Witajcie kochani,
Może na wstępie trochę o mnie...
Jestem 36 letnią mamą trójki wspaniałych dzieci w wieku 17, 6 i 3 latka, które kocham nad życie. Jestem absolwentką Uniwersytetu Gdańskiego o ptofilu administracja publuczna.
Urodziłam się z wadą wrodzoną rozszczepu podniebienia miekkiego jak i twardego, nosa oraz wargi.
W tamtych czasach brzmiało to jak wyrok ... aczkolwiek jako już dorosła osoba mam porównanie jak mogłabym wygladać gdyby nie tak ogromna determinacja mojej matuli w szukaniu najbardziej wykwalifikowanych plastyków.
Mimo wszytko, zwłaszcza lata wczesno szkolne były dla mnie żywym piekłem... Moja "inność" przeszkadzała wielu rówieśnikom, byłam wyśmiewana, nazywana "krzywą warą" , śmiano się z mojej nosowej wymowy, która była efektem braku części dziąsła i co z tym związanego częściowego uzębienia na skutek wrodzonego tak rozległego rozszczepu. Byłam cichą, zamknìętą w sobie rozżaloną do kresu wytrzymałości dziewczynką, która nie potrafiła pogodzić się z odrzuceniem przez rówieśników...
Moja wada wrodzona doszczętnie zniszczyła mi lata beztroskiej dziecinnej młodości.
Dzięki postepowi medycyny estetycznej oraz stomatologicznej w wieku 19 lat przeszłam zabieg stomatologiczny, który w pewnym stopniu zniwelował moją wadę fonetyczną oraz poprawił estetykę mojej buzi.
Wszytko dzieki życiowym oszczędnościom moich cudownych rodziców i poraz kolejny przeogromnej determinacji mojej ukochanej mamy, która nie spoczęła dopóki dopóty nie znalazła protetyka, który wyraził chęci podjęcia się tej skomplikowanej próby uratowania mojego tak bardzo zakompleksionego życia.
Szczęście nie trwało jednak długo, w związku z moją wadą tak rozleglego rozszczepu okazało się, że wczesniejszy zabieg protetyczny wymaga rekonstrukcji gdyż opada i na nowo zaburza mój zgryz, funcję mowy a co najgorsze wywołuje przeogromny ból poprzez coraz większy ścisk zębów (zdeformowana - zbyt mała szczęka).
Kolejny wyrok ... konieczna ponowna rekonstrukcja górnego łuku uzębienia.
Szukałam ratunku w całej Polsce. Mało kto chce sie podjąć mojego tak skomplikowanego przypadku. Znalazłam kilka klinik, które nie odmówiły mi próby uwolnienia mnie od bólu i zgodziły się podjąć próbę rekonstrukcji dziąsła oraz uzębienia aby uwolnić mnie od powrotu do szpetnego wyglądu aczkolwiek pomimo wiloletnich oszczędności jest to poza moimi możliwościami finansowymi.
Obecnie borykam się również z problemami onkologicznymi co zupełnie podcięło mi skrzydla...
Podobno nadzieja umiera ostatnia... dlatego odważyłam się ubrać w słowa to co na nowo rodziera mi serce.
W nadzieii odzyskania wiary w lepsze jutro musiałam poddać się operacji rekonstrukcji podniebiebia (czerwiec 2019 -załączam zdjecia) gdyż ostatnimi czasy nawet jedzenie i picie było dla mnie coraz większą udręką.
Zdaję sobie sprawę, że są ludzie którzy cierpią o wiele bardziej niż ja ale powracający koszmar z dzieciństwa na nowo odbiera mi radosc z życia.
Marzę o zwykłym uśmiechu , o życiu bez wstydu, krępacji odezwania się, zjedzenia w miejscu publicznym chociażby zwyklego gofra na spacerze z moimi tak cudownymi dzieciaczkami.
Takie na pozór zwykłe rzeczy są dla mnie codzinnym wyzwaniem...przez deformacje po rozszczepie jedzenie przedostaje się do nosa co jest mocno krępujące, na skutek ścisku uzębienia nieustanne życie w bólu a co najgorsze coraz bardziej słyszalna dysfukncja wymowy.
W związku z brakiem funduszy oraz możliwości uzbierania jak dla mnie kolosalnej kwoty 80.000 zl ( rekonstrukcja dziąsła, górnego łuku oraz uzupelnienie licznych ubytków w uzębieniu ) jestem zdana na łaskę ludzi dobrej woli.
Niezmiernie ciężko otworzyć się i prosić obce osoby o pomoc zwłaszcza finansową dlatego z góry serdecznie dziękuję przede wszytkim za czas poświęcony na przeczytanie mojej historii i za ewentualną pomoc.
Wierzę z całego serca, że dobro powraca a nadzieja umiera ostatnia. Może nie jestem sama...
Dziękuję :-*
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!