o tym na każdym kroku ;) Swoim marzeniem zaraziłam trójkę moich dzieci :)
I przyszedł dzień, kiedy poczułam "teraz jest ten czas, już możesz ". I zobaczyłam ją - cudo, maleńką pluszową laleczkę. Popłynęły mi łzy, od początku wiedziałam, że to ONA.
Razem z dziećmi, przejechałam 150 km, aby odebrać Naszą Sarcie. Była taka maleńka, taka krucha, dla Nas - idealna, wymarzona i wyśniona.
Zabraliśmy ją do domu. Zapoznaliśmy z pozostałymi kotami, 5-letnią Gabi i 7-letnim Tygrysem (są to koty europejskie, wychowane w domu, niewychodzące). Proces adaptacji minął wspaniale, koty zaakceptowały 4-miesięczną laleczkę. Sarcia już następnego dnia była spokojna i szczęśliwa.
Niestety nasza radość nie trwała długo. Po 2 dniach zaczęła kichać. Po tygodniu dostała żółty katar - to była nasza pierwsza wizyta u weterynarza.
Weterynarz zwrócił uwagę, że nie wygląda na 4 miesiące, maksymalnie 3. Była też nieco za lekka. Ale może po prostu będzie mniejszym ragdollem ? Dostała pierwszy antybiotyk. Po tygodniu, katar wrócił, antybiotyk został przedłużony o kolejny tydzień. Niestety, nie pomógł. Sarcia dostała inny antybiotyk na kolejne 2 tygodnie. Niestety.... nie zostały wykonane żadne badania krwi.
Po trzecim antybiotyku katar minął. Pomyślałam, że w końcu weterynarz trafił. I tak minęło kilka dni, mała zaczęła czasem kichać. Pomyślałam, że może to po prostu alergia. Malowałam pokój, było trochę kurzu. I tak minął nam czerwiec, na kichaniu, ale bez kataru. Aż nadszedł lipiec. Sarcia kichała co chwilę i pojawił sie żółty lejący katar.....
Dzięki cudownej koleżance i jej zaangażowaniu, trafiłam do innej kliniki weterynaryjnej. Sarcia miała temperaturę 40,6. Od kolejnego weterynarza usłyszałam, że jest maleńka, ma pół roku a wygląda na cztery miesiące. Sarcia została zaopiekowana, następnego dnia miałyśmy się zgłosić na kontrolę i badania krwi.
..... no i się zaczęło....
Połowa wyników krwi poniżej normy. Na szczęście FIV i FELV zostały wykluczony. Sarci zostało wykonane usg brzuszka.... I już wszystko było jasne.... Mała waga, mały przyrost, nawracająca infekcja, brak odporności, do tego wyniki krwi i żółty płyn w otrzewnej- diagnoza zakaźne zapalenie otrzewnej, inaczej koci koronawirus.... jeszcze kilka lat temu, w Polsce, choroba śmiertelna. Dziś - kotek ma 90% szans na powrót do zdrowia.
Nie wierzyłam w to co słyszę, nie byłam w stanie tego pojąć. Moje maleństwo, moje marzenie, takie wyczekane i tak śmiertelnie chore.....
Na szczęście, dostępne jest leczenie... pełna terapia trwa blisko 3 miesiące, a jej koszt wraz z badaniami, to około 5 tysięcy złotych. Terapię trzeba rozpocząć natychmiast. Inaczej kotek...umrze. Sarcia oprócz tego, że zaczęła słabnąć z dnia na dzień, przestała mruczeć i się bawić, nie miała jeszcze żadnych objawów neurologicznych ! Dlatego, ten czas był w tym momencie na wagę złota!
Dzięki człowiekowi o złotym sercu, udało nam się rozpocząć leczenie po 3 dniach od otrzymania diagnozy. Jestem mu z całego serca wdzięczna! Bo już uratował życie mojej Sary. Teraz, musimy kontynuować leczenie. Maleńka czuję się lepiej, ma więcej energii i zaczęła się bawić. To oznacza, że bardzo dobrze reaguje na terapię.
Kochani.... jest mi ciężko prosić o pomoc, ale.... naprawdę w obecnej chwili mojego życia, nie mam aż takich pieniędzy... dopiero 3 miesiące temu, zaczęłam wszystko układać na nowo.... A tu taki cios.
Dlatego z całego serca, proszę o wpłaty, abym bez problemu mogła opłacić całą terapię Sarci. Dobrze reaguje na leczenie, nie ma objawów neurologicznych, dlatego jestem dobrej myśli, że Gwiazdeczka wyzdrowieje :)
AKTUALIZACJA:
13.07.2025 - dzień 7/84
Mamy ogromną poprawę stanu zdrowia Sarci ;) najważniejsze jest to, że płyn w otrzewnej zaczął się zmniejszać! Laleczce dopisuje apetyt. Oprócz tego powróciły chęci do zabawy, bieganie, mruczenie, poprawiła się kondycja futerka ;)
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!