Przegryw! Naiwniak!
Pierwszy raz w życiu znalazłam się w sytuacji, w której nie znajduje żadnego wyjścia.
Wysiadam. Wymiękam. Czuję, że nie daje już rady. Nie wiem jak się nazywam...
W dużym skrócie.
Poznałam mężczyznę. Przekonał mnie, żebym sprzedała swoje małe mieszkanko i zamieszkała z dzieckiem w Jego mieszkaniu, w Jego mieście. Przenieśliśmy się. Szybko się okazało, że zachorował, potrzebował pieniędzy na leczenie-oplacilam. Podjęliśmy decyzje, że z moich oszczędności otworzymy przedszkole (moje marzenie). Wszystkie dokumenty, umowy były na Jego dane (miał wymagane lata pracy, by pełnić funkcję dyrektora). Z dnia na dzień, po tym jak wyłożyłam kilkanaście tysięcy oznajmił mi, że jednak się rozmyśla. To był moment, w którym miałam jeszcze oszczędności ale psychiki już nie miałam. Przeszłam poważne załamanie. Skończyło się depresja, stanami lękowymi, leczeniem farmakologicznym. Wyłączyło mnie to. Pół roku spędziłam w łóżku. Kilka razy próbowałam odejść. Zawsze jednak na chwilę było lepiej. Obiecywał (niezmiennie) wielkie zmiany...
Znalazłam pracę (cudowną ), obiecał mi, że odda mi pieniądze, które pożyczał, z których korzystał.
W momencie, kiedy powiedziałam, że chce już odejść definitywnie oswiadczyl, że nie zamierza się ze mną rozliczyć i... Mamy się spakować i opuścić Jego mieszkanie.
Z pomocą prawnika napisałam oświadczenie, w którym poinformowałam, że nie może mnie wyrzucić z tego mieszkania (choć ja wcale nie chcialam tam być), w rezultacie wprowadził tam nową dziewczynę z dzieckiem...
"Zamieszkałam"w aucie. Nie pozwolilam się usunąć, jednak nie jestem w stanie tam przebywać. Nie mam żadnych oszczędności, by wynająć mieszkanie (opłacić kaucję i czynsz z góry).
Ostatnia deska ratunku, była prośba, by zwrócił mi chociaż ochłap pokrywający kaucję i pierwszy miesiąc najmu, liczyłam, że i On chciałby, żebym jak najszybciej się oficjalnie wyprowadziła. Niestety....
Zawsze to ja byłam pomagającą. Finansowo, emocjonalnie...
Nie potrafię i nawet nie mam kogo poprosić o pomoc🤯
Od uwolnienia się od tego, od zadbania o własne dziecko (któremu wyrządziłam krzywdę podejmując koszmarne decyzje) dzieli mnie 4000. Kwota, którą lekką ręką obdarowałam 2 lata temu osobę, która kochałam dzisiaj stanowi dla mnie poprzeczkę nie do przeskoczenia.
Nie mam szansy na pożyczkę (umowa zlecenie), nie mam po tych 3 latach już nawet znajomych, nie mam rodziny, która mogłaby nas wesprzeć.
Depresja wróciła pełną parą. Mam dziecko, o której wiem, że muszę zadbać, jednak nie jestem w stanie tego zrobić. Czuję się przegrywem jakiego świat nie widział.
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!