Walka o sprawność Diega

Diego chce żyć! Pomóżmy mu wrócić do sprawności, żeby mógł cieszyć się z życia jak do tej pory! Diego ma już dziesięć lat, ale mamy nadzieję, że jeszcze kilka przed nim. Jest najdzielniejszym psim wolontariuszem na świecie. Odchował wiele kociąt i wytrwale znosi codzienne wariactwa naszych kocich tymczasów. Jest dla mnie największym wsparciem, był ze mną w natrudniejszych i najszczęśliwszych chwilach. Prosimy o pomoc, musimy wygrać tą nierówną walkę! 

AKTUALIZACJA - Najważniejsza!

W ubiegłym tygodniu zrobiliśmy rezonans. Gdy tylko otrzymałam opis od razu przesłałam go do dr Konopki. Diego ma nieoperacyjne przepukliny w kręgosłupie, natomiast jeden dysk (właśnie ten powodujące główne problemy) kwalifikuje się do operacji! Operacja to koszt 5000zł. W międzyczasie musieliśmy wprowadzić antybiotyk, czekają nas jeszcze badania i wizyta u lekarza prowadzącego. GODZINA 0 wybija w czwartek 7.11 o 6 rano - wtedy mamy przywieźć go na operację. Na wtorek 12.11 mamy już umówioną konsultacje fizjoterapeutyczną, a jak na razie pieniędzy brakuje już nawet na operację, nie mówiąc o rehabilitacji. Prosimy, błagamy i jesteśmy dozgonnie wdzięczni za to co już udało się zrobić ale musimy działać dalej !

Zbieramy na Tomografię komputerową, Rezonans magnetyczny, ewentualną operację i konieczną do końca życia rehabilitację. Do tej pory kosztem nas samych dawaliśmy radę, robiliśmy co się dało, ale teraz sytuacja nas przerosła i błagamy o pomoc! Pomóżmy Diegowi stanąć na nogi i cieszyć się życiem jak do tej pory!

A teraz zapraszamy do naszej histrorii:

Zacznę od tego, że nasza historia jest długa i zawiła. Diego jest pod stałą opieką wspaniałych specjalistów, którym już na wstępie dziękujemy za wszystko co dla nas robią. Nasz pechowiec jest pod opieką kardiologa, ortopedy, dermatologa i gastroenterologa, fizjoterapeuty i teraz niestety również neurologa.  Ma zdiagnozowane choroby tarczycy, wątroby, serca i schorzenia ortopedyczne.

W maju zeszłego roku zdiagnozowane zostały mocno rozwinięte zwyrodnienia stawów biodrowych, czym byliśmy zszokowani bo nasz bohater nie dał nic po sobie poznać. Wtedy weszliśmy pod opiekę ortopedy i fizjoterapeuty.

Rozpoczęliśmy więc rehabilitację, w czym niestety ciągle przeszkadzała nam nawracająca rana na łapie. Zjeźdźiliśmy pół Krakowa poszukując pomocy, Diego miał dwukrotnie wykonywane oczyszczanie chirurgiczne, raz wycinaną tkankę w tej okolicy, a problem narastał. W końcu po ponad pół roku odnaleźliśmy wspaniałą weterynarz, która nie proponowała kolejnych zabiegów tylko próbowała innych metod (kosztowne badania, cytologie, naświetlania) i na szczęście od kilku miesięcy mamy z tym spokój. 

Mogliśmy więc wrócić do rehabilitacji na pełnych obrotach. Nie trwało to jednak długo, ponieważ zaczęły boleć go tylne łapy. Rozpoczęliśmy serię zabiegów rehabilitacyjnych konkretnie na te łapy, ale nie przynosiły pożądanych skutków. Po rekonsultacji u fizjoterapeuty zostaliśmy ponownie skierowani do ortopedy. Stan stawów pogorszył się. Wspólnie podjęliśmy decyzję o serii ostrzykiwań stawów biodrowych kwasem hialuronowym, w celu zwiększenia mobilności i zmniejszeniu dolegliwości bólowych. Diego zabiegi zniósł bardzo dobrze, widzieliśmy ogromną poprawę. Byliśmy pełni nadziei, że teraz będzie już tylko lepiej, a cotygodniowe wizyty u weterynarza odejdą w zapomnienie........

Dnia 2.10 wydarzyła się tragedia. Po powrocie z pracy zauważyliśmy, że Diego mocno kuleje. Od razu udaliśmy się do internisty, który nie stwierdził nieprawidłowości i uznał to za stłuczenie.  W czwartek jednak postanowiliśmy działać, bo jego stan nas przeraził, szukaliśmy ortopedy na cito. Udało nam się dostać w piątek popołudniu. 

Do niedzieli stan niestety nie uległ zmianie, a Diego coraz bardziej cierpiał. Po konsultacji z fizjoterapeutą umówiliśmy go na cito do neurologa i tam padły słowa, na które nie byliśmy gotowi, a mianowicie ubytki neurologiczne, skierowanie na tk/rezonans, możliwa operacja. Ostatni rok mocno nadszarpnął nasz budżet, poduszka finansowa już nie istnieje, a wszystkie konieczne badania są bardzo kosztowne nie wspominając już o operacji. Chcemy walczyć o Diega, do tej pory czuł się świetnie. Mimo silnego bólu i problemów z chodzeniem tradycyjnie przynosi nam zabawki do rzucania, a nam kraja się  serce.

Zbieramy na Tomografię komputerową, Rezonans magnetyczny, ewentualną operację i konieczną do końca życia rehabilitację. Nie spodziewając się tak tragicznej sytuacji nie zbieraliśmy paragonów, nasz błąd, ale wszystkie informacje można potwierdzić w lecznicach. Do tej pory kosztem nas samych dawaliśmy radę, robiliśmy co się dało, ale teraz sytuacja nas przerosła i błagamy o pomoc! Pomóżmy Diegowi stanąć na nogi i cieszyć się życiem jak do tej pory!

AKTUALIZACJA 1

W środę 16.10 zrobiliśmy TK, które wykazało kilka nieprawidłowości. Od razu odbyliśmy konsultację z fizjoterapeutą i lekarzem weterynarii. Fizjoterapeuta stwierdził że w TK nic nie wskazuje konkretnie co daje tak silne objawy, a ortopeda zaprosił nas na konsultację na przyszłą środę i zalecił wykonanie rezonansu. Dziś w niedzielę 20.10 dodatkowo zrobiliśmy USG jamy brzusznej ze względu na powiększony węzeł chłonny i podejrzenie nowotworu (chłoniaka lub przerzutów). Na szczęście na USG jama brzuszna wygląda dobrze, a powiększony węzeł mógł być od zapalenia pęcherza którego pierwsze objawy pojawiły się dzień po TK.

AKTUALIZACJA 2

Dziś, 23.10 odbyliśmy konsultację z dr Konopką - najlepszym specjalistą do takich przypadków. Dostaliśmy skierowanie na rezonans magnetyczny w celu potwierdzenia, którego konkretnie odcinka dotyczy problem i mniej więcej omówiliśmy operację, której koszt zaczyna się od 5000zł w przypadku jednego odcinka, jeśli rezonans wykaże więcej, cena wzrośnie.