Walczymy o oddech Jagódki

Witajcie. To jest Jagódka. Jest kotem z hipoplazją móżdżku a co z tym związane, przechodzi również padaczkę. 17 maja doznała silnego napadu padaczki w którym przegryzła sobie język, i doznała silnego krwawienia. Po ataku doszła jej silna hiperwentylacja. Tego samego dnia byłyśmy z nią na kontroli u weterynarza. Dostała leki na uspokojenie i przeciwbólowe. Dodatkowo zapisano jej dodatkowe leki przeciwpadaczkowe. Wróciliśmy do domu. 18 maja Jagódka dalej była nieswoja. Nie potrafiła dobrze stawiać kroków i mocno się chwiała. Nie chciala jeść ani pic. Kolejna wizyta u weterynarza, dostała kolejne leki przeciwbólowe oraz steryd. Dostała również podskórną kroplówkę nawadniającą.  Chwilowa poprawa. Włączyliśmy nowe leki przeciwpadaczkowe. Po ich podaniu Jagódka znów była osowiała. 20 maja wrócił apetyt. Jagódka najpierw ze strzykawki a potem samodzielnie zaczęła jeść. Ale dalej się chwiała. 21 maja godzina około 20 nagłe pogorszenie. Jagódka się przewróciła i zaczęła hiperwentylować. Natychmiast pojechaliśmy do czynnej kliniki. Stan krytyczny, pytanie czy walczymy czy poddajemy eutanazji. Oczywiście, że walczymy. USG wykazało płyn w klatce piersiowej.  Kolejne leki, namiot tlenowy, lewatywa, zdjęcie RTG. Wstepna diagnoza, problem z sercem. Klinika otwarta do północy. Jagódka ustabilizowana ma dwa wyjścia, możemy ją przewieźć do kliniki całodobowej albo zabrać do domu i ją obserwować, co jest dla niej mniej stresujące. Kolejnego dnia mamy jechać zrobić jej badania krwi, zalecana wizyta u kardiologa. Na ten moment wydaliśmy 650zl z czego 550 to koszt samej wizyty w niedziele. Przed nami kolejne koszty. Samo Echo serca to koszt około 300zl. Ale walczymy o jej oddech. Walczymy o Jagódkę. Pomóżcie nam w tym.