
Zaraz po tym, jak Dobra Dusza usłyszała ten rozdzierający płacz dochodzący z gęstych, mokrych krzaków tuż przy płocie jej ogródka, serce natychmiast podskoczyło jej do gardła. Był to ten rodzaj dźwięku, który przecina stan zmęczenia i rutyny, wbijając się prosto w poczucie odpowiedzialności.
Jesienny deszcz mżył od dłuższego czasu, a zmierzch już zapadł, spowijając okolicę szarym, nieprzyjaznym welonem.
Dobra Dusza, która wiedziała, że nie może przygarnąć kolejnego biedaka bo już ich uratowała za dużo i zwyczajnie Jej nie stać na utrzymanie kolejnego bo w mJej niewielkim domu, który przypominał cichą przystań, mieszkało już kilka futrzanych istnień - każde z nich uratowane z podobnej opresji, każde wymagające jedzenia, opieki weterynaryjnej i, co najważniejsze, miłości.
"Nie. Nie mogę," szepnęła do siebie, ściskając klamkę drzwi. Właśnie naciągnęła na siebie sweter i szła wyrzucić śmieci. "Naprawdę, to by była nieodpowiedzialność. Już teraz ledwo wiążę koniec z końcem, żeby wszyscy byli zdrowi i najedzeni. Kolejny... nie dam rady."
Ale płacz nie ustawał. Był przeraźliwy, urywany, a w jego tonie czuć było nie tylko strach, ale i absolutną bezradność małej istoty. Brzmiał, jakby ktoś wołał o pomoc tonąc w lodowatej wodzie.
Dobra Dusza zacisnęła zęby. Nie, to nie wchodziło w grę. Nie potrafiła przejść obojętnie. Ta reguła, choć kosztowna, była nienaruszalna. Wiedziała, że gdyby teraz zamknęła drzwi i udawała, że nic nie słyszy, całą noc dręczyłby ją obraz tego mokrego, drżącego maleństwa.
Głęboki wdech. Chwila zawachania. Szybki ruch - wzięła starą latarkę z szafki, narzuciła na siebie kalosze i po chwili była już na zewnątrz.
Krzaki były gęste, nasączone wodą i brudne. Światło latarki przebijało się przez mokre liście, ukazując plątaninę gałęzi. Płacz był teraz głośniejszy, a latarka w końcu uchwyciła mały, kształt skulony pod wielkim liściem łopianu, trzęsący się z zimna i szoku.
Był to młodziutki, chudziutki kotek. Całkowicie przemoczony, z sierścią posklejaną w strąki, patrzył na nią dwiema przerażonymi, złotymi plamkami oczu.
Dobra Dusza, zapominając o deszczu i o tym, że ma brudne ręce, delikatnie wsunęła dłoń pod łopian. Kotek, choć przerażony, nie uciekł – był zbyt wycieńczony. Poczuła pod palcami delikatne, ale desperackie drżenie jego mokrego ciałka.
Kotek już jest bezpieczny teraz potrzebuje wsparcia na wizytę u weta oraz utrzymanie w domu tymczasowym.
Prosimy o pomoc dla koteczka..

Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!